Connect with us

Badania

Naukowiec ujawnił „efekt kangura”. Po postawieniu fotoradaru wzrasta liczba wypadków w miejscach od niego oddalonych

Naukowiec London School of Economics zbadał, jak na otoczenie dróg wpływają fotoradary. Odkrył, że po postawieniu fotoradaru wzrasta liczba wypadków w miejscach oddalonych od niego o pół kilometra i więcej

Opublikowano

-

Naukowiec London School of Economics zbadał, jak na otoczenie dróg wpływają fotoradary. Odkrył, że po postawieniu fotoradaru wzrasta liczba wypadków w miejscach oddalonych od niego o pół kilometra i więcej

Fotoradar

Gdyby Wielka Brytania zainstalowała 1 tys. nowych fotoradarów uratowałaby 190 osób i zaoszczędziła 21 mln funtów – wynika z badania naukowca z London School of Economics. Fot. Cezary Piwowarski/CC-BY-3.0

To opracowanie, opublikowane pod koniec 2017 roku, pokazuje, że fotoradary mają też swoje ciemne strony. Cheng Keat Tang z London School of Economics zbadał efekty instalacji fotoradarów w 2,5 tys. miejsc w Anglii, Szkocji i Walii. W swoim projekcie porównywał liczbę kolizji, wypadków, rannych i ofiar śmiertelnych w konkretnych miejscach przed instalacją fotoradaru i po niej.

Wyniki pokazują, że dzięki zainstalowanemu na drogach sprzętowi udaje się uniknąć kolizji i poważniejszych wypadków, ratować życie i zdrowie uczestników ruchu drogowego. Badania Cheng Keat Tanga pokazały, że w miejscach, w których zainstalowano fotoradary liczba wypadków spadła między 17 a 39 proc.  W kategorii drobnych urazów wśród uczestników ruchu badacz zauważył spadek między 17 a 28 proc. Jeszcze większy był on w kategorii wypadków śmiertelnych (między 58 a 68 proc.). Poważne obrażenia spadły między 28 a 55 proc.

Mniej wypadków przy słupie, ale więcej po kilometrze

Naukowiec z London School of Economics sprawdził jednak również, co dzieje się nie tylko w miejscu, gdzie zainstalowano sprzęt do pomiaru prędkości, ale też w odległości kilkuset metrów wokół niego. Doszedł do wniosku, że urządzenia te odnoszą skutek w obszarze 500 metrów od miejsca ich instalacji. Kierowcy wiedząc, że w danym miejscu dokonywany jest pomiar prędkości zwalniają chcąc uniknąć mandatu. Kiedy miną radar przyspieszają – badacz nazwał to zjawisko efektem kangura. Powoduje ono, że kolizje i wypadki przenoszą się po prostu w inne miejsce, oddalone od punktów pomiaru prędkości o co najmniej 500 metrów.

Czy więc fotoradary naprawdę mają sens? Badacz z London School of Economics odpowiedział w swojej analizie na to pytanie. Zestawił redukcję wypadków w miejscu oddziaływania fotoradarów i wzrost zdarzeń w oddaleniu od miejsca instalacji. Okazało się, że fotoradar warto instalować, bo w sumie redukcja wypadów nadal jest większa niż bez urządzenia.
– Chociaż badanie wykazało niewielki wzrost liczby wypadków z dala od kamer, ogólne zmniejszenie liczby wypadków drogowych i zgonów wokół kamer przewyższa ten wzrost – napisał Cheng Keat Tang. Obliczył też, że zainstalowanie 1 tys. nowych fotoradarów każdego roku zredukuje liczbę kolizji drogowych o 1130, sprawi że 330 osób dozna lżejszych a nie poważnych obrażeń i uratuje życie 190 osobom. Naukowiec obliczył też, że instalacja sprzętu przyniosłaby korzyści finansowe w wysokości 21 mln funtów.

Można się pozbyć efektu kangura?

Brytyjski badacz w swoim raporcie podkreśla, że decydenci mogliby wpłynąć także na zniwelowanie efektu kangura. By to zrobić musieliby według niego inwestować w coraz to nowocześniejszy sprzęt do pomiaru prędkości, instalować coraz to nowsze prototypy kamer. Jego zdaniem konieczne jest rozwijanie technologii kamer o zmiennej prędkości (np. kilka radarów umieszczanych na suwnicach i pozwalających na monitorowanie każdego z pasów ruchu – z możliwością zdalnego ustawiania prędkości, którą kontrolują) i mobilnych fotoradarów – wykonujących tę samą pracę, co instalowane na naszych drogach radary, ale wymuszające jazdę z przepisową prędkością na znacznie większym obszarze.

Te uwagi powinny zostać zauważone w Polsce – niebawem bowiem na polskich drogach zainstalowane zostaną nowe fotoradary. Kupi je za unijne pieniądze Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym. Poprzednie polskie instalacje trudno uznać za udane – na drogach stanął sprzęt wmurowany na słupach. Mimo zmian w budowie dróg i zmian w przepływie ruchu czy samym bezpieczeństwie, tych urządzeń nie da się przestawić po czasie w inne miejsca, w których przydałyby się bardziej. Jak będzie teraz?

Agnieszka Niewińska