Connect with us

Rozmowy i opinie

Tomasz Tosza: Bóg nie chciał, byśmy kierowali autami

Opublikowano

-

Tytuł jest dla kreacjonistów. Tak naprawdę nie chciała tego ewolucja. Nie dość, że nas do tego nie przygotowała, to jeszcze zastawiła kilka, dramatycznych i śmiertelnych pułapek. A ten felieton kieruję do polityków, którzy kolejny raz podjęli decyzję o zabiciu na przejściach dla pieszych setek osób rocznie. Podjęli decyzję przez zaniechanie zmian

Tomasz Tosza, zastępca dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów w Jaworznie. Fot. archiwum prywatne

Tomasz Tosza, zastępca dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów w Jaworznie. Fot. archiwum prywatne

A teraz skrupulatnie wyjaśnię dlaczego piesi muszą mieć pierwszeństwo nie tylko przy przechodzeniu przez jezdnię, ale również zanim na nią wkroczą.

Najnowsze gry komputerowe, w których świat widzimy oczami bohatera wyposażone są w efekt rozmycia obrazu – motion blur. Twórcy gier odkryli, że dzięki niemu świat jaki widzimy na ekranie jest bardziej realistyczny. Rozmycia na krawędziach ekranu to świat jaki widzimy używając oczu, najczęściej zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy. Ostry obraz w centrum ekranu pozwala zwiększyć ilość wyświetlanych tam szczegółów oszczędzając moc obliczeniową kart graficznych.

Widzimy mózgiem

Dokładnie tak samo postępuje nasz mózg wykorzystując do tego konstrukcję oczu, która wyewoluowała przez setki tysięcy lat, a licząc od pierwszego hominida Lucy, od lat milionów trzech. Sawanna, wyprostowana postawa i dzienny tryb życia sprawiły, że  ewolucja nie musiała inwestować w ten zmysł całej energii. Nasze rozstawione płasko oczy ogarniają świat w 160 stopniach. Ale ostro widzimy w zaledwie kilkunastu procentach tego zakresu. Żeby dojrzeć detale w pozostałej części musimy skierować tam gałki oczne lub zwrócić się całą głową. Banalne. Codzienność. W niczym nam ta niedogodność przeszkadzała, bo duże, zagrażające nam obiekty jesteśmy w stanie ujrzeć kątem oka, zwłaszcza gdy wykonują one ruch. A spojrzenie w stronę zagrożenia, to ułamek sekundy. Podobnie jak reakcja na nie. Ewolucja uznała, że ćwierć sekundy jest rozsądnym kompromisem, by w drodze doboru naturalnego zachować nasz gatunek przy życiu.

Ewolucja na ścieżce optymalizacji naszego widzenia wymyśliła jeszcze jeden, ale zbrodniczy od stu lat mechanizm… Widzimy nie oczami ale mózgiem. Oczy jedynie przekazują dane, które są obrabiane przez mózg zanim zostaną dostarczone naszej jaźni. Odwracając szybko głowę, czyli rozglądając się – obraz jaki widzi nasza jaźń nie jest rozmyty, choć powinien być, tak jak rozmywa się krajobraz za oknem pociągu. Mózg dokonuje operacji wycinania klatek i sklejania obrazów tak, byśmy widzieli całość ostro. Efektem tej przerażającej operacji jest to, że zdarza się, że nie widzimy tego co jest rzeczywistością (naszym mózgiem bawią się autorzy złudzeń optycznych, znikających kropek, wirujących figur etc.).
Rozmawiałem z wieloma kierowcami i każdemu z nich przytrafiło się, że mimo rozglądania się i patrzenia nie widzieli: pieszego, rowerzysty, motocyklisty. Pojawiali się przed maską jak zjawy. Znikąd. Bóg nie chciał byśmy kierowali autami.

Drobiazg warty życia

W krajach Zachodu życie pieszego na przejściu dla pieszych jest kilka razy mniej zagrożone niż w Polsce. Przy czym polscy kierowcy nie są za granicą mordercami pieszych na przejściach. Jest tylko jedna różnica między Polską a Zachodem – oni dali pierwszeństwo pieszemu zanim wejdzie na jezdnię. My – dopiero wtedy gdy na niej jest. Taki drobiazg jest wart życia setek osób rocznie.

Żeby wyjaśnić, jak to działa, potrzebny był wstęp o tym, że na ostro widzimy tylko do przodu, i że w strefie rozmytego obrazu działa na nas tylko ruch. I że nawet rozglądając się nasza jaźń może nie widzieć. Co zatem zmienia w postrzeganiu rzeczywistości przepis, że pieszy ma pierwszeństwo przed wejściem na jezdnię? Wszystko.

Jesteśmy jako gatunek istotami społecznymi. Ewolucja ukształtowała zasady społecznego współżycia i prawo jest jej konsekwencją. Świadomi, że pieszy ma pierwszeństwo przed wejściem na jezdnię, zaczynamy się rozglądać. I to rozglądanie w większości przypadków jest skanowaniem rzeczywistości w trybie ostrym i w taki sposób, że nie gubią nam się klatki. Zmiana przepisu sprawia, że kierowcy zaczynają pieszych w rejonie przejść widzieć. Póki przepis nakazuje ich wypatrywać gdy na pasach już są, to z obrazu giną nam ludzie, którzy na pasy wchodzą. I giną. Zabici energią kinetyczną uderzenia.

Jestem przekonany, że wykonane na zlecenie Ministerstwa Infrastruktury badania zachowań pieszych i kierowców w rejonie przejść dla pieszych wykazały, że kierowcy ignorują pieszych znajdujących się w pobliżu przejścia. A cóż innego mogły wykazać? Nie rozglądamy się, bo nie ma takiego obowiązku. Nic za to nie grozi. A ewolucja nagradza oszczędzanie energii jaką nasz mózg musiałby przeznaczyć na skanowanie przestrzeni w poszukiwaniu pieszych. Jesteśmy jako gatunek leniwi. Po prostu.

Co się stanie po zmianie?

Nie obawiałbym się również tego, że kierowcy z dnia na dzień nie zmienią sposobu zachowania w rejonie przejść dla pieszych. Jestem realistą w kwestii znajomości przepisów przez kierowców – nie znają ich. Nie rozumieją ich. Jeżdżą na wyczucie. Czasami posługując się potoczną wiedzą lub na rozsądek. Telewizja, prasa, internet, poczta pantoflowa – rozniosą ewentualną zmianę w przepisach lepiej niż społeczne kampanie reklamowe. Choć taka też by nie zaszkodziła. Przypomnę, że śmierć każdego pieszego warta jest ponad dwa miliony złotych.

W moim mieście – Jaworznie – zrobiliśmy dużo, żeby infrastruktura niwelowała niedostatki ewolucyjne kierowców i wymuszała bezpieczne zachowania. Ale bez zmiany przepisów o pierwszeństwie pieszych czyli bez wymuszenia na kierowcach, żeby zaczęli się rozglądać i w konsekwencji, żeby zaczęli widzieć pieszych, będzie nam bardzo trudno uniknąć śmiertelnych potrąceń pieszych w przyszłości.

Dlatego znów pozwolę zaapelować o zmianę decyzji o zaniechaniu zmian w zasadach pierwszeństwa. Przykład Zachodu pokazuje, że to oni mają rację. Tam działa splot fizjologii i psychologii, który pozwala ratować setki żyć. My, w Polsce, nie mamy racji. Zmieńmy to.

Tomasz Tosza

Autor jest zastępcą dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów w Jaworznie