Connect with us

Rozmowy i opinie

Jacek Grunt-Mejer, UW: instrastruktura – to jedyny sposób na pijanych kierowców

Skala interwencji i doniesień medialnych sprawia, że pijani kierowcy są wymieniani jako jedna z najczęstszych przyczyn wypadków drogowych w Polsce. Jednak tak nie jest – pisze psycholog transportu Jacek Grunt-Mejer

Opublikowano

-

Bezpieczeństwo w ruchu drogowym to temat, który obrósł w Polsce różnymi mitami. Jednym z problemów, które są przedstawione w mediach w sposób nieadekwatny, jest wpływ alkoholu na prowadzących pojazdy. Skala interwencji i doniesień medialnych sprawia, że pijani kierowcy są wymieniani jako jedna z najczęstszych przyczyn wypadków drogowych w Polsce. Jednak tak nie jest – pisze psycholog transportu Jacek Grunt-Mejer

Jacek Grunt-Mejer, psycholog transportu z UW. Fot. Facebook

Jacek Grunt-Mejer, psycholog transportu z UW. Fot. Facebook

Po pierwsze, osoby będące pod wpływem alkoholu to około 10% uczestników wypadków (15% wśród śmiertelnych). Nie oznacza to jednak, że – jak sugerują niektórzy politycy – „należy podnieść dopuszczalne limity zawartości alkoholu we krwi do jednego promila, skoro większość wypadków powodują trzeźwi”. Badania psychologiczne pokazują, że zachowania człowieka, który jest pod znaczącym wpływem alkoholu (1 promil) siedmiokrotnie zwiększają ryzyko wypadku. Takie osoby mają znacząco zmniejszony obszar widzenia peryferycznego, dłużej dostosowują się do zmian w natężeniu światła (reakcja na oślepienie światłami drogowymi), dużo wolniej wykonują zadania wymagające podzielności uwagi, podejmują bardziej ryzykowne decyzje na drodze. Wielokrotnie zwiększone ryzyko uczestnictwa wypadku wynika też bezpośrednio ze statystyk policyjnych. W 2013 roku policja skontrolowała na obecność alkoholu we krwi prawie 9 mln kierowców. Przekroczenie limitu stwierdzono u ponad 160 tysięcy z nich. Stanowi to zaledwie 1,7% kierowców. Widać więc, że mamy znaczącą, prawie 6 krotną nadreprezentację osób pod wpływem alkoholu w grupie osób, które uczestniczyły w wypadkach (gdzie – przypomnę – stanowią ponad 10%).

Podsumowując: Wpływ spożycia alkoholu na zachowania kierujących jest udowodniony, negatywny i bardzo znaczący. Także skutki wypadków z udziałem pijanych są tragiczniejsze. Natomiast są inne zachowania, nie związane ze spożyciem alkoholu, które w dużo większym stopniu wpływają na bezpieczeństwo w ruchu drogowym.

Po drugie, warto zastanowić się nad – wydawałoby się – dość oczywistym faktem, że spożycie alkoholu samo w sobie nie powoduje wypadku. Jeśli dochodzi do wypadku to zawsze muszą pojawić się jakieś inne okoliczności – najczęściej jest to nadmierna prędkość lub nieustąpienie pierwszeństwa innemu uczestnikowi ruchu.

Zauważmy, że kampanie społeczne, apele w mediach czy akcje policji nie likwidują problemu – codziennie policja łapie setki kierowców prowadzących samochody po spożyciu alkoholu. Codziennie kilkunastu pijanych kierowców powoduje wypadek. Dlaczego w Europie zachodniej jest bezpieczniej, mimo że wcale nie pije się tam szczególnie mniej niż w Polsce?

Zastanówmy się jak wygląda typowy wypadek z udziałem pijanego kierowcy. Czy taki kierowca, będzie udawał się w długą podróż? Raczej nie. Udział kierowców zawodowych w grupie pijanych kierowców jest zdecydowanie niższy. Kierowcy, którzy okazjonalnie wybierają się w dłuższe trasy też raczej nie będą pić alkoholu przed podróżą.

Typowy scenariusz to impreza u znajomych lub rodziny, ewentualnie w jakimś klubie lub barze. Na ogół są to krótsze dystanse.

Wyobraźmy sobie zatem, że grupka ludzi wychodzi w nocy z imprezy, na której trochę wszyscy popili i wsiadają do samochodu, żeby pojechać do domu. Za kierownicą siada pijany kierowca. Do przejechania ma niewielki dystans, 5-10 km. Realistyczne?

Zauważmy, że do tego momentu sytuacja może wyglądać tak samo i w Polsce, i np. w Niemczech. Tylko co dzieje się dalej?

W Polsce kierowca rozpędza samochód. Czy to miasto, czy wiejska droga – znaki, ograniczenia prędkości, radary i strach przed nimi, na pijanym kierowcy nie robią takiego wrażenia jak na trzeźwym. Jedzie szybko, bo w Polsce niemal wszędzie fizycznie da się jechać szybko.

Jeśli ma szczęście – dojedzie, nikogo po drodze nie zabijając. Stosunkowo częściej niż na zachodzie jednak szczęścia mieć nie będzie. Gdzie tkwi różnica?

W Niemczech drogi lokalne, miejskie są w większości drogami o ruchu uspokojonym. Tam FIZYCZNIE nie da się jechać szybko, bo są progi spowalniające, podniesione tarcze skrzyżowań, ronda, esowanie toru jazdy, ulice ślepe, dużo skręcania, postawione na jezdni donice z drzewami czy naprzemienne parkowanie. Nawet ulice gdzie nie ma uspokojonego ruchu – „tempo 50”, są wąskie – stosownie do prędkości 50 km/h.

Gdy w Niemczech pijany kierowca będzie w takich miejscach próbował jechać za szybko, infrastruktura szybko mu to uniemożliwi. Albo kolejne wstrząsy samochodu „przypomną” kierowcy o tym z jaką prędkością ma jechać albo kierowca rozbije samochód na którejś z donic, progu, czy zaparkowanym samochodzie, jednak to wszystko stanie się zanim zdąży się rozpędzić. Nawet jeśli doszłoby do jakiejś kolizji, to będzie ona mniej groźna w skutkach, bo prędkość przy jakiej by się zdarzyła, byłaby niższa niż prędkość jaka jest osiągalna dla polskich pijanych kierowców.

Niestety w Polsce taki kierowca nie zatrzyma się na latarni, tylko owinie na niej auto, nie zderzy się z samochodem jadącym z naprzeciwka, tylko się w niego wbije, piesi nie uskoczą, tylko zostaną wbici w budynek.

Poprawę bezpieczeństwa można osiągnąć przede wszystkim odpowiednio kształtując infrastrukturę. To tak naprawdę jedyny sposób na pijanych (i nie tylko) kierowców.

Tekst za zgodą autora z bloga Strefa Piesza