Rozmowy i opinie
Elektryczna hulajnoga próbą kompetencji ustawodawcy
Opublikowano
4 lata temu-
przez
luzMinisterstwo mydli oczy. Zapisany w prawie wyjątek dopuszczający jazdę elektryczną hulajnogą po chodniku nie będzie się niczym różnił od dzisiejszej reguły

Wojciech Kotowski, ekspertem ds. prawnych aspektów wypadków drogowych w kancelarii adwokackiej Pomorski w Warszawie Fot. arch. prywatne
Nie ma potrzeby przekonywania, bowiem to aż nadto oczywiste, że podstawową powinnością ustawodawcy jest zapewnienie warunków gwarantujących pełne bezpieczeństwo w drogowym ruchu pieszych na chodniku. Oni są gospodarzami tego obszaru i mają pełne prawo swobodnego, nieskrępowanego poruszania się bez zastanawiania, czy za chwilę nie najedzie na nich miłośnik szybkości na e-hulajnodze, wzorem tego „bohatera”, który na ul. Krakowskie Przedmieście potrącił słowacką turystkę. A jaki przy tym był dumny ze swego czynu, podbudowany jeszcze pochwałą ze strony policjanta z drogówki, którą w rzeczy samej było ukaranie faktycznie pokrzywdzonej kobiety mandatem karnym.
Jak już wspomniano w portalu brd24, trzy miesiące temu jadący elektryczną hulajnogą po chodniku był traktowany jak pieszy. Wobec tego funkcjonariusze Policji nie reagowali nawet wówczas, jeżeli elektryczna hulajnoga mknęła chodnikiem z prędkością 28 km/h, oczywiście nie sama, lecz ze stojącym na niej pozbawionym wyobraźni kierującym. Na szczęście ten absurd myślowy uległ eliminacji, zbyt powolnej wprawdzie, lecz skutek jest najważniejszy. Osobiście kieruję się fundamentalną zasadą: tłumaczyć. Jeżeli jednak proces myślowy odbiorcy jest zbyt powolny, wówczas uruchamiam maksymę verba wolant scripta manent (słowa ulatują, pismo pozostaje) i zaczynam pisać dla szerokiego odbiorcy. Skutek z reguły jest prędzej czy później osiągany, widać to na przykładzie e-hulajnogi. Wreszcie oficjalnie uznano, że jadący nią po chodniku jest kierującym pojazdem. Sukces!
Hulajnoga to nie rower
Okazuje się jednak, że radość jest przedwczesna. Spoglądając na projekt (30 lipca 2019 r.) zmian w ustawie – Prawo o ruchu drogowym (PRD), z urządzeniami transportu osobistego (UTO) w roli głównej, ręce całkowicie opadają. Aż roi się od kuriozalnych rozwiązań. Pierwszym jest utopienie w UTO e-hulajnogi, która jako pojazd powinna znaleźć odrębne miejsce w PRD, wzorem roweru, lecz w kontekście statusu, nie zaś podobieństwa. Porównać e-hulajnogi z rowerem żadną miarą niepodobna. I nie chodzi tu o wygląd, czy konstrukcję, lecz w ścisłym znaczeniu właściwości. Mianowicie, możliwości w zakresie gwałtownego przyspieszenia są nieporównywalnie większe od roweru (rowerzysta musi użyć dużego wysiłku, aby osiągnąć prędkość 30 km/h), a także niestabilność, podatność na wywrócenia, w przeciwieństwie do roweru.
Kolejna kwestia to niekonsekwencja w uprawnieniach. Rower jako bezpieczniejszy od e-hulajnogi – na jezdnię (chodnikiem tylko wyjątkowo), a e-hulajnoga, która stanowi wyjątkowe zagrożenie dla pieszych utrzyma się, jak dotychczas, na chodnikach. Zgodnie bowiem z założeniem projektodawcy kierujący e-hulajnogą będzie mógł korzystać „wyjątkowo” z chodnika szerokości najmniej 2 m., jeżeli w pobliżu nie ma drogi rowerowej, pasa ruchu dla rowerów, a na jezdni dopuszczony jest ruch z prędkością powyżej 30 km/h. Projektodawca mydli oczy przekonując w uzasadnieniu zamysłu, że dopuszcza ruch e-hulajnogi na jezdni. Jednak spójrzmy prawdzie w oczy – ile mamy dróg z ograniczeniem do 30 km/h? Śladowe liczby, chyba, że ustawodawca ograniczy do tej prędkości ruch w mieście. Pobożne życzenie z natury rzeczy nierealne. Tak więc „wyjątek” jazdy e-hulajnogą po chodniku, nie będzie się po uchwaleniu zmian w projektowanym kształcie różnił od obecnej reguły.
Jak już jesteśmy w obszarze kształtowanej niekonsekwencji, zwróćmy uwagę na niedostrzegalny przez kierującego e-hulajnogą przepis, który ma go obowiązywać. Chodzi mianowicie o jazdę chodnikiem powoli i ustępowanie miejsca pieszym. Dlaczego niedostrzegalny? Utopiony bowiem w adresowanym do rowerzystów art. 33 ust. 6 p.r.d. Nikt dotychczas nie uczytelnił precyzyjnie określenia „powoli”. W moim przekonaniu jest to prędkość nie większa od 7 km/h (ok. 2 m/s), a więc zbliżona do szybkiego kroku pieszego. Powinna być w przepisach określona dla obu pojazdów (roweru i e-hulajnogi) poruszających się chodnikiem. Oponenci zapewne zapytają- a jak ją zweryfikować? Jest to niewątpliwie trudne, ponieważ sami kierujący będą faktyczną prędkość jazdy ukrywać, zwłaszcza wówczas, gdy staną się sprawcami badanego wypadku najechania na pieszego. Jednak w tym zakresie nie ma obaw, wszak badając zdarzenie na podstawie powypadkowego stanu, z jej ustaleniem sobie poradzę.
Wpuszczenie UTO na chodniki to brak szacunku dla pieszych
Kolejna nieprecyzyjna dyspozycja dotyczy określenia „ustępuje miejsca pieszemu”. Stoję na stanowisku, że w przepisach dotyczących zarówno rowerzysty, jak i kierującego e-hulajnogą powinno być zawarte określenie ustępuje pierwszeństwa pieszemu. Zgoda, jeżeli jedzie e-hulajnogą po chodniku i widzi pieszego, niezależnie od tego jakim torem on idzie, musi go ominąć. Wówczas powiemy – ustąpił miejsca. Jednakże to określenie nie obejmuje sytuacji, w której kierujący e-hulajnogą (dotyczy to także rowerzysty) dojeżdża do przecięcia chodników, a więc jeden z nich jest zasłonięty budynkiem. W tej sytuacji ma w rzeczy samej obowiązek ustąpienia pierwszeństwa pieszemu, który wychodzi zza budynku. Co zatem powinien uczynić dla realizacji powinności? Ma bezwzględny obowiązek zwolnienia, a zatrzymania wówczas jeżeli tylko ten rodzaj manewru pozwoli mu na stwierdzenie obecności pieszego. Takiemu pieszemu ustępuje pierwszeństwa, nie zaś miejsca.
Odrębną kwestię stanowią zaprojektowane rozwiązania dotyczące faktycznych UTO (elektryczne deskorolki, twory samopoziomujące, mogą też pojawić się elektryczne wrotki, poduszkowce, etc.). Dopuszczenie do ruchu na chodniku któregokolwiek z tych urządzeń z natury rzeczy przeznaczonych do zabawy, to – moim zdaniem – zwyczajny brak wyobraźni, a przede wszystkim brak szacunku dla pieszych.
Projektodawca już zdołał wykazać się niekompetencją. Nie można (jak praktyka niejednokrotnie pokazuje) liczyć, że konsultacja społeczna przyniesie oczekiwane przez społeczeństwo rezultaty i przed wniesieniem pod obrady Sejmu cokolwiek w projekcie zostanie zmienione. Pozostanie nadzieja, że ustawodawca rozpozna projekt kierując się w rzeczy samej rozsądkiem.
Gdyby jednak projektowane kuriozum przedostało się do ustawy, wówczas niewątpliwie statystyka wypadków zostanie „wzmocniona”. W tym stanie rzeczy pokrzywdzeni piesi – tych wszakże będzie najwięcej – niezależnie od policyjnych rozstrzygnięć będą mogli liczyć na moje wsparcie merytoryczne wzorem ochrony praw turystki słowackiej. Chciałbym w tym zakresie zmierzyć się z twórcami błędnych rozstrzygnięć.
Wojciech Kotowski
Autor jest ekspertem ds. prawnych aspektów wypadków drogowych
Artykuły, które mogą Cię zainteresować
WESPRZYJ NASZĄ PRACĘ

Kierowca w Warszawie wykonał manewr PIT. Choć nawet nie zdawał sobie z tego sprawy

„K**wa!, przepisy j***ne!”. Piesi nieprzechodzący denerwują kierowców

Kierowca nie zauważył pieszego. Ty też go nie zobaczysz. Dlaczego?

Książka Sobiesława Zasady zepsuła kierowców w Polsce. Dziś powinni się jej wystrzegać

Pieszy miał kamizelkę odblaskową, a kierowca ciężarówki i tak mu nie ustąpił na przejściu
