Connect with us

Społeczeństwo

Instruktor i sądowy biegły tłumaczy się ze słów o tym, by pieszych „całkowicie pozbawić pierwszeństwa”

Marcin Kukawka, instruktor jazdy i sądowy biegły wzbudził ogromne emocje po tym, jak opublikowano jego opinię stwierdzającą, że piesi nie powinni w ogóle mieć pierwszeństwa. Najpierw kazał usunąć link do jego tekstu, bo zawiera jego „własność intelektualną”. Potem twierdził, że internetowa redakcja wzięła go sobie sama. Gdy ustaliliśmy, że jednak sam go mediom przesyłał, podał trzecią wersję: pobrano jego tekst przed naniesieniem poprawek

Opublikowano

-

Marcin Kukawka, instruktor jazdy i sądowy biegły wzbudził ogromne emocje po tym, jak opublikowano jego opinię stwierdzającą, że piesi nie powinni w ogóle mieć pierwszeństwa. Najpierw kazał usunąć link do jego tekstu, bo zawiera jego „własność intelektualną”. Potem twierdził, że internetowa redakcja wzięła go sobie sama. Gdy ustaliliśmy, że jednak sam go mediom przesyłał, podał trzecią wersję: pobrano jego tekst przed naniesieniem poprawek

Marcin Kukawka, właściciel HigH Szkoła Jazdy, instruktor jazdy, biegły sądowy, rzeczoznawca motoryzacyjny. Fot. nadesłane do redakcji

Marcin Kukawka, właściciel HigH Szkoła Jazdy, instruktor jazdy, biegły sądowy, rzeczoznawca motoryzacyjny. Fot. nadesłane do redakcji

Ta sprawa zaczęła się od publikacji internetowej na stronie pisma „Prawo drogowe news”. Właściciel szkoły jazdy HigH i sądowy biegły przy Sądzie Okręgowym w Poznaniu – Marcin Kukawka w tym tekście stwierdzał m.in.:”Rzecz w tym, aby całkowicie pozbawić pieszych pierwszeństwa na przejściach i drogach, za wyjątkiem strefy zamieszkania”.
Z tekstu wynikało, że zdaje sobie sprawę z kontrowersyjności takich słów, bo dalej pisał, jak „obronić tę odważną tezę”. Tekst zachował się w google cache i do dziś można go przeczytać [czytaj tekst].

Pierwsza wersja

Gdy na profilu facebookowym brd24.pl podaliśmy link do tej publikacji, w sieci zawrzało. Zdanie biegłego sądowego szeroko komentowano. Tego dnia około północy Marcin Kukawka skontaktował się z nami na Facebooku i zażądał usunięcia linku do jego tekstu.

„Uważam, że ta zawartość stanowi moją własność intelektualną i nie może być wykorzystana bez mojego pozwolenia. Proszę usunąć tę zawartość” – napisał.

Tego samego dnia kontrowersyjny artykuł zniknął ze strony „Prawo drogowe news”. Jak ustaliliśmy, redakcja skasowała go na prośbę Marcina Kukawki.

Druga wersja

Następnego dnia usunęliśmy link do tekstu z naszego profilu facebooka. By nie być posądzonymi o cenzurę, pokazaliśmy naszym czytelnikom zapis rozmowy z biegłym, w której domagał się usunięcia linku.

Niedługo później biegły zadzwonił do redaktora naczelnego brd24.pl. Nie podobało mu się ujawnienie rozmowy w sprawie usunięcia linku. Tłumaczył też, że takich słów – za które krytykowany jest w sieci – nie napisał. Przekonywał, że redakcja „Prawo drogowe news” pobrała ten tekst z jego strony sama. I że to nie oddaje sensu jego opinii w tej sprawie.

Zaproponowaliśmy biegłemu, żeby – skoro padł ofiarą przeinaczenia jego twierdzeń – przesłał do nas oświadczenie, w którym to wyjaśni. Chcieliśmy pomóc, skoro został skrzywdzony.

Trzecia wersja

Jednocześnie ustaliliśmy, że biegły jednak doskonale wiedział, iż redakcja „Prawo drogowe news” ma jego tekst. Dziennikarze dostali od niego e-mail. Zresztą, z tą redakcją współpracuje nie od dziś, na portalu pojawiało się wiele jego opinii.

Napisaliśmy do biegłego SMS – zapytaliśmy, czy nadal uważa, że dziennikarze opublikowali w sieci jego tekst bez jego zgody.

Po tych pytaniach Marcin Kukawka przysłał nam oświadczenie. Przyznał, że wysłał redakcji link do swojego tekstu. Według jego ostatniej wersji – swój tekst na własnej stronie zmieniał i dopisał kilka uwag, które miały uczynić jego myśl bardziej precyzyjną. Jego zdaniem dziennikarze zdążyli opublikować wersję sprzed poprawek, a nie finalną.

W tej wersji wydarzeń jest jednak pewna luka – dlaczego Marcin Kukawka nie przesłał redakcji właściwej wersji, tylko polecił skasować swój tekst. I gdzie podziała się ta prawdziwa wersja, skoro miała być na jego stronie internetowej?

Łukasz Zboralski

Poniżej publikujemy pełną wersję oświadczenia Marcina Kukawki w tej sprawie:

„Faktem jest, że do redakcji news@prawodrogowe.pl wysłałem link do artykułu opublikowanego na prowadzonej przeze mnie stronie, a nie treść artykułu w pliku. Wyraziłem zgodę na udostępnienie linku do artykułu. Artykuł został skopiowany (a nie udostępniony) i opublikowany przez news@prawodrogowe.pl, później udostępniony m.in. przez brd24.pl. Nie wiem dokładnie kiedy treść została skopiowana z mojej strony, ale w międzyczasie (zanim artykuł stał się popularny) zmieniłem jego treść, dopisując dodatkowe kilka uwag. Miało to na celu precyzyjne przekazanie mojej idei. Obawiałem się, że wiele osób może nie zrozumieć tego, co chciałem przekazać. Niestety nie zwróciłem uwagi na to, że opublikowana została pierwotna wersja artykułu, a nie finalna, która lepiej wyrażała moją opinię w tej sprawie.
Kiedy się zorientowałem poprosiłem o usunięcie tekstu redakcję news@prawodrogowe.pl i tak się stało. Nie widzę w tym nic złego. Również Państwa poprosiłem o usunięcie linku do tekstu, którzy przestał istnieć.
W kwestii merytorycznej artykułu moje stanowisko pozostaje bez zmian. Podtrzymuję swoje stanowisko, ale chciałbym aby zostało ono dobrze i jednoznacznie zrozumiane. Nie zależało mi na rozgłosie lecz na przekazaniu opinii publicznej moich spostrzeżeń po bardzo przykrym okresie świąteczno-noworocznym kiedy to w Polsce zginęli piesi na drogach.

Chciałbym wyraźnie podkreślić, że:

1.       Dochodzi do zbyt wielu wypadków z udziałem niechronionych uczestników ruchu i konieczne jest poszukanie skutecznego rozwiązania tego problemu

2.       Jestem instruktorem nauki jazdy i pełnię również funkcję biegłego sądowego w dziedzinie wypadków drogowych. Nie rozumiem skąd czytelnicy wyciągnęli wnioski, że uczę przyszłych piratów drogowych oraz, że opiniuję w sposób niefachowy. Niniejszym oświadczam, że prowadzę szkolenie kandydatów na kierowców w sposób całkowicie zgodny z obowiązującym stanem prawnym, a opinie wydaje w zgodzie z posiadaną wiedzą fachową, stanem prawnym i własnym sumieniem.

3.       Z całą pewnością wszystkim bliskim mi osobom oraz obcym, którzy chcą wysłuchać mojej porady, będę rekomendował aby nie wchodzić na przejście dla pieszych przed nadjeżdżające pojazdy do czasu całkowitej pewności, że WSZYSCY kierujący zwrócili uwagę na pieszych

4.       Wciąż będę twierdził, że w zdecydowanej większości sytuacji pieszy z dużo większej odległości widzi nadjeżdżający pojazd niż kierujący pojazdem ma możliwość zauważyć pieszego. W mojej ocenie myślą przewodnią zasad ruchu drogowego było spowodowanie aby wszyscy uczestnicy ruchu byli możliwie bezpieczni. Uważam, że w dzisiejszych czasach, bezgraniczne przekonanie pieszych o pierwszeństwie na przejściach w stosunku do pojazdów jest niestety często zgubne dla nich samych.

5.       Jestem zdania, że należy bezwzględnie karać każdego kierującego, który ignoruje pieszych lub powoduje jakiekolwiek sytuacje niebezpieczne. Chciałbym jednak, aby ta kara była nakładana na skutek dostrzeżenia sytuacji przez odpowiednie organy czy osoby, a nie po zdarzeniach z udziałem pieszych na drodze.

Mam nadzieję, że moje wyjaśnienie będzie wystarczające. Jestem gotów jeszcze raz przestawić treść artykułu, ale potrzebuję czasu aby tak ubrać w słowa moje myśli, aby nikt nie miał wątpliwości co do przekazywanej idei. Jednocześnie oświadczam, że od wielu lat moja współpraca z news@prawodrogowe.pl przebiegała na bardzo dobrych warunkach i chciałbym aby ta sytuacja w żaden sposób tego nie zmieniła. W mojej ocenie doszło do nieporozumienia, które w zasadzie wpłynęło tylko na niezrozumienie mojego przekazu przez odbiorców, czego chciałem uniknąć.

Od blisko 18 lat czynnie zajmuję się tematyką BRD i uważam swoje poglądy za bardzo wyważone, zaś na najważniejszym miejscu stawiam takie kształtowanie zasad ruchu drogowego aby poszkodowanych nie było!”