Connect with us

Prawo

Będą alkomaty w samochodach pijaków. Ustawa już w czerwcu

Rząd opracował nowy przepis. Przyłapany na jeździe po pijanemu będzie musiał zamontować w stacyjce samochodu alkomat i jeździć z nim przez trzy lata

Opublikowano

-

Rząd opracował nowy przepis. Przyłapany na jeździe po pijanemu będzie musiał zamontować w stacyjce samochodu alkomat i jeździć z nim przez trzy lata

Alkomat w stacyjce samochodu. Fot. Rsheram/CC-ASA-3.0

Alkomat w stacyjce samochodu wymaga dmuchnięcia przed uruchomieniem silnika. Fot. Rsheram/CC-ASA-3.0

Jak ustalił brd24.pl nowelizacja kodeksu drogowego, która powstała w Ministerstwie Sprawiedliwości została już wysłana do konsultacji międzyresortowych i społecznych. – Należy oczekiwać że zostanie przyjęty przez Radę Ministrów w czerwcu – mówi portalowi brd24.pl Patrycja Loose, rzecznik ministra sprawiedliwości.
Przepisy będą zmuszać kierowców przyłapanych z procentami za kółkiem do montażu alkomatów w stacyjkach samochodów. Jeśli urządzenie wykryje obecność alkoholu, nie pozwoli na uruchomienie auta.

Trzy lata dmuchania

Zgodnie z założeniami nowej ustawy kierowca, który straci prawo jazdy za jazdę po pijanemu, po odzyskaniu dokumentu będzie musiał na własny koszt zamontować alkomat we własnym samochodzie. Alcolock – bo tak nazywają się alkomaty w samochodach, instalowane przy stacyjkach – trzeba będzie mieć w aucie przez trzy lata. – Niezamontowanie blokady oznacza pozbawienie prawa jazdy na okres roku – informuje Loose.
Jakie dokładnie będą to urządzenia, okaże się później. Charakter i warunki techniczne, jakie będą musiały spełniać, zostaną określone w rozporządzeniu ministra gospodarki. Tam zapisane zostanie również to, jak często trzeba będzie urządzenie legalizować.

Czy to da się „obejść”?

Największe obawy co do skuteczności tego pomysłu budzą możliwości „obejścia” urządzenia. Wystarczy przecież, że pijany kierowca poprosi o dmuchnięcie w alkomat inną osobę, albo np. będzie ze sobą woził pojemnik ze sprężonym powietrzem.
Jednak są i na to sposoby. Istnieją alcolocki, które potrafią rozpoznać próbkę powietrza i określić, czy wdmuchuje je właściwa osoba. Z kolei w USA stosuje się urządzenia, w które nie tylko dmucha się raz, przy uruchomieniu pojazdu. Co jakiś czas także weryfikują kierowcę, prosząc o kolejny wdech do ustnika np. po 20 minutach od rozpoczęcia jazdy. Brak pomiaru kończy się np. zwolnieniem prędkości i uruchomieniem klaksonu oraz świateł awaryjnych. (więcej o danych i badaniach z USA oraz Kanady pisaliśmy tutaj).

Inną sprawą jest problem kierowców jeżdżących bez prawa jazdy. To sytuacje bardzo częste także w Polsce. Na początku marca policjanci złapali wielu takich „recydywistów”. W miejscowości Wały jeździł pijany 39-latek, który miał już po raz drugi zatrzymane prawo jazdy. W Elblągu złapano 40-latka, który miał dwukrotny sądowy zakaz prowadzenia pojazdów za jeżdżenie po pijanemu.
Wydawałoby się więc rozsądnym nakazywać montaż alcolocka od razu po przyłapaniu przez policję. Tego jednak nowelizacja nie zakłada. Dlaczego? – Nie można objąć jednej sytuacji dwoma sprzecznymi obowiązkami tj. zakazem prowadzenia pojazdu i nakazem wyposażenia go w blokadę alkoholową – tłumaczy Patrycja Loose. – Lekceważenie zakazu prowadzenia pojazdów jest czynem zabronionym, za które grozi kara pozbawienia wolności do lat 2 (art. 244). Nie można nakazywać montowania czegokolwiek w samochodzie, którym kierowca i tak nie ma prawa jeździć.

30 proc. mniej ofiar

Alcolocki sprawdziły się już w m.in. USA i Kanadzie, jako dobre rozwiązanie sprawy pijanych kierowców. Oczywiście nie pozwalają na wyeliminowanie z dróg ich wszystkich, ale tak bardzo utrudniają im jazdę, że statystyki bardzo się poprawiły. Z danych amerykańskiej instytucji rządowej – National Highway Traffic Safety Administration – wynika, że po wprowadzeniu tych urządzeń, o 30 proc. spadła liczba ofiar w wypadkach spowodowanych przez pijanych. Z licznych badań wykonanych przez naukowców wynika też, że liczba kierowców powtórnie przyłapanych na jeździe po pijanemu zmniejszyła się o 67 proc.

Łukasz Zboralski