Connect with us

Rozmowy i opinie

Z GRUBEJ RURY 1/2020

Opublikowano

-

Są takie doniesienia, z którymi trzeba pojechać jak Hołowczyc przez zabudowany. W tym tygodniu największa jazda była w Toruniu – potrójna. Silna konkurencja ujawniła się w jednak w postaci Konfederacji w Tychach (i nie tylko). Gazu!

Z grubej rury

Jak pierniczyć to tylko w Toruniu

W mieście Kopernika cuda i dziwy. Prezydent Michał Zaleski z wysokości majestatu dogląda swoich podwładnych i czasem musi wymierzyć razy. Tym razem naskrobał list, który sobie opublikował w miejskim serwisie. Król ratusza delikatnie dał do zrozumienia naczelnemu „Nowości”, żeby zrobił jednak porządeczek z takim jednym swoim dziennikarzem, który ciska się, że droga jest szeroka, wiele pasów ma i przejście bez sygnalizacji. Bo giną ludzie. Ale przecież prezydent Zaleski wydaje mnóstwo pieniążków na różne kocie oczka! To się przecie nie godzi, żeby tak w majestat uderzać! A kto w niego bije – pisze prezydent z miasta Kopernika – to sprzymierza się z przestępcami. Bo to ci za kółkiem odpowiadają za wszystko.

Czytałem to i myślałem sobie, co ten Zaleski pier…nika zjadł starego? Może mu haker jakiś do listu się włamał (ostatnio to modne)? Ale nic z tych rzeczy. W sieci jest bowiem jeszcze ciekawszy list najwyższego z Torunia. Otóż kiedyś w gazecie toruńskiej przytoczono opinię Tomasza Toszy z Jaworzna (tego, co tam zrobił miasto bez wypadków śmiertelnych). Tosza się brutalnie zamachnął na kocie świecidełka w jezdniach. Rzucał kalumnie – że to marnotrawienie kasy. A przecież prezydent Zaleski wydaje! I wydaje to z dobrego serca, dla ludu swego! Napisał więc Zaleski do prezydenta Jaworzna, żeby może ten jego urzędniczyna podwładny nie wtrącał się do jego królestwa. Może by go tak do lochu na trochę,..

Jako że jego wysokość Zaleski od 18 lat dzierży władzę i z troską na swój toruński lud patrzy, więc może i kolejne dwie dekady na horyzoncie, a ludzie wilki rzucają kłody pod nogi, podrzucam jego wysokości uniwersalny list, którym kalumnie odpierać można zawsze i wszędzie:

„My, Michał Zaleski, z Bożej Łaski, władca Torunia, jesteśmy tego zdania, iż opuścić należy tron w okolicznościach, w których rozumieliśmy, że oddalenie Nasze przyłoży się do powiększenia szczęścia współziomków Naszych lub też przynajmniej umniejsza ich nieszczęścia” (No co? Cicho! Może to łyknie!)

Pan Lech w kółko i inni na zamkniętym torze

Badając, kto jeszcze zniesławia prezydenta Torunia, trochę więcej czytałem o mieście pierników i bach! Jest! Perła. Kolejna!

Serwis Torun.naszemiasto.pl pochylił się nad cudownym komunikatem PR z firmy Budimex, która to aktualnie gniecie ciemnotę, że jak namaluje pasy dla pieszych w 3D, to jest bezpieczniej. Jako że rzecz dotyczy dróg, dziennikarz miał wąską ścieżkę – droga, samochód, kierownica, wyścig (w sumie w Polsce to akurat inaczej trudno, żeby się kojarzyło, wybaczam). Złapał więc za telefon do lokalnej byłej gwiazdy motosportu i szefa firmy motoryzacyjnej.

Indagowany pan inżynier Lech Świątek dał więc odpowiedź. Otóż jego zdaniem takie oznakowanie może być niebezpieczne dla kierowcy. Bo jak taki biedak na drodze zobaczy przejście dla pieszych, które trochę wystaje, to nie daj Boże jeszcze naciśnie hamulec!? Albo skręci gdzieś?! Przecież wiadomo, że najlepiej, jak zapierdala prosto!

„Pasy w formie 3D, jeśli nie są znane kierowcy, mogą go na drodze zaskoczyć, nawet przerazić, co może doprowadzić groźnej sytuacji. Kierowca skoncentruje uwagę na dziwnych pasach, a nie na otoczeniu drogi i samego przejścia, może też alarmowo nacisnąć hamulec lub skręcić”.

Pan Lech szybciutko znalazł jednak lepsze zastosowanie. Otóż zdaniem toruńskiego eksperta… należy malować takie oznakowanie pieszym! A co! Przecież ci wszyscy rozjeżdżani w Polce emeryci biegają jak Usain, niech się wystraszą i zwolnią. Pan Lech nie napisał jednak, co się stanie, jak skręcą… szkoda.

„Musimy wziąć pod uwagę to, że około 90 procent ludzi działa zupełnie podświadomie, zwłaszcza jeśli idzie z telefonem przy uchu, czy wysyłając sms-y. Tak też, nawet nie oglądając się na boki, wchodzi jezdnię. Jeśli natomiast zauważy przed sobą jakąś wyraźną przeszkodę, zatrzyma się”.

Hyhyhy… esemesy, komórki. Tego mitu nie mogło zabraknąć, skoro za komentowanie BRD zabiera się motoekspert. Ale w tekście zrobiło się jeszcze ciekawiej, gdyż wypowiedział się w nim również Marek Staszczyk, sekretarz Kujawsko-Pomorskiej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego i dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Toruniu.

„Może warto byłoby także rozważyć to, co proponuje pan Świątek, bo łatwiej jest zatrzymać pieszego niż rozpędzony samochód. Taki element mógłby być wyświetlany przed wejściem na przejście w technice laserowej”.

No, dobra, w Toruniu pierniki są z halucynogenami, ale przecież nie samym Toruniem Polska słynie. Są jeszcze Tychy.

Konfederacja w Tychach wciąż walczy

Lokalni politycy Konfederacji zawiązali konfederację przeciw uciskowi. I wysłali pisemne ostrzeżenie do prezydenta Tychów. Dali do zrozumienia, że widzą, co on tam kombinuje, i że szable już kują.

Zły prezydent napisał bowiem, że będzie ucisk. Że „w obecnych czasach przestrzeń miejską powinniśmy kształtować przede wszystkim z myślą o ludziach, a nie tylko samochodach”. To przecież niechybnie oznacza faworyzowanie jednej grupy uczestników ruchu drogowego – dowodzą lokalni Konfederaci. Słusznie. Bo dlaczego akurat ludzie mają być faworyzowani?!

Na koniec listu Konfederaci z Tychów założyli już pierwszą zasadzkę na złego prezydenta, logiczną. „protestujemy przeciw polityce zwężenia ulic i budowie nieracjonalnych instalacji drogowych, które negatywnie wpływają na płynność ruchu drogowego w naszym mieście – napisali. Prawda, że cwaniaki? Jednocześnie sprzeciwiają się wielopasmowym trasom z sygnalizacjami (mała płynność ruchu) i zakazują przebudowy na trasy z większą płynnością. Szach i mat prezydencie! Ci geniusze już po pana idą. Przejmą władzę jak nic.

Lot po wyjściu z progu

Jak już przy Konfederacji jesteśmy, to podobno jeden poseł, którego nazwiska nie wymienię, ale to ten co jak nastolatek ma cycki na tapecie kompa, gadał w telewizji o tym, jakim złem są progi i różne inne szykany. Ja nie wiem, nie słyszałem. Posłanka Matysiak relacjonowała z Sejmu.

Jest w tym coś pięknego. Poseł, który walczy w sumie o to, żeby ludzie nadal zapierdalali po drogach siejąc zniszczenie i śmierć, jednocześnie płaczący nad tymi, że takim progiem na drodze to „karani są wszyscy”. Zwłaszcza, gdy weźmie się pod uwagę, że ponad 90 proc. kierowców w kraju przyznaje się do łamania ograniczeń prędkości. Widocznie posłowi z partii balansującej na progu wyborczym ubzdurało się, że do 10 proc. to „wszyscy”.

Lewicowy spisek!

Tej notki powinno nie być. Jest niesłuszna i nieregulaminowa. Bowiem znany i lubiany dziennikarz motoryzacyjny (kiedyś wyjaśnię może, co ta kategoria znaczy w Polsce) Paweł Rygas napisał tekst więcej niż tydzień temu. Są tam jednak tak dobre przemyślenia, że grzechem zaniechania byłoby regulaminu nie złamać.

Rygas zauważył, że dziwacy z Holandii docelową prędkość w zabudowanym ustalą niebawem na 30 km/h. Szok i niedożywienie! I to poparte autorytetem!

„Obserwatorzy sceny politycznej nie mają wątpliwości, że pod płaszczykiem dbałości o bezpieczeństwo holenderska lewica po raz kolejny stara się obrzydzić obywatelom korzystanie z samochodów” – napisał dziennikarz Interii. I teraz obawiam się, że zaproszenie go jako zaplecze ekspercie przez członków sławnego parlamentarnego Zespołu ds. Obrony Kierowców spowodowało, iż zaczął patrzeć na siebie jako na obserwatora sceny politycznej, który w dodatku pozbawiony jest wątpliwości.

Najlepsze jest jednak potem, gdy polski dziennikarz motoryzacyjny zastanawia się, jakie to by w Polsce spowodowało nieszczęście. Rygas najpierw przytacza dane Yanosik, według których średnia prędkość samochodów w centrum warszawy sięga 29 km/h (średnia!), a potem dowodzi, że 30 km/h w mieście spowodowałoby „komunikacyjny Armagedon”! Nie dość, że obserwator sceny to jeszcze dobry z matmy.

Dość, na ten tydzień dość. Hamulec i do myjni (tej dla oczu).

Łukasz Zboralski