Connect with us

Społeczeństwo

Podczas pandemii kierowcy przyspieszają. W Polsce rośnie ciężkość wypadków

Przez ograniczenia z powodu pandemii koronawirusa na drogach spadł ruch. Puste ulice prowokują jednak ludzi do szybszej jazdy – odnotowują to m.in. Brytyjczycy i Duńczycy. W Polsce wypadków ubyło, ale ich skutki stały się cięższe, prawdopodobnie również przez nadmierną prędkość

Opublikowano

-

Przez ograniczenia z powodu pandemii koronawirusa na drogach spadł ruch. Puste ulice prowokują jednak ludzi do szybszej jazdy – odnotowują to m.in. Brytyjczycy i Duńczycy. W Polsce wypadków ubyło, ale ich skutki stały się cięższe, prawdopodobnie również przez nadmierną prędkość

35-letni mężczyzna zginął 26 marca we Wrocławiu, gdy osobowym peugeotem uderzył w latarnię. Według policji przyczyną wypadku była nadmierna prędkość Fot. Policja

Wielu Europejczyków, w tym Polaków, przez pandemię musiało zostać w domach. Dzieci nie chodzą do szkół, dorośli nie chodzą na imprezy i wydarzenia, często też pracują z domów. Drogi i ulice wydają się prawie puste. I tak rzeczywiście jest. Bo – jak zmierzyła w dniach 16-22 marca Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad – ruch na drogach krajowych zmalał od 25 proc. w dni powszednie nawet do 55 proc. w niedzielę.

Brytyjczycy i Duńczycy obserwują wzrost pędzących

Pusta droga prowokuje wielu kierowców do szybszej jazdy. To psychologiczny mechanizm. Zaobserwowano go już podczas pandemii w Danii. Tamtejsza dyrekcja dróg wskazała, że odsetek kierowców, którzy w dużych miastach przekraczają dozwolone prędkości wzrósł o 10 punktów procentowych. Duńczycy zauważają, że w miastach jest to szczególnie niebezpieczne, gdyż jazda zaledwie o 10 km/h więcej niż dopuszczalna prędkość jest wielkim zagrożeniem dla niechronionych uczestników dróg (w Polsce dopiero dopracowaliśmy się projektu nowelizacji, który ujednolici dopuszczalną prędkość w miastach do 50 km/h w dzień i w nocy).
Duński minister transportu Benny Engelbrecht wezwał kierowców do większej odpowiedzialności i wykazaniem się poczuciem wspólnoty z innymi. Zaznaczył, że w czasie pandemii policja nie zrezygnuje z prowadzenia kontroli drogowych w tym zakresie.

Podobne obserwacje mają też Brytyjczycy. Policjanci z wielu miejsc raportowali o pojawieniu się kierowców, którzy radykalnie przekraczali limity prędkości. Funkcjonariusze z hrabstwa Greater Manchester donosili o kierowcach jedżących 75 mph tam, gdzie obowiązuje ograniczenie do 30 mph. Policja z Kentu twierdzi, że spotyka się z „całkowicie niedopuszczalnymi prędkościami” sięgającymi 130 mph.

Polska – wypadków mniej, ale ofiar nie ubyło tak dużo

Nie wiemy, czy na polskich drogach kierowcy też przyspieszyli – nikt tego nie zmierzył, ani nie podał takich danych. Możemy jedynie przyjrzeć się liczbom wypadków, rannych i ofiar śmiertelnych. Te oczywiście będą jedynie pewną sugestią, bo to na razie informacje dzienne podawane przez policję (w nich nie będą więc odnotowane wszystkie zgony po wypadkach – bo część ciężko rannych może jeszcze umrzeć w szpitalach i tych policja uwzględni dopiero w raporcie rocznym), w dodatku porównanie tydzień do tygodnia nie musi też nawet pokazywać tendencji.

Zaglądając jednak w policyjne odnotowania można zauważyć, że w tygodniu, pod koniec którego wprowadzono dopiero stan epidemiczny w Polsce – a więc w dniach 9-15 marca – dane kształtowały się następująco:
406 – liczba wypadków
453 – liczba rannych
37 – liczba ofiar śmiertelnych

Tydzień później (16-22 marca) wypadków drogowych odnotowano już znacznie mniej:
236 – liczba wypadków
265 – liczba rannych
31- liczba ofiar śmiertelnych

Podobnie wyglądało to i w następnym tygodniu (23-29 marca), w którym obowiązywały już restrykcje i drogi zrobiły się bardziej puste:
207 – liczba wypadków
206 – liczba rannych
33 – liczba ofiar śmiertelnych

Dodajmy do tego, że w roku 2018 (bo Komenda Główna Policji do dziś nie przedstawiła raportu o wypadkach za rok ubiegły) w marcu średnio tygodniowo wydarzało się 497 wypadków, w których rannych zostawało ok. 598 osób, a umierały średnio 42 osoby.

Dane z tygodni po wprowadzeniu restrykcji związanych z pandemią wskazują na zmniejszenie się tygodniowej liczby wypadków o połowę i zmniejszenie liczby rannych w wypadkach również o połowę. Tymczasem liczba ofiar śmiertelnych nie zmniejszyła się tak radykalnie. Nie odbiega też ona mocno od średniej tygodniowej liczby ofiar śmiertelnych w marcu 2018 r.

Uprawnionym jest więc podejrzenie, że w okresie restrykcji związanych z pandemią ciężkość wypadków drogowych w Polsce znacznie wzrosła. Jedynym prawdopodobnym powodem – bo zgodnie z trendem obserwowanym już i odnotowanym w Europie – może być wzrost prędkości przy których dochodzi do wypadków. Przy większych prędkościach szanse na przeżycie wypadku znacznie maleją.

Zatem w obliczu pandemii, gdy teoretycznie moglibyśmy liczyć na mniejszą liczbę zgonów z powodu wypadków drogowych, możemy niestety notować tylko niewiele mniej ginących ludzi. To powinno być już dziś wskazówką do działań dla Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które nadzoruje policję oraz Ministerstwa Infrastruktury, w którym działa Krajowa Rada BRD. Do kierowców powinien popłynąć jasny sygnał, a policja powinna donosić o działaniach nadzorczych.
To o tyle istotne, że prawdopodobny szczyt pandemii koronawirusa dopiero przed nami. I miejsca na szpitalnych oddziałach intensywnej opieki medycznej będą na wagę złota.

Łukasz Zboralski