Connect with us

Prawo

Zabił pieszego na przejściu – skazany za zabójstwo. To prawomocny wyrok

Opublikowano

-

Kierowca, który zabił pieszego na pasach w Jeleniej Górze, został skazany za zabójstwo z zamiarem ewentualnym. To wyrok, na który teraz powołują się prokuratorzy oskarżając tych, którzy zabijają pieszych w Polsce. Dotarliśmy do jego treści

18-letni kierowca z ogromną prędkością przejechał przez przejście dla pieszych na czerwonym świetle. Na pasach śmiertelnie potrącił przechodzącego prawidłowo pieszego, po czym odjechał. Fot. Screen z nagrania Dolnośląskiej Policji

Prokuratorzy coraz częściej, zwłaszcza po wypadkach z pieszymi, stawiają kierowcom zarzuty zabójstwa z zamiarem ewentualnym (takie usłyszał niedawno m.in. sprawca ubiegłorocznego wypadku w Woli Filipowskiej w Małopolsce). Śledczy sięgają po takie zarzuty, bo mają już pewność, że utrzymały się w sądzie. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu skazał kierowcę za zabójstwo z zamiarem ewentualnym. To prawomocny wyrok. Dotarliśmy do jego uzasadnienia.

Uderzył pieszego i nawet się nie zatrzymał

Wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu dotyczy głośnej sprawy z 2016 r. Do zdarzenia doszło w Jeleniej Górze. Wieczorem 28 stycznia 18 letni Wojciech P. uciekał przed policją po tym jak sterroryzował 40 letnią kobietę i ukradł jej samochód. Pędząc przez miasto (jechał z prędkością około 100 km/h) na czerwonym świetle wjechał w prawidłowo przechodzącego przez pasy pieszego. 37-letni mężczyzna zginął na miejscu.

Jednak nawet potrącenie człowieka nie zatrzymało 18 latka. Zbiegł z miejsca zdarzenia kontynuując szaleńczy rajd przez miasto. Wjechał pod prąd w jedną z ulic zajeżdżając drogę jadącemu prawidłowo autobusowi. W w końcu zderzył się z innym samochodem.

Wojciechowi P. postawiono szereg zarzutów (rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia, sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym). Zabicie mężczyzny na pasach sąd pierwszej instancji potraktował jak zabójstwo, a nie wypadek ze skutkiem śmiertelnym. Za ten czyn wymierzył mu karę 14 lat pozbawienia wolności i 15 letni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Biorąc pod uwagę pozostałe zarzuty sędzia wymierzył karę łączną 20 lat pozbawienia wolności.

Nie skończyło się na pierwszej instancji. Obrońca oskarżonego podnosił w apelacji m.in. to, że jego klient nie miał woli zabicia 37-latka, który znalazł się na pasach. Wskazał także, że gdyby sąd nie podzielał tej argumentacji w sprawie błędnej – zdaniem obrońcy – kwalifikacji czynu, to powinien wziąć pod uwagę „rażącą niewspółmierność kary”. „Z okoliczności sprawy wynika, że orzeczona kara jest nieadekwatna do winy oskarżonego oraz stopnia społecznej szkodliwości czynu” – twierdził obrońca kierowcy.

Sąd: oskarżony nie myślał o pieszym

Sąd Apelacyjny we Wrocławiu, który apelację rozpatrzył w grudniu 2017 r. w większości podzielił opinię sądu pierwszej instancji. Uznał, że „w zależności od rodzaju stworzonej przez kierującego pojazdem mechanicznym sytuacji drogowej, wynikającej z naruszenia podstawowych zasad ruchu drogowego, ze świadomością wysokiego prawdopodobieństwa zaistnienia negatywnych skutków, którym sprawca nie stara się przeciwdziałać, możliwe jest uznanie, że potrącenie na przejściu dla pieszych człowieka ze skutkiem śmiertelnym, stanowi zbrodnię zabójstwa popełnionego w formie zamiaru ewentualnego (art. 148 § 1 k.k.), a nie wypadek komunikacyjny określony w art. 177 § 2 k.k.”

Sędziowie Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu odnosząc się do sprawy 18 letniego Wojciecha P. stwierdzili, że „ustalenie umyślności działania oskarżonego w formie zamiaru ewentualnego pozbawienia życia człowieka, jest jedynie słuszne”. Dalej wyjaśniali: „Nie powinno podlegać wątpliwości, że kierujący samochodem oskarżony jadący z prędkością ponad 100 km/h jedną z głównych ulic kilkudziesięciotysięcznego miasta J., uciekający przed Policją, lekceważący wszystkie przepisy ruchu drogowego, jadący niemal »na oślep«, widząc z daleka człowieka wkraczającego na przejście dla pieszych na zielonym świetle, wykazał zupełną obojętność przejawiającą się brakiem jakiejkolwiek aktywności w kierunku zapobieżenia skutkowi. Sposób jazdy podporządkował jedynie uniknięciu zatrzymania, nie zważając na żadne sytuacje drogowe, czego potwierdzeniem jest też kontynuowanie jazdy po potrąceniu pokrzywdzonego na przejściu dla pieszych i w efekcie sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym”.

Obrońca w apelacji podnosił także fakt, że P. wymijał autobus MZK. Kierowca autobusu widząc jadące z ogromną prędkością auto zatrzymał się przy wjeździe na skrzyżowania, choć miał zielone światło. Obrońca argumentował, że 18-latek wyminął autobus i jednocześnie chciał ominąć pieszego, stwierdził także że nie da się wykluczyć iż hamował.

Sąd odniósł się do tego następująco: „Hipoteza stawiana w apelacji, że »nie da się wykluczyć, że oskarżony podjął próbę hamowania, jednakże widząc wyjeżdżający z bocznej uliczki autobus MZK, niewłaściwie lub właściwie ocenił, że nie będzie w stanie wyhamować, podjął decyzję o jego ominięciu niezasadnie przypuszczając, że uda mu się także ominąć przechodzącego przez jezdnię pieszego«, jest nieuprawniona, bo nie przystaje do sytuacji drogowej. Po pierwsze błędnie używa Autor określenia, że oskarżony »podjął próbę hamowania«, bo jej nie podjął. Z treści zdania może wynikać, że obrona zakłada, iż oskarżony pomyślał o hamowaniu, ale uznał, że ominie i autobus i pieszego. Po drugie nie ma żadnych podstaw do uznania, że oskarżony w ogóle myślał o pieszym. Gdyby tak było, to zredukowałby prędkość i zatrzymałby się przed przejściem dla pieszych. W apelacji pomija się sposób jazdy oskarżonego przez całe miasto. Bezsporne jest to, że oskarżony uciekając skradzionym samochodem przed zmotoryzowanymi patrolami policji, poruszał się z ogromną prędkością, tj. ponad 100 km/h. Sam oskarżony mówi o możliwej prędkości na niektórych odcinkach 140 km/h”.

Biegły powołany w sprawie ocenił, że kierowca widział pieszego z odległości 90 metrów. Sam oskarżony w śledztwie wyjaśniał, że widział pieszego wchodzącego na oświetlone przejście dla pieszych z odległości 150 m. Później się z tego wycofał. Twierdził, że pieszego nie widział. Sąd uznał, że to „przejaw nieskutecznej obrony”.

Choć Sąd Apelacyjny we Wrocławiu podtrzymał w większości wyrok sądu pierwszej instancji, to postanowił złagodzić zasadzoną karę.  Za zabójstwo z zamiarem ewentualnym wymierzył 12 (zamiast 14) lat pozbawienia wolności. Obniżył też karę za pozostałe czyny. W efekcie zasądził łączną karę 15 lat więzienia.

Sędziowie choć podkreślili, że stopień winy oskarżonego jest duży, a jego czyny sytuują go w gronie osób zdemoralizowanych, to wziął pod uwagę, że  wychowywał się w środowisku niewydolnym wychowawczo, a jego rodzice nadużywali alkoholu. „W dzieciństwie wielokrotnie przebywał w ośrodkach wychowawczych, przechodził zaburzenia emocjonalne wieku dziecięcego, leczony psychiatrycznie w okresie dojrzewania m.in. z powodu zachowań agresywnych” – czytamy w orzeczeniu.

Sąd uznał, że jest szansa na resocjalizację sprawcy. Podkreślił, że nie jest on pozbawiony wrażliwości. „Jak wynika z akt sprawy »podjął raz próbę samobójczą, bo nie wytrzymał tego co się stało, zginął niewinny człowiek«” – czytamy w orzeczeniu.

Minister Sprawiedliwości wnosi o kasację

Wyrok w sprawie Wojciecha P. jest prawomocny, ale do Sądu Najwyższego w tej sprawie wpłynęły dwie kasacje – obrońcy skazanego Wojciecha P. i Ministra Sprawiedliwości – Prokuratora Generalnego. – Sąd Najwyższy postanowił połączyć do wspólnego rozpoznania kasację obrońcy skazanego oraz kasację Ministra Sprawiedliwości-Prokuratora Generalnego wniesioną na niekorzyść skazanego – informuje nas Martyna Grabczyńska z zespołu prasowego Sądu Najwyższego.

Termin rozpoznania sprawy nie został jeszcze wyznaczony.

AN