Connect with us

Prawo

Norwegia poruszona. Polski kierowca uniewinniony dzięki zjawisku Purkiniego

Opublikowano

-

Polski kierowca, który śmiertelnie potrącił pieszego w Norwegii, został uniewinniony przez sąd. Adwokat powołał się na zjawisko Purkiniego, związane z zaburzeniem widzenia barw przy słabym oświetleniu. Portal brd24.pl dotarł do wyroku w tej sprawie

Droga i zachodzące słońce. Fot. CC0

Przez efekt Purkiniego podczas zachodu słońca kierowcy mogą nie dostrzegać kolorowych obiektów na drodze i źle szacować odległość. Fot. CC0

Ta sprawa wywołała duże zainteresowanie norweskich mediów. Po raz pierwszy niezbyt powszechnie znany efekt optyczny został wzięty przez sąd pod uwagę w sprawie karnej dotyczącej wypadku drogowego i doprowadził do uniewinnienia. Oskarżonym był 40-letni kierowca z Polski, który dwa lata temu śmiertelnie potrącił pieszego. Groziło mu 60 dni bezwzględnego więzienia, utrata prawa jazdy, trzyletni zakaz prowadzenia samochodów oraz zapłata blisko 170 tys. zł odszkodowania.

Jak to się stało

Do tego wypadku doszło 26 sierpnia 2016 r. Około godziny 21.00 Polak prowadzący samochód ciężarowy wyjechał z miejscowości Nannestad na lokalną drogę nr 120 i podążał do Oslo. Jeździł tą trasą regularnie od lutego. Na prostym odcinku drogi jego samochód uderzył pieszego. Był nim znajdujący się po prawej stronie drogi 77-letni turysta z Chin, który mieszkał w pobliskim hotelu. Błyskawicznie na miejscu pojawiły się służby ratunkowe i policja. Okazało się, że potrącony pieszy zmarł – doznał poważnych obrażeń m.in. głowy i klatki piersiowej.

Jak wynika z późniejszych ustaleń, pieszy został uderzony najpierw wystającym światłem sygnalizacyjnym z prawej strony kabiny, a potem szerszą niż kabina – częścią załadunkową samochodu. Kierowca twierdził, że gdy zobaczył pieszego, odbił kierownicą w lewą stronę, ale nie przejechał linii dzielącej pasy, bo z naprzeciwka jechał inny samochód. Ponieważ na drodze nie było żadnych śladów m.in. hamowania, sąd przyjął, że w chwili wypadku pieszy stał na pasie ruchu albo częściowo na nim się znajdował.

Odnotowano, że śmiertelnie potrącony 77-latek ubrany był w ciemne spodnie i intensywnie czerwoną kurtkę. Na jego odzieży nie znaleziono elementów, które mogłyby odbijać światło jak odblask.

W oparciu o zapisy z ciężarówki Norweski Zarząd Dróg Publicznych oszacował, że w chwili zderzenia pojazd poruszał się z prędkością 67 km/h – z tolerancją +-6km/h. Limit prędkości w tamtym miejscu wynosił 80 km/h.

Dlaczego intensywnie czerwona kurtka mogła być niewidzialna

Sąd pierwszej instancji uznał Polskiego kierowcę za winnego nieumyślnego spowodowania śmierci – stwierdził, że dopuścił się rażącej niedbałości. Sprawa trafiła potem do Sądu Apelacyjnego Eidsivating lagmannsrett, który Polaka uniewinnił. Dlaczego?

Wszystko za sprawą adwokata Łukasza Niedzielskiego z polsko-norweskiej kancelarii prawnej Garstecki & Torgersen AS z Oslo. Dowodził on, że kierowca mógł nie dostrzec pieszego nie z własnej winy. Powołał się na mało znany efekt optyczny Purkiniego. – Po wielu próbach udało się zlokalizować jedynego znanego mi biegłego na terenie Norwegii, który miał kompetencje w zakresie efektu Purkinje – informuje brd24.pl mec. Niedzielski. Sąd poprosił tego eksperta o wyrażenie opinii w sprawie.

Biegłym tym była prof. Rigmor C. Baraas z Narodowego Centrum Optyki, Wizji i Zdrowia Oczu Universitetet i Sørøst-Norge. Opierając się na danych dotyczących wieczora, w którym nastąpił wypadek, profesor oszacowała jakie mogło być natężenie światła. Wyjaśniła, dlaczego w takich warunkach widoczności – od 50 do 100 m – człowiek może nie widzieć wszystkich obiektów znajdujących się na drodze.

Symulacja efektu Purkiniego - czerwone geranium widziane w sytuacji zmniejszającej się ilości światła. Fot. Lewis Collard/CC BY SA 3.0

Symulacja efektu Purkiniego – czerwone geranium widziane w sytuacji zmniejszającej się ilości światła. Fot. Lewis Collard/CC BY SA 3.0

Wpływ na to ma zjawisko Purkiniego (nazwa pochodzi od jego odkrywcy – Jana Ewangelisty Purkyniego, czeskiego fizjologa i histologa) związane z postrzeganiem barw przy słabym oświetleniu. Rzecz ma związek z budową ludzkiego oka, które posiada dwa rodzaje receptorów: czopki i pręciki.
Czopki pozwalają rozróżniać barwy (widzenie fotopowe), ale by działały, musi być odpowiednia ilość światła – co najmniej 6 luxów. Przy słabszym oświetleniu działają w oku pręciki. Są czulsze. Nie pozwalają jednak rozróżniać barw (widzenie pręcikowe). Dlatego przy bardzo słabym świetle widzimy świat jako „czarno-biały”.
W dodatku, gdy zaczyna zapadać zmierzch, stopniowo wyłącza się widzenie fotopowe i jako pierwsze przestają działać czopki odpowiedzialne za widzenie fal długich – czyli światła czerwonego.

To dlatego polski kierowca – zdaniem prof. Baraas – nie mógł zauważyć pieszego ubranego w czerwoną kurtkę w odległości 50 m. Zdaniem ekspert było to też prawie niemożliwe, by dostrzegł mężczyznę na drodze z odległości 40 m. Biegła uznała, że kierowca mógł zobaczyć człowieka przed sobą w odległości ok. 20 m. Zaznaczyła, że kierowca ciężarówki miał jeszcze trudniej niż kierujący samochodem osobowym, bo siedzi wyżej i dociera do jego oczu więcej światła z nieba.

Sąd Apelacyjny uznał więc, że było możliwym, iż stojącego bez ruchu 77-latka polski kierowca miał szansę zauważyć dopiero z bardzo bliskiej odległości. Tło, na którym stał, też tego nie ułatwiało – było ciemne, składające się z liściastych drzew i pnączy. Zdaniem sądu kierowca miał za mało czasu, by móc zareagować i uniknąć wypadku. W wyroku podkreślono też, że Polak jechał z pewnością poniżej dopuszczalnego limitu prędkości, nawet jeśli przyjąć górny próg tolerancji wyliczeń.

W związku z tym Sąd Apelacyjny uniewinnił 40-letniego Polaka. A prokuratura zapowiedziała, że nie będzie się od tego wyroku odwoływać do Sądu Najwyższego.

Łukasz Zboralski