Connect with us

Społeczeństwo

„Ryk silnika”, którym sędzia obciążył ofiarę z ul. Sokratesa, świadek dokładnie przypomniał sobie po 2 latach

Opublikowano

-

Sąd Apelacyjny w Warszawie przypisał cześć winy zabitemu pieszemu na ul. Sokratesa, bo zdaniem sądu powinien dostrzec „jaskrawy” samochód i usłyszeć ryk silnika. Świadek, na którego powołał się sąd, ryk silnika zwiastujący niebezpieczeństwo opisał dokładnie dopiero podczas zeznań złożonych dwa lata po wypadku
Piesza Masa Krytyczna położyła białe buty w miejscach, gdzie ginęli piesi w Polsce. Źródło: Miasto Jest Nasze/Twitter

W rocznicę wypadku na ul. Sokratesa w Warszawie – 20 października 2020 r. – Piesza Masa Krytyczna rozkładała w stolicy białe buty w miejscach, w których zginęli piesi Źródło: Miasto Jest Nasze/Twitter

W ubiegłym tygodniu portal brd24.pl ujawnił uzasadnienie wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie w sprawie śmiertelnego wypadku na ulicy Sokratesa. 20 października 2019 r. Krystian O. jadący tą warszawska ulicą blisko 130 km/h swoim przerobionym BMW, ominął auto przepuszczające rodzinę z małym dzieckiem na pasach. Ojca, który szedł pierwszy i próbował uciec, Krystian O. uderzył samochodem i zabił na miejscu.

Sąd Apelacyjny ostatecznie obniżył o 4 miesiące karę więzienia dla kierowcy BMW (do 7 lat i 6 miesięcy). Część winy sędziowie przypisali zabitemu na pasach Adamowi G. Uznali, że nawet będąc na środku pasów pieszy ma unikać wypadku, gdy spotka na swojej drodze pirata drogowego. Zdaniem Sądu Apelacyjnego Adam G. powinien się zatrzymać lub cofnąć na chodnik, bo powinien ponad karoserią ustępującego pieszym pierwszeństwa samochodu dostrzec pędzące BMW. Dlaczego? Bo miało „jaskrawy” kolor.

Sędzia uznał też, że pieszy Adam G. powinien usłyszeć pędzące BMW. Bo jeden ze świadków je słyszał. „Ustalenia te w szczególności potwierdzone są zeznaniami W. B. z rozprawy sądowej, gdzie świadek ten m.in. powiedział, że >>Pamiętam ten hałas jaki się pojawił w związku z nadjeżdżaniem samochodu, był głośny, przejmujący, zwróciłem uwagę na ten hałas. Później moja uwaga zaczęła się koncentrować między tymi ludźmi na przejściu a samochodem (…) Przeraziłem się, bo widziałem, że ci ludzie się chyba nie zatrzymują, a ten samochód również nie zdąży się zatrzymać (…) wówczas byłem po przeciwległej stronie przejścia, jeszcze na chodniku (…) 5-7 metrów od przejścia (…) to wejście tej rodziny na ulice było dosyć takie pewne i energiczne. Przeraziła mnie ta pewność wejścia na ulicę w związku z tym hałasem, który nagle się pojawił. Doszedłem do przekonania, że nic dobrego nie może się wydarzyć (…) Wiem, że jak byli na przejściu dla pieszych, już słyszałem ten samochód. Najpierw go usłyszałem (…) Nie zaobserwowałem żadnych ruchów pieszych dotyczących tego, czy oni sprawdzają co się dzieje na pasie obok…<<” – cytował sędzia zeznania świadka.

Portal brd24.pl dotarł do zeznań kilkunastu świadków w tej sprawie. Opinia człowieka, na którego słuch powołał się sędzia, została przez niego wygłoszona dopiero podczas składania kolejnych zeznań w tej sprawie. Dwa lata po wypadku.

Świadek W.B. i odgłosy samochodu

Człowiek, na którego opinię o „ryku silnika” powołał się Sąd Apelacyjny, w dniu wypadku szedł z synem ulicą Sokratesa. Dochodził do miejsca, gdzie było przejście dla pieszych – ale po przeciwnej stronie ulicy. Gdy doszło do wypadku był „5-7 metrów” od przejścia

W. B. trzy dni po tragedii tak mówił o okolicznościach wypadku: „W pewnym momencie usłyszałem dźwięk poruszającego się pojazdu, był to bardzo głośny i wyraźny dźwięk, co zwróciło moją uwagę. Z dźwięków, które słyszałem wynika, iż pojazd przyśpieszał. Nie potrafię określić, z jaką prędkością poruszał się ten pojazd, jechał na pewno szybciej niż prędkość dozwolona. Po chwili usłyszałem odgłos hamowania tego BMW i zauważyłem dym z okolic opon tego pojazdu, Po czym ten samochód uderzył w mężczyznę. Nie potrafię powiedzieć, z którym miejscu dokładnie na przejściu dla pieszych znajdował się ten mężczyzna”.

Odgłosy silnika samochodu i jego „ryk” oraz dokładniej to, jak rodzina przechodziła przez przejście, opisywał dopiero dwa lata po wypadku – podczas zeznań złożonych w marcu 2021 r.. Choć sam zastrzegał wówczas: „z racji czasu wiele szczegółów mi umknęło”.

„Pamiętam ten hałas, jaki pojawił się w związku z nadjeżdżającym samochodem, był głośny, przejmujący, zwróciłem uwagę na ten hałas. Później moja uwaga zaczęła się koncentrować między tymi ludźmi na przejściu a samochodem, ludzie – samochód, ludzie – samochód. Przeraziłem się, bo widziałem, że ci ludzie się chyba nie zatrzymają a ten samochód również nie zdąży się zatrzymać. Ja wówczas byłem po przeciwległej stronie przejścia, jeszcze na chodniku, więc byłem 5 – 7 metrów od przejścia. Dalej widziałem jak samochód coraz bardziej zaczął się zbliżać, zaczaj hamować i z racji tego, że mężczyzna szedł przed wózkiem w odległości może niecałego metra, to został uderzony przez samochód i pamiętam jego ciało jak przekręcało się w powietrzu, jego lot” – zeznał W.B.

Jego zeznania mogą jednak budzić wątpliwości. Z jednej strony opowiadał, jak zaalarmował go hałas i że był świadomy iż piesi idą i samochód jedzie i dojdzie do tragedii – twierdził, że wówczas koncentrował uwagę raz na samochodzie, raz na pieszych. Po chwili jednak składając te zeznania twierdził, że nie pamiętał, jak daleko było BMW, gdy je zauważył. Twierdził, że było to „sekundy” od uderzenia w człowieka.

„Nie określę, z jakiej odległości od pasów zobaczyłem ten samochód, minęło dużo czasu. To było tak dynamiczne, że nie jestem w stanie wyrazić w sposób dokładny, zakładam, że to były jakieś sekundy od momentu jak zobaczyłem ten samochód do momentu uderzenia w człowieka” – zeznał W. B.

Czy więc sam – choć słyszał hałas samochodu – mógł zobaczyć go za późno? Tak samo jak pieszy?

W. B. choć nie wie, gdzie był samochód, gdy sam go zobaczył – a zwracał on jego uwagę „rykiem” silnika – to jednocześnie doskonale po latach określa jakość układu wydechowego. I jednocześnie nie był w stanie ocenić, jak szybko jechało BMW: „Słychać było, że układ wydechowy jest wymieniony, w związku z czym, hałas był znaczny, nieadekwatny do prędkości, nie jestem w stanie oszacować prędkości”.

Ten sam świadek zeznał, że nie wie, czy piesi sprawdzili, co dzieje się na pasie obok, gdy szli po przejściu. Nie wyklucza więc to faktu, że mogli to zrobić. Mogli patrzeć, ale BMW było od nich jeszcze bardzo daleko.

„Jak oni byli na pasach, pojawił się ten hałas nadjeżdżającego samochodu i przeraziło mnie to, że coś może nadjeżdżać. Nie zaobserwowałem żadnych mchów pieszych dotyczących tego, czy oni sprawdzają co się dzieje na pasie obok, ale cały czas przerzucałem swoją uwagę między samochód a rodzinę, więc może zrobili to w momencie, jak ja byłem bardziej skupiony na samochodzie” – zeznał W. B.

Dlaczego sędzia za wiarygodne uznał tylko opinie z zeznań tego świadka, które mogły obciążać pieszego a nie wziął pod uwagę sprzeczności i tych fragmentów opinii, które nie pozwalają dowieść, czy piesi nie upewniali się idąc po pasach – zatem, że mogli uważać, a mimo to nie udało im się dobrze ocenić odległości BMW i zachowania pirata drogowego?

Kilkunastu innych świadków nie słyszało „ryku” silnika

W uzasadnieniu Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który przypisał część winy zabitemu pieszemu, najbardziej zadziwiające jest to, że przytłaczająca większość świadków nie słyszała żadnego ryku silnika BMW. I nie odebrała tego jako sygnał zbliżającego się niebezpieczeństwa.

Większość z nich słyszała odgłos hamowania. A to był już moment – jak wyliczył sądowy biegły – w którym pieszy nie miał szans ocalić swojego życia ucieczką.

Zacznijmy od M. G. – żony zabitego pieszego, która pchając wózek z małym synkiem szła o krok za nim po przejściu. Przesłuchiwana dziesięć dni po tragedii opowiadała, że usłyszała tylko odgłosy hamowania.

„W momencie jak mąż wysunął się, aby zobaczyć, co jest na drugim pasie, to w tym momencie usłyszałam pisk opon i nastąpiło uderzenie w mojego męża” – opowiadała żona zabitego pieszego. I dodawała: „Ja nie słyszałam nadjeżdżającego samochodu, nie słyszałam ryku silnika, usłyszałam dopiero pisk opon… Na przejście dla pieszych weszliśmy w momencie, gdy pojazd jadący prawym pasem zatrzymał się przed przejściem dla pieszych. Dochodząc do przejścia widzieliśmy pojazd, który jechał i się zatrzymał na prawym pasie. Natomiast tego pomarańczowego auta ja nie widziałam, on pojawił się znienacka”.

W marcu 2021 r. – dwa lata po wypadku – relacjonowała ten moment tak samo:
„Gdy byłam już na wysokości samochodu, który się zatrzymał, usłyszałam pisk hamowania, tylko, że ten pisk nie miałam wrażenia, że dobiega z bliska, tylko z daleka. Nawet pamiętam, że próbowałam wspiąć się na palce i zobaczyć skąd dobiega ten dźwięk. Dosłownie ułamek sekundy później, usłyszał huk i zobaczyłam obracające się w powietrzu ciało mojego męża (…) Tak jak mówiłam, słyszałam ten pisk i próbowałam się wspiąć na palcach, nie patrzyłam na męża, ale wydaje mi się, że mąż też stanął albo zwolnił, aby zorientować się czy może dalej bezpiecznie przejść. Nie jestem wstanie ocenić odległości tego źródła pisku opon”.

J. S., kierowca renault, który zatrzymał się przed przejściem i przepuszczał rodzinę, też nie usłyszał niczego. Samochód BWM zobaczył dopiero, gdy ten mignął z jego lewej strony i uderzył w człowieka.

„W trakcie jazdy zauważyłem, że stoją piesi przede przejściem dla pieszych, w związku z tym się zatrzymałem na prawym pasie, żeby ludzie sobie przeszli. Na przejściu dla pieszych zauważyłem jak przechodzi mężczyzna, kobieta, która prowadziła wózek z dzieckiem, to było lekko po godzinie 13. Nagle zauważyłem, jak po mojej lewej stronie jedzie bardzo szybko samochód marki BMW, kolom pomarańczowego, który z impetem uderzył w mężczyznę, który przechodził do pasach dla pieszych. Ten kierowca BMW zaczął dopiero hamować tuz przed moim samochodem, słyszałem to. Jednak to niczego nie dało, ponieważ on bardzo szybko jechał. To były ułamki sekund” – tak okoliczności wypadku opisał J. S. 21 października 2019 r., a więc następnego dnia po tragedii.

Dwa lata po wypadku podtrzymał swoje zeznania: „Nie przypominam sobie, abym widział ten pomarańczowy samochód wcześniej. Zauważałem go jak przejechał obok mnie i stało się to, co się stało (…) Nie zwróciłem uwagi na pomarańczowy samochód w tylnych lusterkach. Wydaje mi się, że jechał z taką prędkością że zobaczyłem go dopiero koło swojego samochodu (…) Tak jak mówiłem, nie jestem w stanie powiedzieć, czy pomarańczowe auto widziałem wcześniej, na pewno nie zwróciłem na niego uwagi. Zauważyłem go, jak ten samochód był już w pobliżu mojego samochodu (…) Ja nie słyszałem tego pojazdu, którym kierował oskarżony zanim go zobaczyłem„.

Pasażerka jadąca z tym kierowcą składając zeznania dziewięć dni po wypadku nie powiedziała ani słowa o tym, by słyszała jakiś hałas silnika. Dopytywana była o to w marcu 2021 r. „Ja nie widziałam tego samochodu wcześniej, zobaczyłam go dopiero jak wjechał na pasach w człowieka. Nie pamiętam, czy słyszałam pisk opon, hamowanie, ryk silnika” – odpowiedziała wówczas.

Tuż przed wypadkiem Krystian O. z dużą prędkością ominął jadący prawym pasem jeszcze inny samochód – citroen. Kierowała nim W. R. Cztery dni po wypadku opowiadała, że z dużą prędkością ominęło ją auto. Zdołała tylko zapamiętać, że było osobowe i „pomarańczowe”. Nie wspominała nic o ryku silnika. Usłyszała już tylko uderzenie. „Nagle usłyszałam huk, nie potrafię opisać co to był za huk i zobaczyłam lecącą
w górze postać” – zeznawała.

Dwa lata po wypadku podtrzymała, że usłyszała tylko huk. Nie słyszała nawet piszczących opon przy hamowaniu. „Jak to auto mnie ominęło, to nie słyszałam hamowania To były ułamki sekund, on mi śmignął z boku i był huk.. Ja nie słyszałam odgłosów hamowania, Po prostu słyszałam huk” – relacjonowała.

Co ciekawe, to w jej zeznaniach pada, że BMW Krystian O. miało „jaskrawy kolor”. Jednak opowiadała o barwie samochodu, który zobaczyła już stojący po wypadku na drodze, obrócony o 180 stopni: „To był taki jaskrawy pomarańczowy samochód, był obrócony w moją stronę, drzwi były otwarte, obok samochodu stał pan i wykonywał połączenia”.

Na jaskrawość barwy auta zwróciła więc uwagę dopiero po wypadku. Tuż przed wypadkiem mówiła tylko o pomarańczowym osobowym samochodzie, który minął ją z prędkością autostradową.

Inny kierowca M.T.Z., jadący w przeciwnym kierunku swoim volvo, zeznając trzy dni po wypadku stwierdził, że nie słyszał hamowania samochodu BMW. Po dwóch latach dopytywany o tę chwilę odparł: „Teraz nie powiem więcej niż rok temu, nie pamiętam jakiegoś pisku, hamowania. Ryku silnika nie pamiętam czy słyszałem„.

Kierowca K.K., który wyjeżdżał na skrzyżowaniu z ul. Przy Agorze i dojeżdżał do przejścia na ul. Sokratesa odpytywany trzy dni po wypadku widział tylko dym. Nic nie wspominał o odgłosach samochodu. „Po chwiłi kiedy dojeżdżałem do przejścia dla pieszych przy ulicy Sokratesa, to zobaczyłem z odległości około 30metrów dym, który unosił się, najezdni. W pierwszej chwili myślałem, że pojazd BMW w coś przywalił” – opowiadał K.K.

Po dwóch latach tak przedstawił tę sytuację: „Tego dnia jechałem z rodziną zauważyłem samochód, który uczestniczył w tym zdarzeniu,
zauważyłem go wcześniej jak jechał za mną to było przy Agorze, na skrzyżowaniu z Kasprowicza pomarańczowe BMW stało już przede mną. To samochód dość charakterystyczny, więc wcześniej zwróciłem już na niego uwagę. Zmieniło się światło na zielone. BMW wystrzeliło do przodu, zostawiło mnie w tyle. W odległości 300 – 400 metrów zobaczyłem dużą chmurę sinego, niebieskiego dymu, podejrzewam że z opon”.

Taksówkarz A. K., który jechał z przeciwnego kierunku i widział wypadek, dwa dni po zdarzeniu przyznał, że słyszał jedynie pisk hamujących opon: „Słyszałem pisk opon, ale wydaje mi się, że to było tuż przed uderzeniem”.

W chwili wypadku pieszy A. S. stał przy budynku Sokratesa nr 9. i grał w gę na smartfonie. Dzień po wypadku zeznał, że usłyszał pisk opon. Na późniejszym przesłuchaniu dodawał, że widział BMW, ale do momentu pisku opon nie zwrócił na niego większej uwagi. „Gdy samochód zbliżał się w moją stronę, to zauważyłem pomarańczowy kolor i samochód, nie zwróciłem większej uwagi dopóki gdy usłyszałem dźwięk hamowania” – opisywał A. S.

Słyszeli ryk, ale… gdy BMW ich mijało z boku

Oprócz W. B., który po dwóch latach od wypadku opisywał szczegóły ryku silnika, jeszcze tylko trzy osoby mówiły o „ryku”. Dwie z nich były spacerowiczami, których Krystian O. minął przejeżdżając obok ulicą. Słyszeli więc samochód z boku i to gdy już ich mijał. Byli więc w innym położeniu niż zabity pieszy Adam G., który według sędziego powinien słyszeć to samo będąc w sytuacji, gdy pojazd nadjeżdża do niego przodem i szybciej, niż będzie już właściwie w niego uderzał.

Jednym z nich był M. B., który spacerował z żoną po ulicy Sokratesa i zapamiętał, że BMW minęło ich na wysokości sklepu Lidl. „(…) przejeżdżał obok nas samochód marki BMW kolom pomarańczowego, numeru rejestracyjnego. Ten samochód był charakterystyczny ze względu na kolor. Zwróciłem uwagę na ten samochód gdyż on szybko jechał, a jego silnik głośno pracował” – wspominał W. B. przesłuchiwany dwa dni po wypadku.

Podczas drugich zeznań, w maju 2021 r. W. B. mówił praktycznie to samo: ” Wtedy jak nas mijał to było słychać, że samochód bardzo mocno przyspiesza, było słychać ryk silnika, było słychać, że pedał gazu jest wciśnięty w podłogę (…) Od tego skrzyżowania gdzie wyjechał, słychać było tyk silnika i gwałtowne przyśpieszanie”.

Podobnie zapamiętał to inny spacerowicz, który również był w okolicy sklepu Lidl na ul. Sokratesa. „Byliśmy przy ulicy Kaliszówka (w okolicy Lidla), gdy moją uwagę zwrócił samochód marki BMW kolom pomarańczowego, który bardzo gwałtownie przyśpieszył. Te przyspieszenie skutkowało rykiem jego tłumika, silnika. Ten nagły hałas zwrócił nie tylko naszą uwagę, ale także innych przechodniów” – mówił M. O. dzień po wypadku.

Zeznając w maju 2021 r. M. O. jeszcze raz wskazał, że ryk słyszał, bo auto go mijało. „Samochód nas mijał i było takie gwałtowne ryknięcie, więc pewnie przyspieszał”.

Trzecią osobą, która jeszcze odnotowała ryk silnika, był W. P. Kierowca volvo, który wjechał z podporządkowanej na ul. Sokratesa. Warto jednak zauważyć, że W. P. określił się jako bliski przyjaciel zabitego pieszego. Mógł więc chcieć podkreślać szaloną jazdę kierowcy BMW, który odebrał mu przyjaciela.

„Ja wyjeżdżałem swoim samochodem (…) z ulicy Petófiego i kierowałem się do skrzyżowania z ulicą Sokratesa. Przed skrzyżowaniem zatrzymałem samochód, aby rozejrzeć się na boki i bezpiecznie włączyć do ruchu. W pewnym momencie usłyszałem ryk sportowego tłumika. Ten ryk dochodził z mojej prawej strony. To były ułamki sekund, zauważyłem w tym samym czasie jakieś osoby przechodzące przez pobliskie przejście dla pieszych na ulicy Sokratesa… W momencie, gdy osoby te weszły na przejście dla pieszych w jedną z nich uderzył samochód z ryczącym silnikiem. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy ten pojazd hamował przed przejściem dla pieszych i czy przed przejściem zatrzymał się inny samochód” – opowiadał po wypadku W. P.

W marcu 2021 r. W. P. dodawał: „Ja słyszałem ryk – tłumik sportowy. To były ułamki sekund, nie potrafię powiedzieć, jak długo słyszałem ten ryk”.

Biegły powołany przez Sąd Apelacyjny: piesi w żaden sposób nie przyczynili się do wypadku

Biegły Arkadiusz Banasik, u którego analizę zamówił Sąd Apelacyjny w Warszawie, zwrócił uwagę na te rozbieżne zdania świadków co do oceny słyszenia ryku silnika lub odgłosów hamowania.

„Przesłuchani w sprawie świadkowie zaistnienia zdarzenia drogowego, jak i świadkowie stanu ruchu samochodu BMW, wskazują że mogli posłyszeć lub nie słyszeli ryku silnika jadącego samochodu BMW, słyszeli lub nie słyszeli odgłosu gwałtownego hamowania samochodu BMW; potrafią lub nie potrafią zinterpretować stan ruchu uczestników zdarzenia drogowego w sposób, niedający się zweryfikować dowodowo” – napisał w ekspertyzie.

Banasik nie miał żadnych wątpliwości, że jedynym winnym wypadku jest Krystian O. „Zdaniem biegłego sądowego, w okolicznościach charakterystycznych dla miejsca i czasu zaistnienia zdarzenia drogowego z dnia 20.10.2019 r., poszkodowany pieszy (grupa pieszych) w żaden sposób nie przyczynił się do zaistnienia zdarzenia drogowego„.

Biegły wyjaśnił, dlaczego w pieszych nie znalazł żadnej winy.

Po pierwsze, jak utrwalono na nagraniu, przed wejściem na pasy zatrzymali się „celem ustalenia sytuacji drogowej w obszarze zbliżonym do przejścia dla pieszych”. Zachowali więc ostrożność – upewniali się, czy mogą wejść. Ich ocena była słuszna, bo kierowca na najbliższym ich pasie ruchu zatrzymał się i ustąpił im pierwszeństwa.

Po drugie, po upewnieniu się, że mogą wejść, do chwili potrącenia przebywali na przejściu prawie 5 sekund i pokonali ok. 4,4 m.

Po trzecie, „z doświadczenia życiowego, mogli być przeświadczeni, że odcinek drogi dzielący ich od nadjeżdżającego z ich lewej strony samochodu – identyfikowanego później jako samochód BMW, jest wystarczający do dalszego bezpiecznego przechodzenia przez to przejście dla pieszych, tym bardziej wobec dopiero co zastałej sytuacji drogowej z innym pojazdem – samochodem Renault Laguna, który zatrzymał się przed przejściem dla pieszych, w celu ustąpienia pierwszeństwa pieszym”.

Po czwarte, mogli być widzianymi przez uważnego kierującego samochodem BMW z odległości blisko 84 m.

Prokurator Generalny zapowiedział skargę

Po nagłośnieniu uzasadnienia wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie, w którym przypisano część winy zabitemu na pasach pieszemu, minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro nazwał takie zrzucanie winy na ofiarę „absurdalnym” i zapowiedział złożenie skargi na ten wyrok. Po analizach zostanie podjęta decyzja, czy będzie to skarga kasacyjna czy skarga nadzwyczajna.

Łukasz Zboralski