Connect with us

Pojazdy

Czy Volvo EX30 pokazuje przyszłość motoryzacji? Sprawdziłem to

Opublikowano

-

Z zewnątrz tego jeszcze nie widać, ale wnętrze nowego volvo EX30 to już zupełnie inna motoryzacja niż ta, którą znamy. Otwartym pozostanie pytanie, czy kierowcy to pokochają. Ja na pewno polubiłem
Volvo EX30 to model, który kupić można już wyłącznie z elektrycznym napędem Fot. brd24.pl

Volvo EX30 to model, który kupić można już wyłącznie z elektrycznym napędem Fot. brd24.pl

Jeśli koncert Volvo za sześć lat zamierza wypuszczać na rynek już tylko elektryczne samochody, to model EX30 jest na pewno dobrym krokiem na drodze do tego, by zdominować konkurencję w segmencie niewielkich SUV-ów. I taka myśl nasunęła mi się od razu, gdy zamknąłem za sobą drzwi kierowcy.

Gdy odbierałem auto testowe z Volvo Autogala, wiedziałem, że będzie to krótka, trzydniowa przygoda. Nie zdążę więc ocenić, jak daleko da się zajechać na jednym ładowaniu, bo przez trzy dni kręcenia się na krótkich trasach, nie musiałem ładować auta. Wydaje się, że najważniejsze jednak zobaczyłem – zmianę. To na pewno nowe podejście do projektowania samochodów.

Ponad 400 KM. Czy to potrzebne?

Wziąłem kluczyki do ręki. I to nie są już przecież kluczyki. Nie ma klucza. To tylko ładne, małe, czarne pudełeczko z napisem „Volvo”. Tak, wiem, systemy bezkluczykowe to żadna nowość. Jednak w samochodzie elektrycznym naprawdę ich nie potrzeba. Podchodzisz do samochodu i on już jest od razu gotowy do jazdy. Uważam to za zaletę. No bo pomyślcie sami, ile lat czytacie w motoryzacyjnej prasie spory o to, czy przed ruszeniem należy rozgrzać silnik na postoju (teorie o rozprowadzeniu oleju i podgrzaniu go do odpowiedniej temperatury)? Ile lat czytacie o tym, że po trasie dieslem, nie wolno tak od razu gasić silnika, tylko należy dać się wychłodzić turbinie? Pewnie już z dwie dekady. Doktoryzowały się z tych tematów ze dwa pokolenia.

A samochód elektryczny omija łukiem te wszystkie dyskusje. Także to, czy można pod domem włączyć auto, by szyby odparowały. Ile minut bez mandatu? To wszystko w tej nowej motoryzacji mamy już za sobą. Czyli wszystko jest prostsze. Się wsiada, się naciska gaz, się zatrzymuje i wysiada. Nic więcej kierowcy nie obchodzi.

EX30 ze względu na gabaryty może uchodzić za samochód uniwersalny Fot. brd24.pl

EX30 ze względu na rozmiary może uchodzić za samochód uniwersalny Fot. brd24.pl

No, dobra. Może z tym gazem jest też akurat inaczej. I pierwszy raz testowałem to jesienią, gdy jeździłem nieco większym elektrycznym modelem Volvo XC40. Marka postawiła na One Pedal Drive. Genialne rozwiązanie. Naciska się pedał przyspieszenia, a jego puszczenie to automatyczne hamowanie (z odzyskiwaniem energii elektrycznej). Kto jeździ przewidująco i eko, ten może o hamulcu zapomnieć. Tego pedału używać będzie tylko w kryzysowych sytuacjach na drodze. Oczywiście, dalej można jeździć „po staremu”. Bo funkcję One Pedal Drive da się wyłączyć lub aktywować w zależności od upodobania.

Zatem wziąłem „kluczyki” i wsiadłem do białego EX30. Do testowania podstawiono mi model z podwójnym napędem (Twin Motor Performance), który w sumie dysponuje mocą 428 KM. Pani Beata z Volvo dwa razy uprzedzała mnie, że naprawdę trzeba delikatnie operować gazem, bo to jest potężna moc i auto przyspiesza do setki w 3,6 sekundy. Przy moim podejściu do jazdy samochodami i filozofii poruszania się po drogach, te ostrzeżenia były mocno na wyrost. Mogłoby być i dwa razy tyle KM, nie zrobię sobie krzywdy. Bo i gdzie może być potrzeba w zwykłym ruchu drogowym wykorzystania tak potężnej mocy? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie (a wszystkim, którzy zaczną tu dopowiadać „a gdy wyprzedzasz i musisz nagle przyspieszyć” – poradzę, by przemyśleli, ile razy naprawdę wyprzedzają bez potrzeby, jadąc szybciej niż dopuszcza prawo oraz czy pamiętają o tym, że przed podjęciem decyzji o wyprzedzaniu należy upewnić się, czy ten manewr można bezpiecznie wykonać. Naprawdę, większa moc przyda się tylko wówczas, gdy ktoś doprowadza do skrajnych sytuacji. Rozwiązaniem jest – nie doprowadzać).

Choć nie jest to wieli SUV, nie można narzekać na brak komfortu na tylnych siedzeniach Fot. brd24.pl

Choć nie jest to wieli SUV, nie można narzekać na brak komfortu na tylnych siedzeniach Fot. brd24.pl

Magiczne ustawienie, które nazywa się „moc kosztem zasięgu”, włączyłem raz. Gdy ruszałem poza obszarem zabudowanym. Pusta, prosta droga. Szybko rozpędziłem się do 90 km/h. Wgniatało w fotel. No i tyle z tego. Dalej jechałem 90 km/h i mniej, gdzie trzeba było zachować więcej ostrożności. Nie wiem, czy jako producent samochodów elektrycznych – które oddają kierowcy praktycznie całą moc od razu do wykorzystania – pakowałbym do „zwykłych” SUV-ów klientom ponad 400 KM. Mam wrażenie, że to może im tylko sprawić życiowe kłopoty…

Tu nic nie ma, ale przecież nic nie potrzebujesz

Czymś, co jest naprawdę nowe, to projekt wnętrza EX30. Nie znajduję lepszego słowa niż „ascetyczne” i za razem wysmakowane. Jest kierownica, pedały i… tablet. Nic więcej. Przy kierownicy dźwignia do włączania wycieraczek, a z drugiej strony dźwignia do przełączania trybu jazdy w przód i w tył. Biegi przy kierownicy od zawsze były dla mnie najlepszym rozwiązaniem. Miałem je już w swoim pierwszym samochodzie – trabancie. W Volvo nie trzeba nimi operować podczas jazdy. Włączasz, że chcesz jechać przed siebie i jedziesz.

Kierownica, dwa przełączniki, dwa pedały i tablet. To wszystko, co ma do dyspozycji kierowca w Volvo EX30 Fot. brd24.pl

Kierownica, dwa przełączniki, dwa pedały i tablet. To wszystko, co ma do dyspozycji kierowca w Volvo EX30 Fot. brd24.pl

W środku naprawdę widać, że ktoś napracował się nad tym, by wszystko w tym samochodzie wydawało się minimalne, ładne, nienarzucające się. Od wysmakowanego metalowego uchwytu klamki, po – i to kolejne zaskoczenie – wpasowany na podszybiu soundbar. I wiem, że w końcu powinienem przejść do napisania tego, jak się tym samochodem jeździ, ale nie mogę pominąć tego, jak się w tym samochodzie słucha. Otóż system nagłośnieniowy powala na kolana. Do tego stopnia, że sam nie wiem, czy lepiej było tym autem jeździć, czy po prostu siedzieć w nim na parkingu i słuchać muzyki (co też robiłem długo, zanim wychodziłem).

Czy są minusy? Są. Pierwszy z nich odkryłem już po paru kilometrach, gdy na trasie S2 dojeżdżałem do zatoru. Chciałem uprzedzić dodatkowo kierowców za mną włączając światła awaryjne po zatrzymaniu, ale… nie byłem w stanie znaleźć włącznika. Bo w EX30 nie ma włączników, jest tylko tablet. Oczywiście nie do końca – akurat włącznik świateł awaryjnych został, jako jedyny i jest w suficie, koło przycisków do wzywania pomocy. Mój błąd. Nie zapoznałem się dokładnie z obsługą auta i wyjechałem na drogę. Po jakimś czasie zobaczyłem, że awaryjne można włączyć także na tablecie. Jest to przypisany na stałe przycisk na dole ekranu.

Coś dla geeków - XC30 pozwala dopasować oświetlenie wnętrza do nastroju. No ale czy to nie nowe pokolenia przesiądą się na samochody elektryczne? Fot. brd24.pl

Coś dla geeków – XC30 pozwala dopasować oświetlenie wnętrza do nastroju. No ale czy to nie nowe pokolenia przesiądą się na samochody elektryczne? Fot. brd24.pl

Poza włączeniem świateł awaryjnych, wszystko inne można zrobić tylko przy użyciu tabletu – w którym zresztą można sobie zmieniać podświetlenie całego auta odpowiednie do różnych nastrojów. Klimatyzacja – w tablecie. Wszystkie podgrzewania foteli i takie tam – w tablecie. Trzeba nawet dotknąć ekranu, by otworzyć schowek (ten o dziwo nie znajduje się tradycyjnie przed nogami pasażera, ale na środku konsoli, co puryści odrzucą, a ja jako kierowca od razu polubiłem, bo przecież wygodniej tak coś włożyć i wyjąć).

Czy obsługa wszystkiego przez tablet to wada? Głęboko się nad tym zastanawiałem jeżdżąc przez trzy dni tym modelem. W zasadzie, gdy mało się chce ustawiać podczas jazdy – a ja wolę wszystko ustawić tak, jak chcę przed wyruszeniem w drogę – to tablet nie przeszkadza i nie rozprasza. Jednak raz, gdy wracałem z siłowni, szyby jednak zaczęły parować i trzeba było coś włączyć w tablecie. Tu miałem już mieszane uczucia. Z jednej strony to wciąż odwracanie wzroku od drogi, z drugiej – obsługa tabletu jest na tyle prosta i intuicyjna, że nie zajęło to dużo czasu.

Tym, co w tablecie denerwowało mnie najbardziej, jest jednak wyświetlacz prędkości. Wzrok kierowcy musi wędrować na prawo, poza pole widzenia przed sobą. I to już nie jest szczęśliwe rozwiązanie. Tu jednak konstruktorzy powinni jeszcze raz głęboko przemyśleć swój pomysł. Nie jest zresztą wykluczone, że z pozostawiania tabletów w autach niebawem wszystkie koncerny „wyleczy” Euro NCAP. Już zapowiedział, że przy testach samochodów uwzględniał będzie brak fizycznych przycisków i prostotę obsługi. Może się więc okazać, że gdy punkty z gwiazdek zaczną uciekać, część fizycznych przycisków w tych ascetycznych autach wróci na kokpit.

Daily car?

Czy Volvo EX30 to samochód rodzinny? No, można uznać, że rodzina 2+1 da radę jeździć nim także na dłuższe trasy. Czy to cudowny daily car? Owszem. Jeśli ktoś potrzebuje przemieszczać się w ten sposób, to na pewno pokocha ten samochód. Dużo komfortu, nie za duże gabaryty, więc z parkowaniem kłopot niewielki. A jak jesteśmy przy parkowaniu, nie sposób nie wspomnieć, że do dyspozycji ma się nie tylko tylną kamerę, ale i naraz tyle kamer, że czasem aż trudno wybrać, na co patrzeć podczas manewrów. Dla niektórych najlepszy okaże się widok z góry, na którym widać, czy idealnie wjeżdża się nawet w ciasne miejsce. I jeszcze jedno – przy niskich prędkościach ten samochód gra tajemniczą melodyjkę. W ten sposób jako ciche auto elektryczne podczas manewrowania staje się słyszalny np. dla pieszych w jego otoczeniu.

Przy parkowaniu do wyboru jest tyle kamer i widoków, że każdy znajdzie swoje własne ustawienia Fot. brd24.pl

Przy parkowaniu do wyboru jest tyle kamer i widoków, że każdy znajdzie swoje własne ustawienia Fot. brd24.pl

Ponieważ – jak podtrzymuję – Volvo EX30 jest zgrabnym, wysmakowanym i naszpikowanym technologią samochodem elektrycznym, znajduje to odzwierciedlenie w jego cenie. Tanio nie jest. Podstawowa wersja z deklarowanym maksymalnym zasięgiem 344 km, w podstawowej wersji kosztuje 170 tys. zł (bez stówy). No, może mniej  – bo po uwzględnieniu dopłaty do elektrycznego samochodu dla osób fizycznych lub firm, podstawowa wersja zaczyna się od 151 500 zł.

Twin Motor Performance, którym jeździłem, ma deklarowany zasięg 450 km i kosztuje już ok. 240 tys. zł.

Łukasz Zboralski

Artykuł powstał przy współpracy z Autogala Volvo w Warszawie