Internetowe grupy kierowców wysłały list do premiera. Chcą zmiany prawa tak, by rowerzyści na przejazdach rowerowych mieli „zakaz wjeżdżania bezpośrednio przed nadjeżdżający pojazd”. Domagają się więc tego, czego po latach pozbyliśmy się właśnie w sprawie pieszych – możliwości przypisywania im „wtargnięć”. Wiadomo, że przy tym pomyśle pracowali Janusz Popiel zajmujący się poszkodowanymi w wypadkach i biegły sądowy Piotr Krzemień

Łukasz Zboralski, redaktor naczelny brd24.pl
Kilka niszowych stowarzyszeń zajmujących się często krytykowaniem pomysłów poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego i uważających wszystkie zmiany za „ataki” na kierowców, opublikowało list, który skierowało do premiera. Sprawa nie była by warta uwagi, gdyby nie fakt, że ten list autorytetem wsparli (wymienieni w nim w podziękowaniu za pomoc) – Janusz Popiel, zapraszany do mediów jako ekspert w dziedzinie wypadków drogowych i pomocy ich ofiarom oraz biegły sądowy Piotr Krzemień.
Propozycje w liście zamieszczonym na facebookowym profilu „Zmotoryzowani Łodzianie” są bowiem wstrząsające. Grupki kierowców domagają się zmiany prawa i „obowiązków zamontowania przez zarządców dróg znaków pionowych A-7 ( Ustąp pierwszeństwa przejazdu ) i/lub B-20 (STOP) na drogach dla rowerów przy przejazdach rowerowych”.
Po co? Intencje te są jasne. „(…) wnioskujemy o zmianę PoRD, tak aby wprowadzono zakaz wjeżdżania rowerzystów oraz UTO i UWR na przejazdach przez jezdnie, bezpośrednio przed nadjeżdżający pojazd” – czytamy w liście do premiera.
Krótko mówiąc, autorzy tego listu proponują taką zmianę prawa, jaką w sprawie pieszych udało się odkręcić dopiero po kilkudziesięciu latach, i która naznaczyła przejścia dla pieszych krwią wielu ludzi. Nakaz ustępowania pojazdom de facto czyniłby przejazdy rowerowe miejscami oczekiwania na łaskę kierowców. To zupełne pomieszanie porządków. Rowerzyści utraciliby pierwszeństwo. A po wypadkach w takich miejscach można by im łatwo masowo przypisywać „wtargnięcie” – tak samo, jak często czyniono to pieszym potrącanym na pasach.
W oczywisty sposób byłoby to sprzeczne z Konwencją Wiedeńską o ruchu drogowym. I autorzy listu nawet tego nie kryją twierdząc, że „przepisy Konwencji Wiedeńskiej nie sprawdzają się w tym zakresie”.
Trudno nie zauważyć, że proponowanie skrzywienia idei Konwencji Wiedeńskiej w sprawie rowerzystów mogłoby doprowadzić do takich samych tragedii, z jakimi do tej pory borykaliśmy się w sprawie pieszych zabijanych na przejściach. Trudno więc nie odczytać tytułu, jaki listowi nadali jego autorzy – „W TROSCE O BEZPIECZEŃSTWO ROWERZYSTÓW I UŻYTKOWNIKÓW UTO” – jako niezwykle przewrotny. Brzydka to zabawa…
Autorzy pisma twierdzą wskazują, że w prawie brakuje logiki: „Bo dlaczego pieszy, który z natury porusza się wolniej i kierowca ma czas na jego dostrzeżenie, na przejściu ma zakaz wchodzenia bezpośrednio przed pojazd, a rowerzysta (UTO itp.) znajdujący się metr obok na przejeździe może wjechać (co jest złudne, ale taki wniosek wyciąga z przepisów przeciętny czytający) z dowolną prędkością i to bezpośrednio przed samochód”.
I to wskazują słusznie, choć dochodzą do złych wniosków. Faktycznie trzeba z polskiego prawa jeszcze wykreślić „zakaz wchodzenia bezpośrednio przed nadjeżdżający pojazd”. Skoro wreszcie uczyniliśmy prawo adekwatniejszym i kierowca ma ustąpić pieszemu zanim ten wejdzie na pasy, raczej trudno o sytuacje, w której ktoś wejdzie na pasy „tuż przed jadący pojazd”, bo kierowca tego pojazdu powinien obserwować otoczenie przejścia i jechać tak, by jego pojazd w takim momencie był już pojazdem ustępującym pieszemu. Pieszy ma zachować szczególną ostrożność – i to już wyklucza zachowania, w których mógłby sobie zaszkodzić.
Rękę Janusza Popiela i Piotra Krzemienia widać w tym liście. Duch biegłego sądowego bije do mnie np. z tego zdania: „Wnioski nasze podziela zdecydowana większość biegłych sądowych zajmujących się ustalaniem przyczyn wypadków drogowych – niestety ich lobby jest zbyt słabe więc nikt ich nie pyta o zdanie, co też należy zmienić”. Mogę tylko dodać – na szczęście to lobby wreszcie osłabło i nie decyduje już o tym, jak mają wyglądać polskie drogi. Dzięki temu będą bezpieczniejsze.
Rękę Popiela widzę zaś w takim dokończeniu poprzedniej myśli: „O BRD powinni decydować profesjonaliści, a nie media i osoby, które nie miały do czynienia z prawdziwymi postępowaniami sądowymi i fachowym badaniem przyczyn wypadków drogowych”. Po wielu hejterskich wpisach w Internecie pod moim adresem wiem, kim są „media i osoby”, które nie miały rzekomo do czynienia z fachowym badaniem przyczyn wypadków drogowych i nie powinny być wysłuchiwane w tej sprawie.
Jestem przekonany, że taki list do premiera trafi tam, gdzie powinien, czyli do kosza, ostatecznie do niszczarki. Zwracam jednak na niego uwagę, bo przy ogromnych zmianach prawa drogowego, w tym podniesieniu kar, będziemy mieli przez chwilę jeszcze mocny kontratak środowisk, które nie chciałby jeździć po drogach tak, jak należy.
Smutnym jest, że akurat takie grupy zaczęli wspierać ci, którzy jeszcze niedawno jawili się jako osoby zaangażowane w poprawę BRD w Polsce.
Łukasz Zboralski
Tu można przeczytać całość tego listu: