Connect with us

Infrastruktura

W Zielonej Górze znika ostatnie przejście przez 4 pasy ruchu bez sygnalizacji. Walka trwała dwa lata

Opublikowano

-

W Polsce jest dziś wiele niebezpiecznych przejść dla pieszych, które w świetle prawa są legalne. Zarządcy dróg nie garną się do zmian, choć wiedzą o problemie. W Zielonej Górze mieszkańcy ponad dwa lata walczyli o zmianę przejścia przez cztery pasy ruchu bez sygnalizacji. Udało im się

Przejście przez cztery pasy ruchu na ul. Sulechowskiej w Zielonej Górze bez sygnalizacji świetlnej jest miejscem niebezpiecznym. Mieszkańcy od dwóch lat domagali się zmian. Wsparła ich też miejscowa Policja. W końcu przejście zostanie przebudowane Fot. Wiesław Migdałek

W Zielonej Górze właśnie żegnamy ostatnie przejście przez 4 pasy bez azylu i sygnalizacji świetlnej. Przejście wyjątkowo „wredne”, bo znajdujące się na ruchliwej ulicy, na szlaku prowadzącym do obiektów sportowych, dyskontu spożywczego, a na dodatek – na wzniesieniu. Przejście to irytuje zarówno kierowców i pieszych. Pomimo powszechnej świadomości istnienia zagrożenia w tym miejscu, nie ma praktycznie tygodnia bez incydentów typowych dla takich przejść – jedno auto na skrajnym pasie się zatrzymuje, a na trzech pozostałych – nie (a pieszy już na przejściu). Od siebie dodam, że w godzinach szczytu, w tym miejscu lepiej się nie pojawiać jako pieszy.

Mieszkańcy domagali się zmian od 2018 r.

Dwa lata temu z inicjatywy okolicznych mieszkańców, sprawa trafiła na sesję rady miasta. Mieszkańcy domagali się, by władze miasta uczyniły to przejście bezpiecznym. W pamięci mieli też śmiertelne potracenie (kilkanaście lat temu) bardzo młodej osoby na podobnym przejściu oddalonym o ok. 200 m. na tej samej ulicy. Po tym zdarzeniu tamto przejście zostało natychmiast uzbrojone w sygnalizację świetlną – wzbudzaną.

Sprawę wziął pod opiekę radny miejski Jacek Budziński, który zapewnił, że tematu nie odpuści, co potwierdził później licznymi interpelacjami do prezydenta miasta. Interpelacje były konieczne, bowiem władze miasta nie przejawiały zbytniego entuzjazmu do zajęcia się tematem.
W związku z biernością władz, w połowie 2018 r. mieszkańcy zażądali raportu z natężeniu ruchu w przedmiotowym miejscu, by na tej podstawie wymusić zainstalowanie na przejściu sygnalizacji świetlnej. Odpowiedź władz nadeszła szybko, jednak była i lakoniczna i kuriozalna: „…W przedmiotowym miejscu natężenie ruchu zostało wykonanie w 2017 r. Natężenie ruchu wyniosło 25.314 pojazdów na dobę. Natężenia ruchu pieszych nie zmierzono. Opracowana została koncepcja przebudowy przejścia. Z uwagi na wysoki koszt (200-250 tys. zł), zrezygnowano z dalszego procedowania inwestycji. Proszę o wskazanie źródła finansowania zadania.” Innymi słowy: dane dotyczące ruchu są niekompletne, jakaś koncepcja jest, kosztuje dużo, pieniędzy nie ma… przyjdźcie jak znajdziecie kasę.

Inwestycji nie ma, nowe wypadki są, mieszkańców wspiera Policja

Minął rok, dwie kolejne interpelacje i pojawiła się iskierka nadziei. Latem 2019 r. dowiadujemy się, że koncepcja przeradza się w projekt. Sygnalizacji na przejściu postawić jednak nie można, jako że takowa jest już sąsiednim przejściu na tej ulicy, a zgodnie z prawem musi być zachowana minimalna odległość miedzy przejściami z sygnalizacją – co okazuje się warunkiem niemożliwym do spełnienia. Zatem projekt uwzględnia likwidację dwóch przejść dla pieszych i utworzenie w ich miejsce jednego, mniej więcej w połowie drogi miedzy przejściami przeznaczonymi do likwidacji.

Pomimo optymistycznej zapowiedzi wiceprezydenta miasta w sierpniu 2019 r., iż sprawa znajdzie swój finał w grudniu 2019 r., inwestycji nie rozpoczęto w 2019 r. Za to w listopadzie i w grudniu doszło do dwóch groźnych wypadków z pieszymi na feralnym przejściu. Ranni trafili do szpitala. W związku z tymi wydarzeniami, na pierwszej sesji rady miasta w 2020 r. sprawa niebezpiecznego przejścia po raz kolejny ujawniła się w formie interpelacji, a apel mieszkańców tym razem wsparła zielonogórska Policja.

Z końcem kwietnia 2020 urzędnicy wreszcie rozpisali przetarg na realizację projektu (prace mają być zakończone do końca czerwca 2020). Nowe przejście nie będzie wyposażone w azyl/wyspę dzielącą pasy ruchu, ale zostanie wyposażone we wzbudzaną sygnalizację świetlną.

Od inicjatywy mieszkańców do zakończenia projektu minie 2,5 roku. Opisałem ten przypadek, aby pokazać jak długa jest droga (czas) do zrobienia czegoś, co jest ważne, a jednocześnie mało skomplikowane – w świecie dzisiejszych technologii i wcale nie tak kosztowne – jak sugerują urzędnicy (przypominam, że ofiara śmiertelna wypadku drogowego to koszt społeczny wyceniony na 2,4 mln zł, a ofiara ciężko ranna 3,3 mln zł).

Zmiany tych miejsc to zadanie dla zarządców dróg. Oni odpowiadają za bezpieczeństwo

W obliczu przepisów obowiązujących kierowców do ustępowania już pieszym wkraczającym na pasy, nie wyobrażam sobie dalszego funkcjonowania opisanego przejścia w stanie, w jakim było do tej pory. Ile jeszcze takich legalnych i bardzo niebezpiecznych przejść czeka na modernizację lub likwidację? Tego nie wiem. Ale wiem, że tylko lokalna władza (a nie minister) może coś z tym fantem zrobić. Czasami trzeba jej „pomóc”, choćby tak jak to uczyniono w Zielonej Górze.

W Polsce mamy bowiem niepoliczony, ale spory zbiór przejść dla pieszych, które nie odpowiadają aktualnym normom prawnym. Są niebezpieczne, ale legalne choć dziś obowiązują już inne standardy. Według polskiego prawa (Rozporządzenie Ministra Transportu i Gospodarki Morskiej z dnia 02.03. 1999 r. w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać drogi publiczne i ich usytuowanie) „zebra” przez cztery pasy jezdni, bez azylu, którą wymalowano przed 1999 r. jest legalna.

Legalność nie jest jednak tożsama z bezpieczeństwem. Za normy odpowiada minister, a za bezpieczeństwo na przejściu – właściciel/zarządca drogi. Musi on zapewnić bezpieczeństwo na każdym rodzaju przejścia – bo każde jest legalne. Oczywiście, trudniej jest zapewnić bezpieczeństwo na przejściu, które nie spełnia obecnych standardów, ale to jest już problem samorządu, a nie ministra.
Nie jest też tak, że każde przejście spełniające obowiązujące normy gwarantuje automatycznie pieszym bezpieczeństwo. Jeśli przejście jest „wypadkogenne” zarządca drogi zobowiązany jest do podjęcia działań, aby niebezpieczeństwo usunąć (i nawet nowe prawo, wymuszone przez premiera Morawieckiego tego nie zmieni). Jeśli wykaże się bezczynnością, podlega odpowiedzialności karnej i cywilnej (odszkodowania). Oczywiście, niezbadane są decyzje lokalnych prokuratorów i wyroki sądów rejonowych, ale to całkiem odrębny temat.

W podziękowaniu panu Jackowi Budzińskiemu – radnemu miasta Zielona Góra 
i mieszkańcom – za upór, a zielonogórskiej Policji – za wsparcie inicjatywy.

Wiesław Migdałek