Czy da się zrobić tak skrzyżowanie, żeby wszyscy wpadali na wszystkich? Da się. Zrobiono tak w Warszawie. I ponieważ źle działa, zrobiono to w innym miejscu ponownie
W stolicy przy stacji metra Młociny, Warszawski Zarząd Dróg tak zaplanował skrzyżowanie, że na wysepce o szerokości dwóch kroków, skrzyżował ze sobą ruch pieszych i rowerzystów. Wszyscy tam chodzą jak we mgle i każdy każdemu przeszkadza.
Tymczasem – jak pokazał Warszawski Alarm Smogowy – nie był to chyba wypadek przy pracy, tylko jakiś trend. Bo taką samą potworną organizację ruchu wykonano właśnie na ul. Sokratesa. Przypomnijmy – ta ulica została przebudowana, gdy doszło do głośnego wypadku, w którym pędzący BMW mieszkaniec tej ulicy zabił pieszych. Uznano wówczas, że dwa razy po dwa pasy i długie proste to nie jest odpowiednia organizacja dla osiedlowej ulicy z przejściami dla pieszych.
Jednak przebudowa mogła pójść lepiej. „Możesz ubrać drogowca w mundurek udawanego burmistrza rowerowego, ale on nadal pozostaje drogowcem i myśli, jak drogowiec. Samochodzik first. Projektują te buble ludzie, którzy rowerem jeżdżą tylko w parku i tylko w lipcowe niedziele, więc nie mają pojęcia o tym, jak prawdziwie miejska, nierekreacyjna infrastruktura rowerowa powinna wyglądać” – skomentował Warszawski Alarm Smogowy.
ai