Są badania pokazujące spadek ryzyka wypadku o prawie 50 proc., jest i okres, w którym da się w Polsce wytyczyć taki obowiązek – od grudnia do lutego, wreszcie jest i zgoda zdecydowanej większości kierowców. To dlaczego urzędnicy uchylają się od wprowadzenia regulacji, która poprawiła by bezpieczeństwo na polskich drogach?
Łukasz Zboralski, redaktor naczelny brd24.p Fot. brd24.pl
Bezczynność urzędników w sprawach bezpieczeństwa często wynika z tego, że każdy rząd boi się zmian, które źle przyjmują kierowcy. To m.in. dlatego mamy relatywnie w stosunku do zarobków jedne z najniższych mandatów w Europie.
Są jednak i takie działania, które ani nie uderzają w kieszenie kierowców, ani nie są przez nich odrzucane. Jednym z nich jest obowiązek jazdy na oponach zimowych (lub na całorocznych homologowanych). A mimo to, rządzący nie podejmują tego tematu. Dlaczego?
Obowiązek jazdy na oponach zimowych w wyznaczonym odgórnie terminie to jedno z rozwiązań, które budzi najmniej kontrowersji w Polsce. O dziwo trudniej byłoby wprowadzać w kraju ujednolicenie prędkości w obszarze zabudowanym do 50 km/h także w nocy, a o wiele trudniej – pierwszeństwo pieszych jeszcze przed wejściem na pasy.
Gdy podawałem te trzy rozwiązania jako niezbędny pakiet dla poprawy bezpieczeństwa dla pieszych, dyskutanci bez uwag przyjmowali właściwie tylko kwestię obowiązku w sprawie opon. Tego z resztą można się było spodziewać. Bo z tegorocznych badań Moto Data wynikało, że 78 proc. kierowców w Polsce popiera obowiązek wprowadzenia okresu wymagającego jazdy na oponach zimowych.
Mamy więc do czynienia z kuriozalną sytuacją:
Są opony, które w temperaturze od 7 stopni Celsjusza w dół sprawdzają się zdecydowanie lepiej, mają lepszą przyczepność i np. solidnie skracają drogę hamowania.
Są konkretne dowody na to, że używanie opon zimowych zamiast letnich na suchej nawierzchni w temperaturze poniżej 0 stopni Celsjusza zmniejsza ryzyko wypadku aż o 46 proc. Jeżdżenie w takich warunkach na oponach zimowych umożliwia zmniejszenie ogólnej liczby wypadków o 3,5 proc. (raport niezależnego centru badawczego TNO na zlecenie Komisji Europejskiej, 2016).
Dla prawie całej UE (a na pewno dla Polski) da się określić jasny przedział, gdy temperatura spada poniżej 7 stopni Celsjusza – a to wówczas mieszanka, z której zrobione są opony zimowe, zawierająca więcej naturalnej gumy i krzemionki, nie staje się tak twarda jak mieszanki używane w oponach letnich, przez co przyczepność tak dramatycznie się nie zmniejsza – i jest to okres obejmujący trzy miesiące – od początku grudnia do końca lutego. I zdecydowana większość kraju z klimatem podobnym do Polski wprowadziła już w przepisach obowiązek używania zimówek w określonym kalendarzem przedziale.
Wiadomo – ze statystyk z krajów UE – że samo wprowadzenie obowiązku używania opon zimowych może przyczynić się do redukcji ogólnej liczby wypadków o 3 proc.
Nie wiadomo jednak dlaczego w Polsce w tej sprawie nikt nie chce nawet kiwnąć palcem. Tymczasem, gdy wciąż nie mamy wystarczających pieniędzy nie tylko na budowę pełnej sieci drogowej w kraju, ale i na stosowanie najnowszych inżynieryjnych rozwiązań, to właśnie bezkosztowe rozwiązania powinny być przyjmowane „od ręki”.
Nie wierzę w to, że Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa odsuwa to zagadnienie od siebie z czystego lenistwa. Nie sądzę też, że to zła wola. Już prędzej jestem w stanie uwierzyć, że w obozie „dobrej zmiany” istnieje ogromny strach przed posądzeniem o sprzyjanie biznesowi. Ale i tu łatwo udowodnić, że to strach irracjonalny – producentom opon jest obojętne, czy kierowca „zjeździ” przez jakiś czas dwa komplety letnich opon czy po jednym – letni i zimowy. A przecież może też zużyć w tym czasie opony całoroczne, oczywiście takie, które maja homologację opon zimowych (czyli symbol alpejski ze śnieżynką).
Jeśli zatem nie strach przed posądzeniem o sprzyjanie biznesowi, jeśli nie lenistwo, to może po prostu brak wiedzy albo brak odwagi w ogóle w zmienianiu rzeczywistości na polskich drogach?
No to mogę napisać tylko jedno: panie ministrze Adamczyk, odwagi! Bo przed nami kolejny sezon, w którym – według szacunków dokonywanych w warsztatach w Polsce – zimą prawie co drugi samochód będzie jechał na letnich oponach (według szacunków opartych o dane z warsztatów, zimowe opony w sezonie stosuje ok. 65 proc. kierowców).
Zakładam się, że nie chce Pan sprawdzać, jak na śliskiej jezdni w grudniu zatrzyma się przed Panem taki samochód. Ja też tego nie chcę. Dajmy sobie i Polakom więcej szans na uniknięcie wypadku.
Łukasz Zboralski