Connect with us

Rozmowy i opinie

Tomasz Tosza: wiadomo dlaczego spowolnienie kierowców zmniejsza liczbę wypadków

Opublikowano

-

Człowiek nie jest w stanie dobrze oceniać odległości przedmiotów, gdy przekracza to pewną prędkość. Nie jest też w ogóle w stanie niektórych rzeczy zauważyć. To dlatego kierowcy, którzy jadą za szybko i w kogoś wjeżdżają, mówią prawdę, że zobaczyli ofiarę w ostatnim momencie. Dlatego muszą jeździć wolniej
Tomasz Tosza, zastępca dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów w Jaworznie. Fot. archiwum prywatne

Tomasz Tosza, zastępca dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów w Jaworznie. Fot. archiwum prywatne

Jako krótkowidz z grubymi brylami mam od zawsze świadomość, że bez okularów widzę słabo jako człowiek. Ale porównując swój wzrok z byle ptakiem można popaść w prawdziwe kompleksy. Sokole oko to żadna ściema – ptaki (jako ocalałe dinozaury) mają ten zmysł rozwinięty genialnie. Nie dowiemy się nigdy, jakie zdolności miałyby istoty inteligentne, które wyewoluowałyby z dinozaurów, gdyby ich ewolucyjnej epopei nie zakończył 66 milionów lat temu pewien meteoryt, który łupnął w okolicach współczesnego Jukatanu. Przypuszczam, że z takim wzrokiem, po wynalezieniu samochodów przeciętny egzemplarz myślącego gatunku dinozaura byłby lepszym kierowcą niż dziesięciu Robertów Kubiców, nie ubliżając.

Co my widzimy jako ludzie?

Wdałem się niedawno w dyskusję dotyczącą tego jaka nauka powinna zajmować się przyczynami wypadków drogowych. Dla prostego umysłu wydaje się oczywiste, że jakiś tam rodzaj fizyki z matematyką, żeby obliczyć przyspieszenia, opóźnienia, trajektorie, etc. Błąd. Tak można badać skutki a nie przyczyny wypadków. A może inżynieria? Najlepiej ta związana z transportem? Promienie łuków, kąty widoczności, krzywe przejściowe, klotoidy. Oczywiście, że nie – te nauki mogą wypadkom zapobiegać, choć najczęściej dzieje się tak w sposób nieuświadomiony przez panów inżynierów – stosują oni przepisy i zasady wymyślone przez mądrzejszych od siebie, albo których źródłem były wcześniejsze doświadczenia. Przeciętny projektant nie ma pojęcia dlaczego dochodzi do wypadków drogowych. Nawet jak wydaje mu się, że je ma to tylko mu się wydaje. Ale my ludzie tak już mamy, że dużo rzeczy nam się wydaje.

Przyczyny wypadków mogą wyjaśnić jedynie nauki przyrodnicze i społeczne. U źródła każdego wypadku jest połączenie niedoskonałości ludzkiego ciała, zmysłów i charakteru. A potem jest już tylko bezlitosna fizyka i mordercze energie.

Ale o co chodzi z tym dinozaurzym okiem ptaków? Obrazowo – między naszym okiem, a okiem przeciętnego ptaka jest taka różnica jak między monochromatycznym ekranem nokii 6310 a współczesną retiną albo amoledem i odświeżaniem 120 Hz. Nawet większa – ludzkie oko odświeża obraz z prędkością 15 klatek na sekundę, ptasie – 160 klatek na sekundę.

Dobić jeszcze? My widzimy światło w zakresie od czerwonego do fioletowego (fale o długości 400 do 600 nm) – ptaki od ultrafioletu do podczerwieni (320 do 680 nm) . Świat ma więcej barw dla gadów i ptaków, bo ich oczy mają cztery rodzaje pręcików czułych na różne widma światła. My zdołaliśmy wyewoluować dopiero trzeci, a całkiem spora męskich osobników ma tylko dwa rodzaje pręcików i są daltonistami, podobnie jak ocalały z kosmicznej zagłady dinozaurzej wspólny przodek wszystkich ssaków, który prowadził nocny tryb, życia, żeby go lepiej widzące gadzie drapieżniki nie skonsumowały. Nasze ograniczone mózgi nawet nie są w stanie wyobrazić sobie tej ferii barw jakie widzą ptaki. I to w jakiej rozdzielczości… Cztery razy większej. Nietrudno potem się nie dziwić, że ptasi drapieżca jest w stanie dostrzec z setek metrów niewielki ruch trawy wywołany przez przemykającą mysz. Są ptaki, które widzą w zakresie 360 stopni. A my? 140-160 ledwo i to jako widzenie nieostre. Ostro widzimy kilkanaście stopni.

Ewolucja poradziła sobie z nieostrym widzeniem na krawędziach wyposażając nas w rozbudowane mięśnie gałek. Ptaki ruszają całą głową. My możemy zmusić oczy, żeby się obróciły. I w tym jest defekt projektu naszego ciała, który sprawia, że dochodzi do wypadków drogowych. Kiedy rozglądamy się gałkami świadomie, to ich ruch jest skokowy. Możecie teraz spróbować, jeśli nie mieliście świadomości tego mechanizmu. Pyk, i oko przeskakuje. Żeby uzyskać płynny obrót gałek ocznych musimy na czymś się zafiksować. Chwycić w odległej przestrzeni jakiś punkt i „trzymając” go wzrokiem skręcić głowę. Ale przecież nie o to chodzi przy płynnym rozglądaniu się…

Co ma ruch gałek do wymuszania pierwszeństwa

Na Politechnice Rzeszowskiej naukowcy prowadzili badania dotyczące tego gdzie kierowcy patrzą podczas jazdy. Założyli im okulary z mikrokamerami śledzącymi ruch gałek i wypuścili na trasę. Wzrok fiksował się na planowanym punkcie trasy jazdy w którym pojazd miał się pojawić za siedem sekund. Czym większa prędkość, tym punkt fiksacji był odleglejszy i pole ostrego widzenia węższe – zjawisko znane jako widzenie tunelowe. Kierowcy koncentrowali przy tym wzrok bardziej przy osi jezdni, a nie przy jej krawędzi. Jeśli się nie rozglądali to nie mieli fizycznej możliwości zobaczenia znaków drogowych. I co akurat dość zabawne – przydrożnych reklam, które zaśmiecają nam przestrzeń przy drogach, a są całkowicie nieskuteczne, bo się na nie nie patrzy.

To badanie idealnie pokazało, dlaczego kierowcy nie widzieli pieszych przed przejściami. Jeśli nie musieli na nich zwracać uwagi, to się nie rozglądali. I wjeżdżali w nich bez żadnej reakcji. Zatem kiedy tłumaczyli policjantom, że ich nie widzieli, to mieli rację. Nie widzieli. Kiedy tłumaczyli, że pieszy wtargnął, choćby już schodził z przejścia – to z ich punktu percepcji również mówili prawdę. Oni zapamiętali wtargnięcie na maskę, bo kilkusekundowego procesu przechodzenia pieszego przez jezdnię nie widzieli. Nowe prawo zmieniło zasady rozglądania się. I dlatego mamy spadki zdarzeń na przejściach dla pieszych.

Jestem przekonany, że wadliwy mechanizm skokowego ruchu gałek przy rozglądaniu się odpowiada za dużą część wymuszeń pierwszeństwa. Tu działa inny mechanizm. Odświeżamy oczami obraz piętnaście klatek na sekundę a ruch gałki trwa ułamek sekundy. Co oznacza, że nie jesteśmy w stanie uzyskać faktycznej płynności obrazu. Oczywiście mamy złudzenie występujące w naszej świadomości, że zachowujemy płynność i ostrość widzenia. Nasze mózgi dokonują nadpisywania brakującego obrazu wrażeniem tego obrazu. Przy dużych prędkościach – nienaturalnych dla naszego gatunku, czyli powyżej 30 km/h – w nadpisanym fałszywie, czyli wymyślonym przez mózg obrazie, może nie być pędzącego motocyklisty, rowerzysty, a nawet całkiem sporych pojazdów. Jeśli sprawca wymuszenia przeżyje to najczęściej zeznaje, że nie widział pojazdu. I mówią wtedy prawdę. Ich świadomość widziała pustą, wolną drogę – więc ruszyli.

!!! Jeśli nie chcesz gubić klatek podczas rozglądania się – rób to jak ptaki. Kręć całą głową a nie tylko ruszaj skokowo gałkami oczu. Tak uczyli myśliwców w czasie drugiej wojny światowej. Ci którzy opanowali tą umiejętność mieli większe szanse na dostrzeżenie wroga i przeżycie. Wy, być może dzięki temu trickowi dostrzeżecie niebezpieczeństwo i ocalicie siebie i innych !!!

Czytając o anatomii oczu ptaków już kompletnie dobiła mnie ich umiejętność akomodacji oka. Akomodacja jest niezbędna, żeby móc rozpoznać głębię obrazu i ocenić prędkość poruszających się obiektów. Ewolucja wymyśliła dwa sposoby na akomodację – można zmienić kształt soczewki oka spłaszczając ją lub wydłużając (tak to robi m.in. nasz gatunek) albo przesuwać soczewkę bliżej lub dalej od siatkówki – robią tak ryby. Dinozaury i ich ocaleńcy stosują obie metody. Co oznacza akomodacje w zakresie od 40 dioptrii u drapieżców i… 80 dioptrii u nurkujących ptaków wodnych. Za tym idzie poczucie bliży i dali – widzimy minimum 10 cm a daleko jest już wszystko powyżej sześciu metrów. Sześciu metrów!

Trzeba to napisać wyraźnie – ewolucja uznała, że prawidłowa ocena odległości za pomocą zmysłu wzroku u gatunku homo to od 10 cm do sześciu metrów. Powyżej obliczeniami ma zająć się mózg na podstawie zmian wielkości zbliżających się na przykład obiektów – wiemy jak duży jest szarżujący bawół, więc na podstawie jego wielkości z odległości mamy sobie wyliczyć czy uciekać już teraz, czy mamy jeszcze sekundę czasu. A z odległościami poniżej 10 cm przy widzeniu stereoskopowym mamy sobie wynaleźć lupę.

To dlatego prędkość ma kolosalne znaczenie

Konsekwencje tak słabej akomodacji dla bezpieczeństwa ruchu drogowego? Jeśli prędkości obiektów znacznie przekraczają nasze naturalne prędkości, czyli prędkości zagrażających nam zwierząt, to bardzo duża grupa ludzi, jeśli nie większość, będzie miała problem z oceną prędkości zbliżających się obiektów. Takie predyspozycje mogą być niezwykle rozłączne – podczas badań kwalifikacyjnych okazało się, że moje geny dały mi fantastyczne umiejętność oceny prędkości, ale jestem na dolnej granicy prawidłowej oceny odległości. Więc jeśli ofiara wypadku zeznaje, że myślała, że zdąży przez rozpędzonym dużo ponad limit pojazdem to mówi prawdę – tak myślała. A jej zmysły nie były w stanie – wobec braku ptasiej zdolności akomodacji oka i częstotliwości odświeżania obrazu (przypomnę 15 klatek na sekundę do 160 u ptaków) – dać prawidłowych danych do oceny sytuacji. I naprawdę nie była winna. Tylko ten, kto poruszał się z niedozwoloną prędkością. A one zaczynają się powyżej naszych ewolucyjnych prędkości naturalnych.

Jeśli zagrożenie katastrofalnym drenażem kieszeni w przypadku przyłapaniu na łamaniu ograniczeń prędkości zmusi „szybkoalebezpiecznych” do zwolnienia, to radykalnie spadnie liczba wypadków. Bo one dzieją się nie dlatego, że droga była zła i cały świat się przeciwko nam sprzysiągł, ale dlatego, że łamiemy przepisy mające nas powstrzymywać przed przekraczaniem ograniczeń stawianych nam przez nasze ciała i niedoskonałe zmysły. Już samo opisanie jaki mamy problem z tylko jednym – wzrokiem pokazuje, że rozwinęliśmy technikę szybciej niż ewolucja nam pozwoliła.

A dlaczego łamiemy przepisy? Znów nie odpowie na to pytanie inżynier czy fizyk – to praca dla socjologa, fizjologa, psychologa a w niektórych przypadkach – psychiatry. Można być tylko jednego pewnym – prawidłowej odpowiedzi nie są w stanie dać posłowie Konfederacji.

Tomasz Tosza

Autor jest zastępcą dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów w Jaworznie