Connect with us

Rozmowy i opinie

Prof. Stanisław Gaca: polskie autostrady są niebezpieczne, bo kierowcom brakuje doświadczenia

Budujemy nowe drogi według dobrych standardów technicznych i to nie infrastruktura powoduje to, że polskie autostrady są relatywnie bardziej niebezpieczne niż te drogi w innych krajach – uważa prof. Stanisław Gaca z Politechniki Krakowskiej, który dla brd24.pl komentuje wyniki najnowszego raportu ETSC

Opublikowano

-

Budujemy nowe drogi według dobrych standardów technicznych i to nie infrastruktura powoduje to, że polskie autostrady są relatywnie bardziej niebezpieczne niż te drogi w innych krajach – uważa prof. Stanisław Gaca z Politechniki Krakowskiej, który dla brd24.pl komentuje wyniki najnowszego raportu ETSC

Prof. Stanisław Gaca, Politechnika Krakowska

Z punktu widzenia człowieka i jego zdolności ogarniania sytuacji na drodze, to limit prędkości na autostradach wynoszący 130 km/h był dużo rozsądniejszy i moim zdaniem jego podniesienie było błędem – uważa prof. Stanisław Gaca, kierownik Katedry Budowy Dróg i Inżynierii Ruchu Politechniki Krakowskiej. Fot. arch.

Polskie autostrady są niebezpieczne, gorzej jest tylko na Litwie – wynika z ostatniego raportu Europejskiej Rady Bezpieczeństwa Transportu (ETSC). Dlaczego jest u nas tak źle?
Prof. Stanisław Gaca, kierownik Katedry Budowy Dróg i Inżynierii Ruchu Politechniki Krakowskiej: – Zaznaczmy, że źle wypadamy pod względem wskaźnika liczby ofiar bądź wypadków na milion pojazdo-kilometrów, a nie w liczbach bezwzględnych. Komentując taki wynik na naszych autostradach na pewno nie doszukiwałbym się przyczyn w infrastrukturze. Bo jednak nasze odcinki autostrad powstają głównie w ostatnich latach i według bardzo dobrych standardów technicznych. Są tylko drobne szczegóły między rozwiązaniami na polskich autostradach i np. niemieckich. Mamy bardzo dobre miejsca obsługi podróżnych, otoczenie i zabezpieczenie na tych drogach. Także, jeśli chodzi o stronę infrastrukturalną, to nie jest główna przyczyna tego stanu rzeczy. W moim odczuciu raczej brakuje nam w Polsce umiejętności jazdy po autostradach. Przy ubogiej sieci autostradowej doświadczenie, którego kierowcy mogą nabywać w jeździe po tego typu drogach, jest stosunkowo małe.

Oczywiście pojedyncze błędy w infrastrukturze się zdarzają np. przypadki niewłaściwego zakończenia barier, czy niewłaściwej konstrukcji osłonięcia podpory wiaduktu, ale to są naprawdę sporadyczne wypadki i to nie odpowiada za to, że wskaźnik związany z liczbą ofiar na milion pojazdo-kilometrów mamy dwukrotnie wyższy niż inne kraje. Jednak większy wpływ na to ma zachowanie człowieka za kierownicą.

Chociaż zaznaczmy też, że ten wskaźnik nie zawsze wyliczany jest w ten sam sposób. Na pewno jeśli chodzi o bezwzględna liczbę ofiar, to wskaźniki są porównywalne i te same. Ale jeśli chodzi już o wypadki, to kraje różnie określają zdarzenia na drodze jako wypadek. Ale nie ma też co ukrywać – relatywnie polskie autostrady są bardziej niebezpieczne niż w innych krajach.

Nie przygotowaliśmy polskich kierowców do jazdy po autostradach?
Tak ostro bym tego nie ujmował. Na autostradzie mamy limit prędkości 140 km/h i część kierowców nie jest przygotowana na jazdę z takimi prędkościami. A jeszcze przy zapowiedzi, że że przy automatycznym nadzorze nad prędkością jest jeszcze tolerancja pomiaru wynosząca 10 km/h, to w praktyce wielu kierowców jedzie z prędkością 150 km/h…

To za dużo?
Tak, zdecydowanie za dużo. Z punktu widzenia człowieka i jego zdolności ogarniania sytuacji na drodze, to limit 130 km/h był dużo rozsądniejszy i moim zdaniem podniesienie limitu było błędem. Są źródła naukowe, które mówią, że 120 km/h jest tą optymalną prędkością z punktu widzenia zdolności panowania nad pojazdem. Oczywiście przy uwzględnieniu wszystkich grup wiekowych kierowców. Bo zaraz na takie słowa mogą zaprotestować młodzi kierowcy, a oni mają jednak dużo większą zdolność jeśli chodzi o szybkość reakcji, przetwarzania informacji…
Z resztą nawet w Niemczech, gdzie nie ma limitu prędkości, jest zalecana prędkość. I to jest właśnie 130 km/h. W miejscu, gdzie dojdzie do wypadku powyżej zalecanej prędkości, kierowca jest współodpowiedzialny za wypadek.

Postulowałby Pan obniżenie limitu na autostradzie w Polsce?
Na to pytanie odpowiem tak: mieliśmy dobry limit.

Czyli przy takich limitach prędkości i wątłym doświadczeniu, to umiejętności kierowców są naszym największym problemem?
Na pewno umiejętności kierowców są tu decydujące. Jakkolwiek nie można wykluczyć, że w jakiś miejscach szczególnych błędy infrastruktury na polskich autostradach też się mogą pojawiać. Ale to jest sporadyczne. Mogę wskazać na jeden taki błąd, który jest już rozwiązywany i usuwany – to problem z odwodnieniem, z zaleganiem wody na niektórych fragmentach. Te zauważone usterki dotyczą starszych odcinków autostrad, są elminowane i na pewno nie to jest decuydujace w bezpieczeństwie. Mamy rosnącą wiedzę o tym problemie – w wielu krajach i w naszych przepisach też zmienia się kąt poprzecznego pochylenia jezdni, żeby woda lepiej odpływała.

Czyli kierowcy po prostu z czasem nabędą tego doświadczenia i nasze autostrady staną się bezpieczniejsze?
Tak, z czasem się przecież uczymy. W niektórych miejscach łącznic i zjazdów na autostradach jest dziś strzałka w prawo i jeszcze mały znak domalowywany z ograniczeniem prędkości do 40 km/h czy 50 km/h. Bo zauważono, że kierowcy nieprzyzwyczajeni do pewnych typów węzłów zbyt szybko wjeżdżali na te łącznice i dochodziło do poślizgów. I to oznakowanie jest już z czasem eliminowane. Staje się zbędne, bo kierowcy mają już taką świadomość.

Okazuje się, że mamy też na autostradach problem z pieszymi. Według raportu ETSC aż 20 proc. ofiar na polskich autostradach to piesi. Trochę to dziwne…
To mogą być też osoby, które w przypadku awarii czy uszkodzenia pojazdu, nie potrafią się zachować na autostradzie. Próbują np. iść poboczem, zamiast przejść za bariery ochronne. Bo owszem, bywało tak np. na autostradzie A4, że piesi sobie skracali przejście między miejscowościami i próbowali przechodzić przez autostradę. Ale nie wierzę, żeby jeszcze zdarzały się takie przypadki. Wobec czego ofiary zidentyfikowane jako „piesi” to raczej kierowcy czy pasażerowie opuszczający pojazd i przemieszczający się po drodze. Ale gdybyśmy ograniczyli liczbę tak ginących osób, to byłby już duży postęp.

Może powinniśmy zaplanować jakąś szeroką kampanię, żeby kierowców nauczyć tych wszystkich rzeczy?
Oczywiście. To jest rola pewnej edukacji. Nawet dotarcie z tą informacją, którą Pan podaje – że na autostradzie jest niebezpiecznie – ma dużą wartość. Bo powszechnie uważa się, że na autostradzie jest bezpieczniej. Bo są bezkolizyjne skrzyżowania, dodatkowy pas do bezpieczniejszego wyprzedzania. Ale część kierowców może być wciąż nieświadoma na przykład tego, jakim ryzykiem jest na autostradzie zachowanie zbyt małej odległości między poprzednim pojazdem, gdy dochodzi do zdarzenia na drodze, albo jakiegoś zatoru. Wypadki na autostradzie statystycznie zdarzają się rzadziej, ale w związku z dużymi prędkościami skutki są tragiczniejsze niż na innych drogach.
Trzeba też zauważyć, że przy szkoleniu kierowców wiele ośrodków nie ma szans przeprowadzić ćwiczenia na autostradzie. Są regiony, które mają daleko do autostrady i na nią z kursantem się nie jedzie. Można zawsze poszukać drogi dwujezdniowej, ale jednak są tam inne warunki – inne prędkości jazdy.

Jest Pan zatem optymistą – będzie lepiej?
Jeszcze raz podkreślę – infrastrukturę mamy na takim poziomie, że powinna wykluczać wypadki. Ale nie zaradzi ona na przykład przypadkom jazdy pod prąd, o których wciąż słyszymy. Kierowca musi mieć świadomość, że jak przejedzie zjazd, to musi jechać do następnego. Potrzeba rzeczywiście szerszej edukacji. Pozostaje więc szansa w człowieku.

rozmawiał Łukasz Zboralski