Connect with us

Społeczeństwo

Blisko domu, czyli najniebezpieczniej dla dziecka

Opublikowano

-

Większość wypadków z udziałem dzieci wydarza się niedaleko miejsca rozpoczęcia podróży. Warto o tym pamiętać

Rodzina w samochodzie Fot. Pixabay

To tylko kawałek, tylko jedna ulica, tylko do szkoły, tylko do sklepu… – czy kiedykolwiek zdarzyło się Wam tak pomyśleć o podróży samochodem? Czy zdarzyło się Wam wówczas posadzić dziecko i nie zapiąć go w urządzeniu przytrzymującym? Takie zachowanie możecie potem wyrzucać sobie czasem do końca życia.
Wiemy bowiem z amerykańskich statystyk (polskie dane policyjne pod tym względem są mizerne, ale też na coś wskazują), że zdecydowana większość wypadków samochodowych z udziałem dzieci ma miejsce do 10 min. od wyjazdu. Dane przestawione przez organizacje Safe Kids Worldwide wskazują, że chodzi aż o 60 proc. wypadków z udziałem dzieci.

Krótki moment i całe życie

– Czasem od takiego jednego momentu zależy całe życie, jedno „machnięcie ręką” na zapięcie dziecka w urządzeniu przytrzymującym może zakończyć się tragedią – przypomina Norbert Gałuszewski z Smart Kid Belt. – Każdy rodzic powinien pamiętać, że jest to po prostu procedura, której powinien dopełnić zawsze. Tak, jak pilot samolotu, który sprawdza wszystkie regulaminowe wymogi, tak rodzic powinien zawsze też zrobić wszystko, aby podróż dziecka, nawet krótka, była jak najbardziej bezpieczna. Oczywiście ważnym jest też, żeby zapinać dziecko w takim urządzeniu poprawnie, a nie byle jak, bo wówczas jego skuteczność może okazać się niska. Warto dokładnie zapoznać się z instrukcjami urządzeń, by wiedzieć, co i jak zalecił producent – dodaje.

Amerykański raport opublikowany przez SKW (po przebadaniu online ponad tysiąca rodziców i opiekunów dzieci do lat 10) wskazuje, że dorośli „zapominają” o zapinaniu dzieci w samochodzie, gdy się spieszą oraz przy podróżach nocą. Wówczas w myśl źle pojętej wygody dziecka pozostawiają je zupełnie niezabezpieczone. Nocą nie zapina dzieci 16 proc. badanych rodziców. Natomiast podczas podróży na krótkich odcinkach aż 21 proc. dorosłych przyznaje, że akceptuje przewożenie dziecka bez zabezpieczenia go w urządzeniu przytrzymującym.

Ma to jeszcze inne, dalekosiężne skutki. Wybiórcze zapinanie pasów wpływa na rozumienie tej kwestii przez same dzieci. Wpaja im się, że nie jest to absolutnie konieczne. – A to może w przyszłości powodować, że tak wychowane dzieci jako dorośli też nie będą uważać zapinania pasów bezpieczeństwa jako czegoś rozsądnego i obligatoryjnego – zauważa Norbert Gałuszewski. – W dodatku przejmując pewne zachowania swoich rodziców mogą też potem częściej nieprawidłowo przewozić swoje dzieci.

Okazuje się też – w amerykańskim raporcie – że lekceważenie tych procedur zapinania dzieci w samochodach przede wszystkim dotyczy rodziców młodych. Tych, którzy mają 18-29 lat (przewożenia dziecka bez zapięcia dopuszcza się 23 proc. z nich).
O dziwo w sposób mniej bezpieczny wożą dzieci częściej ludzie zamożni i lepiej wykształceni. Wydaje się, że w ich przypadku górą jest „pośpiech”. Dziecko bez pasów na krótkich odcinkach skłonnych jest wozić aż 34 proc. wśród zarabiających rocznie 100 tys. dolarów i więcej. Mniej zamożni, o dochodach gospodarstwa do 35 tys. dolarów, akceptują takie zachowania rzadziej – 15 proc. Dwa razy częściej skłonni są narażać życie i zdrowie dzieci rodzice posiadający tytuły profesorskie niż opiekunowie z wykształceniem średnim (stosunek 20 proc do 10 proc.).

W Polsce bardziej narażamy starsze dzieci

Z danych gromadzonych przez polską policję wiemy, że najwięcej wypadków z udziałem dzieci (0-14 lat) w Polsce występuje w godzinach 7.00-8.00 (raport KGP za rok 2019). Nie mamy dokładnych opracowań tej tematyki w kraju, można więc tylko zakładać, że ma to związek z natężeniem samochodów przewożących dzieci, których rodzice odwożą je do przedszkoli i szkół. Prawdopodobnie rolę odgrywać może też poranny pośpiech. Kolejny pik wypadkowości – większy niż poranny – to godziny 14.00-18.00. Zapewne także związany z przewożeniem dzieci – tym razem ze szkół do domów. Z amerykańskimi danymi łączy te dane być może fakt, że większość tych podróży to krótkie odcinki na trasie dom – szkoła.

Wiemy też – z nielicznych badań takich jak „Badanie postaw społeczeństwem względem ruchu drogowego” z 2014 r. – że część Polaków ma lekceważące podejście do zapinania pasów bezpieczeństwa oraz zapinania dzieci w urządzeniach przytrzymujących.
Przy okazji konstruowania sześć lat temu kampanii „Pasy – to trzyma cię przy życiu!”, Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego odnotowywała, że w 2014 roku policjanci podczas rutynowych kontroli odnotowali 422 287 przypadki niekorzystania z pasów bezpieczeństwa przez kierujących lub przewożenia dzieci niezgodnie z obowiązującymi przepisami. Więcej niż co dziesiąte dziecko było w tamtym okresie przewożone bez stosowania urządzeń zabezpieczających. Zauważono też niepokojącą tendencję w Polsce – spadek odsetka dzieci zabezpieczanych w samochodzie wraz z ich wiekiem. Im starsze dzieci, tym częściej rodzice wozili je bez urządzeń przytrzymujących. Najwięcej dzieci bez zabezpieczenia (14 proc.) to dzieci w wieku 8-12 lat.

– To może mieć związek z wyrastaniem dzieci z dotychczasowego urządzenia i brakiem skłonności rodziców do inwestowania w nowe urządzenie, gdy okres jego używania, sądząc po wieku i rozmiarach dziecka nie będzie już długi, bo pamiętajmy, że obecnie prawo zobowiązuje do przewożenia dzieci w urządzeniach podtrzymujących niezależnie od wieku a w zależności od wzrostu, gdzie granicą jest 150 cm – mówi Norbert Gałuszewski z Smart Kids Belt. – Są dziś jednak na rynku rozwiązania, które nie stanowią dla rodzica już dużego wydatku, a na pewno dopasowując pas do dziecka lepiej zabezpieczą je niż wówczas, gdy przewożone są wyłącznie zapięte w pas bezpieczeństwa dla dorosłych. Nowe technologię zasypują więc tę lukę i mam nadzieję, że rodziców wożących starsze dzieci w ogóle bez jakichkolwiek urządzeń będzie ubywać.

Tekst opracowany w ramach kampanii edukacyjnej BRD24.PL i Smart Kid SA – „Bezpieczne dziecko w samochodzie”.