Connect with us

Rozmowy i opinie

Dominika Chmara, ezgaminator: Zapraszanie pieszych oczekujących przed przejściem jest dla nich śmiertelnie niebezpieczne i prawnie zakazane

Opublikowano

-

Zatrzymywanie się przed przejściem, na którym nie ma pieszego, takie „z dobrej woli”, „z kultury” czy jak tam jeszcze to kierujący nazywają,  jest zabronione prawem. Bo ustawodawca przewidział, że będzie to dla pieszych śmiertelnie niebezpieczne

UWAGA: TO TEKST OPUBLIKOWANY W 2017 R. GDY W POLSCE PIESI MIELI JEDYNIE PIERWSZEŃSTWO DOPIERO WÓWCZAS, GDY ZNALEŹLI SIĘ JUŻ NA PASACH. OD 1 CZERWCA 2021 R. PIESI MAJĄ PIERWSZEŃSTWO PODCZAS WCHODZENIA – CZYLI JESZCZE ZANIM POSTAWIĄ STOPĘ NA „ZEBRZE”

Dominika Chmara, instruktor nauki jazdy, egzaminator. Fot. arch.

Dominika Chmara, instruktor nauki jazdy, egzaminator. Fot. arch.

W Polsce pokutuje mit, powielany z pokolenia na pokolenie, że pieszy oczekujący przed przejściem ma pierwszeństwo. Temat jest na tyle kontrowersyjny, że zdania nawet wśród fachowców od ruchu drogowego
są podzielone.

Obowiązki nałożone na kierującego, zbliżającego się do przejścia dla pieszych są jasne i określone w przepisach:
1) Zachować szczególną ostrożność,
2) nie wyprzedzać na przejściu i tuż przed,
3) nie omijać pojazdu, który zatrzymał się, aby ustąpić pieszym

Tyle teoria. I to dobra teoria. Gorzej z praktyką.

Nigdzie w całym tzw. kodeksie drogowym nie znajdą Państwo nakazu zatrzymywania się przed przejściem, na którym nie ma pieszego. Nigdzie nie ma! Wręcz są zakazy!

Co innego przystanek autobusowy:
Zbliżając się do oznaczonego przystanku w obszarze zabudowanym mamy
1) zachować szczególną ostrożność,
2) zwolnić a nawet się zatrzymać, (!)

Gdyby ustawodawca chciał, abyśmy się zatrzymywali dojeżdżając do przejść, to by to napisał. Ale nie napisał! Bo wie, że to w naszych warunkach, w naszej infrastrukturze drogowej było by śmiertelnie niebezpieczne dla pieszych.
Pisząc infrastruktura mam na myśli to, że w krajach, gdzie przepisy nakazują zatrzymanie kierującemu na widok każdego pieszego zbliżającego się przejścia nie istnieją przejścia dla pieszych przez 2 pasy ruchu w jednym kierunku i więcej bez sygnalizacji. Przejście na drodze dwujezdniowej bez sygnalizacji nie istnieje w ogóle. Bo przepisy przepisami, ale Niemcy wiedzą, że ludzie popełniają błędy i ktoś może się zagapić i potrącić, a życie ludzkie jest najcenniejsze. Tam nikt nie rozumuje, że wina będzie tego, który zabił, a nie tego, który zaprosił.

W Polsce zabrania się zatrzymania na, oraz 10 m przed i jeszcze za przejściem na drodze dwukierunkowej. (Chyba że zatrzymanie wynika z warunków lub przepisów ruchu drogowego. Jeśli zatem warunek jest taki, że nadawany jest sygnał czerwony, a przepis nakazuje wówczas zatrzymanie to jest to zgodne z prawem i pożądane zachowanie). Jednak takie „z dobrej woli”, „z kultury” czy jak tam jeszcze to kierujący nazywają, zatrzymywanie się przed przejściem, na którym nie ma pieszego jest zabronione prawem. Bo ustawodawca przewidział, że będzie to dla pieszych śmiertelnie niebezpieczne.
W praktyce wygląda to tak, że na drodze o dwóch, lub więcej pasach ruchu w jednym kierunku jakiś „uczynny kierujący”, zatrzymuje się na skrajnym prawy, bądź lewym pasie i zaprasza pieszych. A na pozostałych pasach jadą / pędzą auta.

Nie wolno tak narażać pieszych! Zachowanie szczególnej ostrożności polega między innymi na tym, aby przewidywać, aby ocenić sytuację wokół pojazdu, nieco szerzej, niż u brzegu własnej pokrywy silnika. Ja rozumiem, że pozostali mają obowiązek się zatrzymać, widząc, że jeden stoi i zaprasza pieszych. Jednak ludzie popełniają błędy. Ludzie się zagapiają, nie myślą – choroba cywilizacyjna, brak myślenia – I jest to żonglowanie ludzkim życiem. Nikt nie ma prawa bawić się w Pana Boga i zapraszać ludzi na przejście, w myśl zasady – „ja jestem super, to ten na pasie obok zabił” – Przecież to takie nasze, polskie. Kosztem pokazania, jaki ja jestem dobry, pogrążyć kierującego z pasa obok.

Idealna sytuacja względem pieszych jest wówczas, gdy dojeżdżając do przejścia z daleka widzę, oceniam, jeśli mam tylko jeden, „mój” pas ruchu, to na tyle zwolnię, że upewnię tego pieszego, że go widzę i mu ustępuję, on mi ufa, zwinnie przechodzi. On poszedł, ja tylko trochę zwolniłam, nikt nikomu nie wadzi. Nie ma zatrzymania, nie ma zagrożenia, zrozumiała, czytelna sytuacja
Tak długo, jak po naszych drogach kierujący będą jeździli, jak chcą, tak długo będą dramatyczne statystyki. Jeśli część jeździ wg przepisów niemieckich, część wg polskich a cześć wg jakiegoś dzikiego bezprawia, to jak ma być dobrze?

Zanim postanowimy ułatwić pieszemu przejście, zawsze oceńmy sytuację wokół pojazdu. Jeśli w lusterku widzę, że na pasie z boku pędzą auta, to nie zwalniam, nie zachęcam pieszego do wejścia, bo zrobię mu krzywdę.
Na drodze dwukierunkowej natomiast, po jednym pasie ruchu, nie mogę zatrzymywać się dla pieszych, podczas gdy z przeciwka jedzie cała kolumna aut. Skąd pewność, że się zatrzymają? I co z tego, że powinni? Ludzie popełniają błędy.
Tu nie chodzi o to, żeby ktoś nie zginął pod MOIMI kołami. On ma w ogóle nie zginąć!

Pieszy zaproszony na jezdnię często traci czujność, czuje się bezpieczny, przede wszystkim dotyczy to osób starszych i dzieci. (Patrz Pan Dworak na powyższym filmie, zapraszający, o zgrozo, chłopca z psem na przejście. Wiem, „że czuwał”, że miał rękę na klaksonie, ale niewiele by to dało, gdyby pies spłoszony klaksonem pociągnął chłopca prosto pod koła auta z boku. I jaka gwarancja, że klakson spowoduje, że jadący z boku się zatrzyma?! Brak słów, aby opisać to zdarzenie). A ludzie coraz częściej zapraszani dochodzą do wniosku, że jednak mają to pierwszeństwo… i jest już równia pochyła ku katastrofie.

Dominika Chmara

Autorka od 2007 r. posiada uprawnienia instruktora nauki jazdy, od 2009 r. egzaminuje kandydatów na kierowców w WORD w Bydgoszczy [w powyższej sprawie prezentuje jednak osobiste zdanie, a nie stanowisko instytucji].