Connect with us

Rozmowy i opinie

Niech rząd po prostu wyceni punkt karny i pozwoli odkupować kierowcy, ile chce. Po udawać

Opublikowano

-

Można – jak minister Janusz Cieszyński – robić z logiki kurtyzanę. Tylko po co? Pozwólmy w Polsce po prostu kierowcom kupować punkty karne. Dajmy spokój z wysyłaniem ich na pogadanki do ośrodków ruchu drogowego
Łukasz Zboralski, redaktor naczelny brd24.pl

Łukasz Zboralski, redaktor naczelny brd24.pl

Nic mnie ostatnio tak nie rozśmieszyło, jak minister cyfryzacji tłumaczący wczoraj w Senacie, że kierowcy zawodowi jeżdżą ostrożnie i popełniają mało poważne wykroczenia, dlatego w ich interesie jest poluzowanie sankcji za łamanie prawa drogowego. Nie żartuję. Janusz Cieszyński naprawdę tak uzasadnił to, że rząd na szybko przed wyborami odkręca śrubę, którą zaledwie w styczniu piratom drogowym przykręcił.

Cieszyński wyznał zresztą, że znów nad ludzkim życiem górę wziął interes firm transportowych. Bo odkręcanie reformy jest na ich prośbę – czyli tak zwane sygnały, z tak zwanego środowiska. Najwyżej trochę ludzi straci nogę czy rękę, ostatecznie mamę, ale przynajmniej biedny spocony wąsacz w kabinie ciężarówki nie będzie się tak stresował, że jadąc jak dureń straci prawo jazdy i pracę.

Dobra władza przed wyborami zatroszczy się więc o zestresowanych tirowców. Pozwoli im po pierwsze chadzać na pogadanki z policjantami do wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego, gdzie przez parę godzin nudzenia się na krześle i za drobną opłatą ok. 500 zł dwa razy do roku skasują sobie w sumie 12 punktów, czyli połowę legalnego limitu. Da im też dodatkowy bonus – dopisany już w Senacie – czyli skróci okres przedawniania się punktów karnych do roku.

Oczywiście tym sprytnym posunięciem dobra władza da odetchnąć też masie zestresowanych, poniżanych i zwalczanych przez lewactwo zwykłych kierowców osobówek, którzy akurat nie mogą nad sobą zapanować i pojadą 100 km/h przez miasteczko, albo po prostu wciąż nie wiedzą, jak jechać zgodnie z prawem (najczęściej nie widzą znaków ograniczenia prędkości, choć doskonale widzą mały telefon przy uchu każdego pieszego).

Panie ministrze Cieszyński, po co te wygibasy? Ja rozumiem, że – jak mawiała moja babka – kto się za psa dał, ten musi szczekać, ale darujmy sobie te dymne zasłony. Uznaliście, że o tysiąc osób mniej zabitych w wypadkach w Polsce rocznie (tak spadło to w 2022 r.) to za dużo i trochę z tego można jednak poświęcić w imię głosów tłuszczy? W porządku. To nie krygujcie się. Po prostu wyceńcie, ile kosztuje jeden punkt karny i pozwólcie kierowcy kupować ile chce. Może nawet BLIK-iem, bo przecież Pan z resortu cyfryzacji, to może i unowocześni procedurę. Leśne dziadki z WORD-ów i komend policji niech dalej dostają od tego dolę, choć już bez pogadanek.

Odwagi. Zbierzecie jeszcze więcej głosów w wyborach. A, że tam ktoś zginie na drodze, to przecież, jak mawiają w Konfederacji – to służy nawet gospodarce.

Łukasz Zboralski