Connect with us

Pojazdy

Spryt i bezpieczeństwo czyli Skoda Fabia III – nasz test

Nową wersją fabia już na zawsze pozbywa się łatki „emeryckiego auta”. Ale i doświadczeni kierowcy zapewne po nią sięgną – bo tak bezpiecznego auta miejskiego nie ma żaden inny producent. A to nie jedyna jego zaleta.

Opublikowano

-

Nową wersją fabia już na zawsze pozbywa się łatki „emeryckiego auta”. Ale i doświadczeni kierowcy zapewne po nią sięgną – bo tak bezpiecznego auta miejskiego nie ma żaden inny producent. A to nie jedyna jego zaleta.

Skoda Fabia III Fot. Łukasz Zboralski/brd24.pl

Nieco drapieżny wygląd i mnóstwo dodatków – reflektory LED, czarne alufelgi… Skoda fabia przyciąga oko przechodniów. Fot. Łukasz Zboralski/brd24.pl

Najnowsze miejskie auto Skody nie ma sobie równych pod względem zapewnianego bezpieczeństwa podróży. To najpoważniejszy plus. Ale fabia trzeciej generacji ma jeszcze sporo innych zalet. Zwłaszcza taka, która ma pod maską najmocniejszy benzynowy silnik 1,2 TSI, dysponujący 110 KM.

WOW na ulicy
Za kółkiem nowej fabii bardzo chciałem zasiąść po tym, jak Euro NCAP ogłosił, że to auto wyróżnione w swojej klasie (Best in class). Mam oczywiście fioła na punkcie bezpieczeństwa – to dla mnie sprawa w samochodzie najważniejsza, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, co jeszcze dzieje się dziś na polskich drogach – ale też samochód w trzeciej odsłonie mocno się zmienił.

Skoda przekazała nam do testu zgrabną wersję w zielonym kolorze, z panoramicznym dachem i czarnymi alufelgami. Pierwszy przejazd przez parking supermarketu i widzę, że wiele głów odwraca się za samochodem, którym jadę. Co u licha? – pomyślałem. Zaczęła dręczyć mnie niespokojna myśl, że nie zauważyłem czegoś w nowym modelu. Ale nie! Wszystko OK. Nie jadę na ręcznym, światła zapalone, bagażnik zamknięty… Okazało się po prostu, że to co prawda miejskie małe auto, ale jednak niezwykle piękne. Robiło na ludziach wrażenie.

Skoda Fabia III Fot. Łukasz Zboralski/brd24.pl

Z której strony nie spojrzeć, fabia pokazuje piękno. Fot. Łukasz Zboralski/brd24.pl

Stworzone do jazdy
Szkoda, że nie wszyscy, którzy odwracali głowę za fabią, mogli zasiąść za kierownicą. Bo to dopiero wywiera wrażenie. Gdy tylko złapałem ładnie obszytą kierownicę poczułem, jakby wszystko było w tym aucie skrojone na miarę. Mam 180 cm wzrostu, a za kółkiem czułem się idealnie, fotel pasował tak samo dobrze (i nie zmieniało się to nawet podczas dłuższej podróży).

Odpalam – z bardzo miłym udogodnieniem, bo można w fabii dokupić opcję KESSY, która nie wymaga wkładania kluczyka do stacyjki, wystarczy go mieć w kieszeni – i benzynowy TSI delikatnie bzyczy pod maską. Bardzo czytelne wskaźniki pokazują, czego tylko sobie zapragnę i skonfiguruję. Jak dla mnie, nawet za wiele opcji. Odpuszczam funkcję Smartgate, która pozwala przesyłać na smartfona  dane telemetryczne zbierane podczas jazdy – ale jakiś geek będzie z pewnością miał z tego dużo radości. Duże, kolorowe radio Bolero serwuje feerię barw, ikonek stacji radiowych. A wszystko naprawdę intuicyjne.
I niech piekło pochłonie tych, którzy mają za złe samochodowi tej klasy to, iż plastik nie ugina się w nim pod naciskiem palca (po cholerę naciskać deskę rozdzielczą?).

Skoda Fabia III Fot. Łukasz Zboralski/brd24.pl

Czytelne zegary i wiele możliwości konfiguracji – jak dla mnie Fabia III oferuje tego aż nadto. Fot. Łukasz Zboralski/brd24.pl

Teraz wystarczy wybrać, czy skrzynię DSG pozostawić w automatycznym trybie, czy jednak samemu dobierać przełożenia. Na początku wydawało mi się, że lepiej jednak polegać na własnym wyczuciu. Zwłaszcza, że 7-stopniowa skrzynia to musiał być ten element, do którego dorwali się ekolodzy, bo już przy 50-60 km/h jechałem na ostatnim przełożeniu. Ale wyczucie operowania pedałem gazu w trybie automatycznym przyszło bardzo szybko i przy odrobinie wprawy naprawdę trudno zarzucić fabii jakikolwiek brak dynamiki (do diabła z ekologami).

Jeżdżąc po mieście zdecydowanie nie ma sensu sięgać ręką do dźwigni biegów. I wtedy odpuszczam na tyle, że nawet nie wyłączam tej (ekolodzy!) szalonej funkcji gaszenia i odpalania silnika przy po każdym zatrzymaniu na światłach. Gdy jednak zdaję się na własne decyzje, jestem jeszcze bardziej zachwycony tą przekładnią. I coraz bardziej całym tym zielonym, zadziornym malcem.
W końcu i na trasie zostawiam przekładanie biegów komputerowi. Dodatkowo polegam na tempomacie. Choć to każdorazowe kasowanie ustawienia, żeby wstawić nową prędkość, jest trochę uciążliwe. Zwłaszcza, gdy trafiasz na trasie na kierowców zafascynowanych żółwiami stepowymi.

Jazda jest naprawdę przyjemna. Układ kierowniczy reaguje bardzo precyzyjnie (czy wspominałem już, że kierownica jest tak dobrze dopasowana, że nie chce się jej puścić z rąk? Tak? To wspomnę jeszcze raz). 110 koni przy tej masie auta sprawia dodatkową frajdę. Bardzo fajnie pomaga ruszać po zatrzymaniu na wzniesieniu system HCC. Czujniki parkowania – przy tak krótkim aucie niby nie są potrzebne. Ale do luksusu człowiek szybko się przyzwyczaja. No i trzeba jednak przyznać, że dość szerokie tylne słupki trochę widoczność ograniczają. A do tego wszystkiego czujnik zmierzchu, ściemniające się lusterko, światełka odprowadzające do domu. Rozpasanie.

A co w baku? W mieście – ale ja nie jestem z tych „dynamicznie jeżdżących”, czyli wiecie jakich – spalanie raczej oscyluje wokół 6,5 litra na setkę. Na krajówkach, gdzie przepisowo (tak, jestem nietypowy) jechałem 90-tką, byłą to prawie szóstka na sto. Czyli niewiele, biorąc pod uwagę, że auto na trasie zapełnione było na wszystkich miejscach – ale o tym za chwilę.
Jednak wjazd na fragment autostrady pokazał, że przy prędkościach 110 – 120 km/h trudno zejść ze spalaniem poniżej 7,5 litra. Ale też – umówmy się – to ma być auto do miasta. Chociaż…

Rodzina z dziećmi?
Po krążeniu po mieście wiem już, że to prawie idealny miejski malec. Malec to nawet może przesadne określenie, bo miejsca dla kierowcy i pasażera z przodu jest naprawdę bardzo dużo. Niewiele ustępuje to komfortem w samochodach wyższej klasy.

Czas wybrać się na dłuższą przejażdżkę. Z ciekawości sprawdzam, jak tym autem zabierze się moja czteroosobowa rodzina. Bo co powie Wam objętość bagażnika w litrach – ilu z Was potrafi to sobie tak dobrze wyobrazić (300 litrów – i co zobaczyliście w myślach?). Więc powiem raczej, że dwoje dorosłych i dwójka dzieci bez problemu wrzuci do bagażnika tyle, ile trzeba zabrać na weekend (wózek oczywiście odpada, krzesełko do karmienia też, karuzelka również).
I dopiero, gdy montuję dwa foteliki na tylnej kanapie, zaczynam się przekonywać, że trudno byłoby wykorzystywać fabię III – trochę wbrew jej przeznaczeniu –  jako w pełni rodzinne auto. Dlaczego? No bo przy moim wzroście fotelik dla mniejszego dziecka trudno nawet lekko opuścić, gdy jest senne. Po prostu w najbardziej złożonej pozycji moja mała córka opiera stopy na moich plecach. Sposób się znalazł, za kierowcą siadła starsza córka. Ale i żona – choć filigranowa – musiała trochę przesunąć fotel do przodu (przy okazji – fotel pasażera jest tak samo regulowany, jak kierowcy).

Ale to na tyle mankamentów. Na trasie nikt z nas nie czuje zmęczenia. A w dodatku nie trzeba wozić z sobą tych przylepianych osłon słonecznych dla dzieci – fabia ma cudownie przyciemnione szyby.
I dopiero podczas rodzinnej przejażdżki zauważycie ogromną wartość panoramicznego dachu. Pasażerowie z tylnej kanapy, a zwłaszcza dzieci, mocno to polubią. Niebo, chmury, samoloty. Po prostu przestrzeń.

Skoda Fabia III Fot. Łukasz Zboralski/brd24.pl

Trzecia wersja Fabii jest naprawdę komfortowa dla kierowcy i pasażera. Z tyłu jest nieco gorzej. Ale tylko nieco. Fot. Łukasz Zboralski/brd24.pl

Kolor czy życie?
A jeśli mowa o dzieciach, to dochodzimy do najważniejszej zalety fabii III. Bezpieczeństwa, jakie zapewnia to auto.
Jeśli najważniejszym kryterium podczas wybierania samochodu jest dla Was kolor, darujcie sobie resztę tekstu. Ale jeśli bierzecie pod uwagę także to, by chronił on życie i zdrowie Was i waszych bliskich – to obowiązkowa lektura.

Miejskie auto Skody rozniosło w pył konkurencję pod tym względem. Rozbijane przez ekspertów Euro NCAP pokazało, że zapewnia naprawdę dobrą ochronę podczas wypadków (obyście nigdy nie musieli tego sprawdzać). Skąd wzięło się aż pięć gwiazdek w testach zderzeniowych?

81 proc. ochrony kierowcy i pasażera (poduszki i kurtyny w standardzie). Jadąc tym samochodem wiem, że moje nogi zostaną dobrze ochronione, dotyczy to również nóg pasażera. Gdyby coś walnęło nas z boku, również nieźle chronione będą mój brzuch, klatka piersiowa, głowa i okolice miednicy.
Samochód zdobył najwyższą możliwą liczbę punktów za ochronę dzieci w wieku 1,5 roku w testach dynamicznych.
Gdy chcę, mogę wyłączyć poduszkę bezpieczeństwa na siedzeniu pasażera, by dziecko jechało tyłem do kierunku jazdy. Oczywiście tego nie próbowałem – dobrze wiem, że najbezpieczniejsze miejsce dla dziecka jest z tyłu. Tam, na tylnej kanapie, foteliki można zamocować w zapięciach ISOFIX.

Oczywiście bardzo uważam na pieszych. Gdyby jednak doszło do jakiegoś zdarzenia (tfu, tfu) to zderzak fabii nieźle ochroni nogi człowieka – maksymalna liczba punktów w teście Euro NCAP. Nie tak bardzo groźna jest też maska. Najsłabsze miejsce – podstawa przedniej szyby i boczne słupki.

Model, którym jadę tego nie ma, ale fabia może posiadać też autonomiczny system hamowania awaryjnego, który przydaje się w ruchu miejskim.
Emeryt doceni, młody się zakocha

Gdy pod koniec testowania fabii trzeciej generacji powoli szukałem już w głowie jakiejś sprytnej frazy na podsumowanie, z pomocą przyszła mi żona. – To auto ma jeden poważny mankament – powiedziała. Zamarłem, bo sam takiego nie zobaczyłem (wiadomo, męska duma). – Nie jest nasze – dokończyła po pauzie.

Emeryt doceni, młody się zakocha
Czy potrzebna jest lepsza rekomendacja? Moim zdaniem, jeśli zastanawiacie się nad miejskim autem, powinniście poważnie rozważyć zakup fabii. I to zarówno gdy jesteście dojrzałymi kierowcami, którzy cenią sobie komfort, elegancję, wygodę i – oczywiście – bezpieczeństwo.
Jeśli na przykład zastanawiacie się nad pierwszym niewielkim samochodem dla dziecka, które właśnie zrobiło prawo jazdy? Tym bardziej chyba myślicie o jego bezpieczeństwie. Tu już trudno wybrać coś lepszego niż ten model Skody.

Fabia dla singla i fabia dla dwojga – to dobry pomysł. Jeśli macie jedno dziecko i poruszacie się głównie między pracą, przedszkolem i domem, to też może warto rozważyć właśnie ten samochód.

Oczywiście, jeśli nie wystraszy Was cena. Samochód, którym jeździłem – w tak świetnej konfiguracji – kosztuje naprawdę sporo, bo aż 76 tys. zł.

Łukasz Zboralski

auto do testów udostępniła Skoda Polska