Connect with us

Społeczeństwo

200 km/h nie ratuje życia, czyli w obronie Złomnika

Opublikowano

-

Dawno temu pisałem, że przy współczesnej technologii dziwnym jest sprzedawanie samochodów z prędkościami maksymalnymi przekraczającymi te dopuszczane w krajach Europy. Gdy teraz doszedł do tego bloger Złomnik (i go pochwaliłem), wylało się oburzenie – że to odbieranie wolności, że możliwość szybszej jazdy może uratować życie. To piękny przegląd motoryzacyjnych mitów, więc z lubością je zdekonstruuję

Łukasz Zboralski, redaktor naczelny brd24.pl

Łukasz Zboralski, redaktor naczelny brd24.pl

Zacznijmy od tego, że w całej Europie najszybciej jeździć można w Polsce – 140 km/h na autostradzie. Wszędzie jest to zwykle maksymalnie 130 km/h. W Niemczech teoretycznie – ale tylko na części odcinków – można na autostradzie pojechać bez limitu, ale „prędkość zalecana” wynosi 130 km/h i ma swoje prawne konsekwencje, gdy jednak okazuje się, że mistrz kierownicy przecenia swoje umiejętności.

I teraz – jak zauważałem dawno, dawno temu – dziwnym jest zatem fakt oferowania klientom do poruszania się po publicznych drogach samochodów, którymi można rozwijać prędkości przekraczające 140 km/h. Bo legalnie nie można tak pojechać nigdzie.
Samochody są tak naszpikowane elektroniką, że od technicznej strony nie byłoby problemem oferować samochód, który nie rozpędzi się do wyższej prędkości niż 140 km/h w Polsce. Nie byłoby też problemu, by taki samochód elektronicznie odblokować np. przy korzystaniu z toru wyścigowego, czy podczas rajdu. Nie było by też żadnym problemem, żeby taki samochód miał blokadę na niższym poziomie np. po wjeździe do Czech, czy na wyższym np. po przekroczeniu granicy z Niemcami. Czy wasze telefony nie wysyłają Wam powiadomień o tym, że wjechaliście do innego kraju? No właśnie.

A jednak, gdy pokazałem, że tego rodzaju refleksja została wyrażona w felietonie znanego blogera Złomnika Tymona Grabowskiego (jego dojrzewanie do tematów BRD cieszy mnie niezmiernie – i widać, że naprawdę prawie nic nas już w postrzeganiu motoryzacji nie dzieli), na facebookowy profilu BRD24.pl zagotowało się od oburzenia.

Wielu zaczęło przekonywać, że możliwość jazdy np. 200 km/h jest im po prostu życiowo niezbędna, bo to… wolność (do łamania prawa?). Inni wskazywali rozmaite sytuacje, w których ta większa prędkość może „ratować życie”. Wszystkie one nie trzymają się kupy. I nad tym się pochylmy – bo tego, czy można mieć swobodę w naruszaniu prawa roztrząsać chyba nie trzeba?

Wszystkie mity w jednym miejscu

Przyjrzyjmy się argumentom wysuwanym w obronie prawa do jeżdżenia samochodami poruszającymi się szybciej niż można w danym kraju. Bo to w sumie jest dobrym przeglądem motoryzacyjnych mitów. Oto ich autorzy z facebookowej dyskusji:

Kuba Niele:
„Skąd to przekonanie, że to kierowcy jadący ponad limitem sprowadzają większe niebezpieczeństwo od tych co jadą poniżej limitu?”

To bardzo częsty sposób argumentowania o mitycznym dziadku, który jadąc 50 km/h jest niebezpieczniejszy od sprawnego młodziaka tnącego 150 km/h. Nie trzeba się wiele napracować, by tę tezę obalić. Pomaga w tym m.in. zbiorczy raport OECD, w którym przejrzano dane z 10 różnych krajów świata. W wielkim skrócie: w żadnym z badanych przypadków nie doszło do spadku liczby wypadków i ofiar jeśli państwo zdecydowało się podnieść limit dozwolonej prędkości. Z kolei we wszystkich zmniejszenie średniej prędkości było związane ze spadkiem liczby wypadków i rannych na drogach.

Można też prościej – każdy fotoradar redukuje średnio w miejscu instalacji liczbę śmiertelnych wypadków prawie o 50 proc. A na czym polega jego główna funkcja? Ano na tym, że spowalnia kierowców. Tak samo jest zresztą z infrastrukturą utrudniającą jazdę powyżej pewnych prędkości w miastach czy strefami Tempo 30.

Oczywiście będą i tacy, których i to nie przekona. Do tych może obrazowo: czas Waszej reakcji jest stały – minie ok. sekunda zanim wasza noga ruszy pedał hamulca, albo ręka kierownicę. Im szybciej pojedziecie, tym więcej metrów pokona auto, zanim cokolwiek zrobicie. I teraz wyobraźcie sobie, że na trasie jest więcej takich jak wy, podchodzących do limitów prędkości w sposób no… nonszalancki. Być może kiedyś na siebie traficie. I będziecie nawet chcieli zareagować. Ale się nie da. Po prostu się nie da.

A ten starszy pan, zawalidroga jadąca 50 km/h, jest mądrzejszy. Bo on zna swoje ograniczenia i dopasowuje do nich styl jazdy. On reaguje jeszcze wolniej, ale on zareagować zdąży.

Рнэвич Михаил:
„Znam co najmniej kilka przypadków w których szybkie wdepnięcie pedału gazu / odkręcenie manetki i szybkie osiągnięcie powyżej tych 150km/h uratowało życie kierowcom i ich pasażerom, przed staranowaniem/zmiażdzeniem przez jadące ciężarówki. Gdyby nie to było by kilkanaście dodatkowych ofiar w statystykach”.

Tak, a my wszyscy znamy tych, którzy mają szwagra/brata/znajomego, którego kuzyn/znajomy/szwagier uratował się tylko dlatego, że nie zapiął pasów bezpieczeństwa, bo wpadł do stawu/rzeki/jeziora lub jego samochód stanął w płomieniach.
Znamy też oczywiście miliony, ale miliony milionów staruszek, które czają się przy przejściach dla pieszych tylko po to, by porozmawiać i wcale nie chcieć przejść – czym zatrważają kierowców.

A na poważnie. Pasy bezpieczeństwa – choć mogą się zdarzyć ekstremalne rzadkie przypadki, że utrudnią wyjście z pojazdu – ocaliły mnóstwo osób, które od ich wprowadzenia w samochodach nie zginęły. Jeśli jadąc samochodem chcesz o 50 proc. podwyższyć swoje szanse na przeżycie w wypadku, zapinasz pasy. Jeśli jesteś hazardzistą i uważasz, że przytrafi Ci się sytuacja jedna na kilka milionów, że pasy akurat nie będą spoko – no to jesteś hazardzistą.

Czy analogia jest zrozumiała?

Рнэвич Михаил:
„Przykład, autostrada, jadą 140 wszyscy nagle wóz przed tobą hamuje do zera, masz obok wolne, ale zaraz jedzie inny wóz 140, aby się wpasować po zwolnieniu , musisz zmienić pas i gaz do dechy dać aby ten z tyłu nie wjechał w Ciebie, a wtedy musisz mieć dużo więcej niż 150 przez chwilę. Podobnie przy wyprzedzaniach. Inaczej wjadą w Ciebie Ci jadący te 140-150”.

To dobry przykład na to, jak złe są takie przykłady. Po pierwsze – jeśli wszyscy jadą autostradą 140 km/h, to przy tej prędkości powinieneś zachować co najmniej 70 m odstępu od poprzedniego samochodu. Wówczas masz czas na reakcję i gdy samochód przed tobą nagle zwalnia, możesz uczynić to samo, lub zwolnić – i gdy minie Cię osoba obok – wyprzedzić zwalniający samochód.
Może trudno to zrozumieć dlatego, że w Polsce prawie nikt nie zachowuje właściwych odstępów i przy takich ogromnych prędkościach wszyscy poruszają się w odstępach 5-10 m od siebie?
I jeszcze jedno. Jadąc jakimś przeciętnym osobowym samochodem, spróbujcie wcisnąć przy 140 km/h gaz do dechy i zobaczycie, jak szybko zaczniecie się rozpędzać. Limit prędkości na liczniku to nie wszystko… Liczy się jeszcze moc.

Michał Nowakowski:
„Najlepiej załóżmy ludziom kagańce i narzućmy swoją ideologię. Ostatnie 3 tygodnie nie było wstępu do lasów i choć nie miałem zamiaru akurat teraz na leśny spacer to poczułem się ubezwłasnowolniony. W aucie też nigdy nie zamykam licznika ale chcę mieć taką możliwość w razie konieczności. Jak masz taką fantazję to załóż blokadę w swoim aucie, a nie w moim. O ile w ogóle masz auto i prawo jazdy”.

Wymaganie tego, by nie przejeżdżać na czerwonym świetle jest też „narzucaniem ideologi”? Michał chciałby móc „zamknąć licznik w razie konieczności”. Problem w tym, że takiej konieczności nigdy nie ma – co zostało już udowodnione wyżej – oraz jest ona naruszeniem istniejącego prawa.

Jacek Kraczkowski
„Czy brd24.pl może łaskawie przyjąć do wiadomości, że po to się wsiada do auta żeby szybko przemieścić się z punktu A do punktu B? Czy brd24.pl uzyskało wiedzę, że są świecie panstwa gdzie nie ma limitu prędkości, miliona znaków drogowych a ilość wypadków jest w nich mniejsza niż Norwegi? Czy brd24.pl może przesłać listę auta którym jeżdża pracownicy wraz statystką ilości mandatów jakie otrzymali w ciagu ostatnich 3 lat? Ograniczenie emisji CO2 radze zacząc od osuszenia mórz i oceanów – 96% globalnej emisji CO2”.

Nie, tego do wiadomości przyjąć się nie da, gdyż nie jest to prawdą, że „po to się wsiada do auta żeby szybko przemieścić się z punkty A do punktu B”. Owszem, po to jest samochód, by przemieścić się szybciej niż piechotą czy rowerem, ale zupełnie nie po to, by przemieścić się łamiąc reguły przyjęte dla wszystkich – inaczej można zrobić krzywdę innym, którzy też maja prawo się przemieszczać.
Dla zainteresowanych – redaktor naczelny przemieszcza się samochodami i motocyklami od 1995 r. Na swoim koncie ma obecnie punktów karnych: 0

Jarek Kubala
„Jak ktoś powiedział lepiej umrzeć na stojąco , niż żyć na kolanach, przestańcie wszystkiego ograniczać, każdy ma swój rozum i za swoje czyny ponosi konsekwencje, ja bym chętnie poczytał jak brd24.pl ustosunkowali by się aby lekarz decydował czy może ktoś palić, pić co ma jeść o której jeść aby nie umrzeć przedwcześnie. Może zgodzicie się też aby np przysługiwać wam było 1 piwo na tydzień , 100gram alkoholu na kwartał a do jedzienia tylko marchewka, sałata czy szpinak Codziennie 5km biegiem , 100pompek i 100 przysiadów, 2km na baśnie bo to wasze zdrowie i życie. Ograniczenia, ograniczenia, ograniczenia ja jeszcze nic konstruktywnego tutaj nie przeczytałem oprócz ograniczeń”.

Pan Jarek popełnia dość częsty błąd w rozumowaniu w tej kwestii. Otóż pan Jarek może sobie wstać z kolan i wystawać przez szyberdach, gdyby chciał np. „zamknąć licznik” na własnym podwórku. Jeśli jednak pan Jarek chciałby jechać po drodze publicznej, gdzie jeżdżą też inny ludzie, to niestety nie zadziała jego marzycielska zasada „każdy ma swój rozum i za swoje czyny ponosi konsekwencje”. Gdy pan Jarek zlekceważy zasady – i na przykład chciałby jechać szybciej niż mu wolno, to konsekwencje mogą niestety ponieść inni, zupełnie niewinni i trzymający się zasad ludzie. To nie było by uczciwe, prawda?

I na koniec już, podsumowując, gdyby odgórne ograniczanie prędkości było groźne, to najwięcej wypadków powodowali by… kierowcy ciężarówek, którzy od dawna jeżdżą z limiterami. Tymczasem powodują oni znacznie mniej wypadków (znacznie!) niż kierowcy osobówek. Widocznie nie muszą nagle „zamykać licznika”, by uratować się przed zderzeniem…

Volvo robi dobry ruch ograniczając prędkość maksymalną swoich przyszłych modeli do 180 km/h. Ale jest to ruch dalece niewystarczający.

Łukasz Zboralski