Connect with us

Społeczeństwo

Pieszy jest gościem na jezdni, nawet na przejściu – tak uznawał biegły, który uniewinnił bizeswoman zabijającą 85-latka

Opublikowano

-

Szczecińska prokuratura nie mogłaby umorzyć śledztwa przeciw bizneswoman,  która zabiła na przejściu dla pieszych 85-latka idącego o lasce, gdyby nie opinia biegłego do spraw wypadków Marka Młodożeńca. Ten wcześniej publicznie wyrażał przekonanie, że „jezdnia jest dla samochów”, a pieszy dla niego to tylko „gość” na jezdni, także na „zebrze”
Marek Młodożeniec, biegły sądowy zajmujący się rekonstrukcją wypadków drogowcyh Źródło: TVN24

Marek Młodożeniec, biegły sądowy zajmujący się rekonstrukcją wypadków drogowcyh Źródło: TVN24

W portalu brd24.pl ujawniliśmy wczoraj szokującą decyzję Prokuratury Rejonowej Szczecin-Zachód w Szczecinie. Śledczy umorzyli postępowanie przeciw bizneswoman z przemysłu motoryzacyjnego, która jesienią ubiegłego roku zabiła na przejściu dla pieszych 85-latka poruszającego się o lasce. Starszego pana zbliżającego się do przejścia widzieli wcześniej dwaj inni kierowcy. Jeden z nich – kurier Pocztexu – jechał prawym pasem i zwalniał, by starszego pana wpuścić. Lewym pasem obok przemknęła mercedesem GLE 400 Kinga K. Jechała szybciej niż dopuszczalne w tym miejscu 70 km/h. Uderzyła w staruszka. Mężczyzna nie przeżył wypadku.

Śledczy zamówili ekspertyzę u biegłego sądowego Marka Młodożeńca. Dowiedzieliśmy się, co zawierała. Biegły nie dopatrzył się niczego złego w zachowaniu kierującej mercedesem. Uznał, że jazda powyżej dopuszczalnej prędkości przy zbliżaniu się do tego przejścia (obowiązywało 70 km/h) nie miała znaczenia dla zaistnienia wypadku. Nie odnotował wyprzedzania na przejściu kuriera Pocztexu. Nie wspomniał, że w mercedesie Kingi K. był system prekolizyjny, który autonomicznie włączyłby hamowanie, ale… działał tylko do 70 km/h. Nie zauważył też w opinii, że polskie prawo zobowiązuje kierowców dodatkowo do przepuszczenia pieszego, u którego widoczna jest niepełnosprawność ruchowa – i to nawet poza przejściami dla pieszych.

Ta opinia została poważnie zakwestionowana przez eksperta BRD Mariusza Sztala, który wytknął w niej wszystkie błędy. W tym jeden podstawowy – brak zauważenia, że 1 czerwca 2022 r. zmieniły się przepisy, które ustawowo nakazują kierowcy zmniejszenie prędkości przy dojeżdżaniu do przejścia tak, aby nie narazić na niebezpieczeństwo nie tylko pieszych już będących na pasach, ale też takich, którzy dopiero na pasy wchodzą.

Co to jest wyprzedzanie? Czy nowe prawo istnieje?

Marek Młodożeniec w latach 70. ukończył Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny w Szczecinie. Od lat tworzy opinie dotyczące rekonstrukcji wypadków drogowych na potrzeby organów ścigania i sądów w Zachodniopomorskiem. W Szczecinie jest postacią znaną. Opinia, którą w tej sprawie sporządził, budzi zdumienie wśród osób, które mają z nim kontakt. – Marek to porządny człowiek, znam go od lat – mówi nam jedna z osób w Szczecinie, związana z branżą bezpieczeństwa ruchu drogowego. – Nigdy bym nie przypuszczał, że może coś takiego napisać. To zaskakujące – dodaje wyraźnie zdziwiony, gdy opowiadamy mu o tym, jak Młodożeniec ocenił winę w wypadku z 85-latkiem.

Chcieliśmy, by biegły Młodożeniec sam wyjaśnił luki w swojej opinii i wytłumaczył, dlaczego uznał, że winnym tego wypadku jest wyłącznie 85-letni mężczyzna, który zginął pod kołami mercedesa. Odebrał telefon, ale odmówił wypowiadania się na temat szczegółów swojej opinii. – Nie będę tego komentował. Sporządziłem ją do prokuratury i proszę tam kierować pytania – ucinał.

– Niech pan chociaż odpowie, jak pana zdaniem prędkość jazdy przed przejściem dla pieszych nie ma znaczenia, skoro ustawa wprost każe kierowcom zwalniać, aby nie narazić na niebezpieczeństwo pieszych wchodzących na przejście?

– Powiedziałem już, że nie będę komentował – odpowiadał Młodożeniec.

– To niech pan wypowie się nie o opinii, a tak ogólnie o zasadach. Czy jazda szybciej obok innego pojazdu, który np. zwalnia, to jest dla pana manewr wyprzedzania? – nie ustępujemy.

– To, czym jest wyprzedzanie, jest dokładnie opisane w Prawie o ruchu drogowym. To manewr przejeżdżania obok pojazdu poruszającego się w tym samym kierunku – słyszymy.

– Czyli jazda obok zwalniającego pojazdu na prawym pasie przed przejściem, to jest jednak manewr wyprzedzania? – dopytujemy.

– Nie, to nie jest to samo, o czym mówiłem – upiera się biegły. – I nie muszę z panem rozmawiać, żegnam!

Pieszy jest tylko „gościem”

Prosimy więc biegłego jeszcze tylko o ustosunkowanie się do własnych słów. Przytaczamy audycję w Radiu Szczecin, opublikowaną potem na stronie radia 5 czerwca 2018 r. Marek Młodożeniec brał w niej udział. Dotyczyła tego, czy pieszy zawsze powinien mieć pierwszeństwo. I powstała po tym, jak portal brd24.pl opublikował stanowisko Ministerstwa Infrastruktury, w który twierdzono, że nawet bez uściślania prawa (nastąpiło dopiero trzy lata później) kierowca powinien ustępować na przejściu już wtedy, gdy widzi, że zbliża się do niego pieszy, który chce przejść.

Młodożeniec miał wtedy swój ogląd prawa. „Jezdnia jest dla pojazdów” – twierdził twardo, cytowany przez Radio. I dodawał. „Pieszy jest tam gościem, nawet na przejściu. I on nie może wejść bezpośrednio przed samochód, bo auto się nie zatrzyma w miejscu. Pieszy tak”.

– Czy dziś, po zmianie prawa dla pieszych, podtrzymuje pan swoją opinię, że pieszy na przejściu jest tylko „gościem”? – dociekamy.

– Proszę pana, ja widziałem, co wtedy o mnie pisaliście, że tacy biegli powinni iść na emeryturę. Ja się nie będę do takiego poziomu zniżał – odparowuje Młodożeniec.

– No ale uważa pan nadal, że jezdnia jest dla pojazdów i na „zebrze” pieszy ma czuć się tylko jako „gość”? – pytamy.

– Jezdnia jest częścią drogi przeznaczoną dla pojazdów, a zachowanie pieszego też jest określone przez prawo – słyszymy.

– Czyli podtrzymuje pan swój pogląd nawet, gdy zmieniło się prawo? – upewniamy się.

– Nie można tak powiedzieć. Tamto moje zdanie w Radiu zostało wyrwane z kontekstu, nie będziemy do tego wracać – kończy rozmowę biegły, tym razem na dobre.

Problem z biegłymi: mają tylko rekonstruować wypadki, a intepretują prawo

Przy okazji biegłego Młodożeńca warto zauważyć głębszy problem z biegłymi sądowymi w Polsce, którzy zajmują się rekonstrukcją wypadków drogowych. Bowiem tylko z nazwy zajmują się samą rekonstrukcją – czyli określaniem tego, co, gdzie i w jakim momencie działo się na drodze. W swoich opiniach zawierają też interpretacje prawa – i to według własnego światopoglądu, czasem utrwalonego przed dekadami. Sęk w tym – i na ten problem wskazują karniści – że sądy takie opinie przyjmują bezkrytycznie i interpretacje prawa wykonane przez biegłych stają się podstawami wyroków.

Kwestia pierwszeństwa na przejściach dla pieszych jest tu szczególnie wrażliwa. Bowiem wielu biegłych tak, jak Młodożeniec, wyraża swoje przekonanie na temat tego, kto ma pierwszeństwo na pasach. Przykładem może być biegły sądowy Piotr Krzemień. Już po zmianie prawa opublikował w periodyku Instytutu Ekspertyz Sądowych „Paragraf na Drodze. Prawne i kryminalistyczne problemy ruchu drogowego” tekst, w którym podjął się interpretacji nowego prawa i przekonywał, że pieszy „wchodzący” na przejście to tylko „osoba przekraczająca początek przejścia”. Dlatego twierdzi, że „z punktu widzenia odpowiedzialności karnej lub wykroczeniowej w tej sprawie [zmiana prawa 1 czerwca 2022 r. – red.] nie zmieniło się nic”.

Krzemień wolałby więc, żeby nowe prawo nie nakładało na kierowcę obowiązku dostrzeżenia pieszego, który ma zamiar wejść na przejście i zaraz to wykona. Jest też jasnym dlaczego. „Sprowadzałoby się to do tego, że za wypadki z pieszymi, którzy weszli „bezpośrednio przed nadjeżdżający pojazd” odpowiadaliby karnie głównie kierujący. W istocie, pojęcie „wtargnięcia” stałoby się przepisem jałowym” – przyznaje sam biegły w publikacji.

Nie kryje też swoich poglądów, które mają wpływ na to, jak prawo postrzega. „Autor niniejszego opracowania oponował tym zmianom, gdyż jako osoba zajmująca się naukowo zagadnieniem wypadkowości drogowej jest przeciwnikiem zmian prawa opartych na niewiarygodnych danych” – twierdzi Krzemień w swoim opracowaniu (nie rozwija tezy o „niewiarygodnych danych”, nie wiadomo, co ma na myśli).

Uważa też, że obowiązek patrzenia na pieszych zamierzających wejść na przejście – czyli sytuację, w której w większości krajów UE kierowca musi przygotować się do ustąpienia – uderzałby w swobodę do poruszania się samochodami. I jest tu w poglądach dość zbieżny z biegłym Młodożeńcem, który za wypadek śmiertelny na przejściu w Szczecinie obwinił jedynie jego 85-letnią ofiarę.

„Gdzieś w tych dążeniach musi istnieć kompromis powodujący, że transport indywidualny nie straci sensu. Nie bez znaczenia jest antyekologiczność podejścia, które wymuszałoby nadmierne czynności po stronie kierujących. Ochrona pieszych powinna polegać nie tylko na wywieraniu słusznego wpływu na kierujących, lecz również na eliminowaniu słabości tych „słabszych” w zakresie wiedzy o kształtowaniu prawidłowych postaw w ruchu drogowym. Przy konfrontacji z pojazdem samochodowym, wręczanie pieszym zbroi, w postaci kartki z naniesionym tuszem drukarskim, niewątpliwie nie stanowiłoby racjonalnej ich ochrony” – czytamy w artykule Piotra Krzemienia.

Tymczasem polscy karniści nowe regulacje w sprawie pieszych widzą zupełnie inaczej. Wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, dr Mikołaj Małecki tłumaczył, że w określenia „wchodzący pieszy” nie należy rozumieć zbyt wąsko w aspekcie czasowym, jak i przestrzennym. „Wchodzenie na przejście nie ogranicza się do wykonania jednego kroku, decydującego o tym, że z przestrzeni chodnika przenosimy się jedną nogą na obszar jezdni. Czynność ta nie ogranicza się do jednego ruchu ciała, który trwa sekundę. Obrazowo nie wygląda to więc tak, że ktoś stojący obiema stopami na chodniku odrywa i unosi jedną nogę tak, że w kolejnym kroku jest w stanie postawić ją już na jezdni, i dopiero wówczas, od momentu uniesienia nogi pieszy przez momencik „wchodzi” na jezdnię, bo w kolejnym kroku już przez nią „przechodzi”. Gdyby to rozumieć w ten sposób, byłby to kompletnie niefunkcjonalny absurd” – czytamy w analizie dr Małeckiego.

Cóż jednak z tego, że karniści inaczej rozumieją obowiązki kierowców przed przejściami dla pieszych, jeśli to biegli w sądach podejmują się interpretacji prawa – a sędziowie często w ogóle tych interpretacji nie korygują i nie widzą, że zostały skrzywione przez światopogląd uznający prymat ruchu samochodowego nad pieszym nawet na przejściach dla pieszych?

Łukasz Zboralski

 

 

 

 

Reklama