Connect with us

Filmy

Ten rowerzysta nie musi jeździć w kasku. I tak nie ma czego chronić

Opublikowano

-

Lubuska policja złapała rowerzystę, który „skrócił sobie drogę do domu” jadąc po drodze ekspresowej

Droga ekspresowa to taka trasa, gdzie pojazdy mogą rozpędzać się do 120 km/h (oprócz dziwolągów, którymi są drogi ekspresowe jednojezdniowe – tam można mniej. Nie podamy, zróbcie sobie prywatny konkurs „najlepszy kierowca” i sprawdźcie, czy wiecie). Przy czym w Polsce, gdzie wciąż mało kierowców zaprząta sobie głowę znakami i przepisami, często są to prędkości dużo wyższe.

Mają tam prawo jeździć tylko pojazdy samochodowe. A pojazdy samochodowe to samochody, ale także motocykle (nie pytajcie, dlaczego, tak sobie wymyślili w Ministerstwie Infrastruktury i tak jest od wieków, amen). Bo pojazdy samochodowe to pojazdy silnikowe, rozpędzające się szybciej niż 25 km/h – przy czym przy tak wadliwej definicji trzeba było napisać mnóstwo wyjątków. Zatem wszystko to pojazdy samochodowe, ale nie ciągnik rolniczy, nie motorower, nie pojazd szynowy, nie hulajnoga elektryczna. Ale quad już tak, jak można go rozpędzić więcej niż 25 km/h. Dziwne? Dziwne, ale kto by tam sobie tym głowę zawracał. W ministerstwach mają ważniejsze rzeczy niż po ludzku od początku napisać Prawo o ruchu drogowym.

W skrócie można zapamiętać tak: na drogę ekspresową czy autostradę nie może wjechać furmanką, traktorem, motorowerem, walcem czy wreszcie hulajnogą elektryczna lub rowerem. I tyle.

Jeden pan w Lubuskiem jednak uważał inaczej.

Policjanci złapali niedawno tego rowerzystę pedałującego trasą S3 między węzłami Międzyrzecz Północ, a Skwierzyna Zachód. Planował tak sobie popedałować 20 km, bo tak miał bliżej do domu, a „zależało mu na czasie” (na życiu mniej). Policjanci najpierw asystowali go do bezpiecznego miejsca, gdzie mógł opuścić trasę ekspresową, a potem wpisali mu mandat. Zgodnie z nowym taryfikatorem dostał za to 250 zł.

ai