Connect with us

Społeczeństwo

Stracisz prawo jazdy wśród pól i łąk. W Polsce często źle wyznacza się obszar zabudowany

Od 17 maja będzie można stracić prawo jazdy za przekroczenie prędkości na obszarze zabudowanym. Tymczasem wiele znaków go wyznaczających stoi źle. I nikt tego nie kontroluje. Ale policja z radarem się tam ustawia

Opublikowano

-

Od 17 maja będzie można stracić prawo jazdy za przekroczenie prędkości na obszarze zabudowanym. Tymczasem wiele znaków go wyznaczających stoi źle. I nikt tego nie kontroluje. Ale policja z radarem się tam ustawia

Dla samorządowych zarządców dróg często i takie odcinki to "obszar zabudowany". Fot. rgbstoc.com

Dla samorządowych zarządców dróg często i takie odcinki to „obszar zabudowany”. Fot. rgbstock.com

Każdy, kto jest kierowcą, zna ten obrazek – teren zabudowany wyznaczony wśród pól uprawnych albo łąk. Kilometry bez śladu ludzkiej egzystencji, a znak D-42 zobowiązuje do jazdy maksymalnie 50 km/h.
Za kilka dni w takich miejscach będzie można stracić prawo jazdy za nadmierne przekroczenie prędkości. To oczywiście dobrze, że jazda 100 km/h na obszarze zabudowanym będzie surowo karana, tylko czy przy wprowadzaniu ostrych sankcji nie powinno się jednocześnie zrobić porządku z oznakowaniem na drogach?

Samorządy sobie nie radzą
Za stan drogi i jej oznakowanie odpowiadają zarządcy – o tym, jak wyznaczyć teren zabudowany decydują najczęściej gminy, które opierają się na miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego.
Ubiegłoroczny raport NIK pokazał już, jak wielki bałagan panuje w oznakowaniu samorządowych tras. Kontrolerzy wskazali, że prawie wszyscy zarządcy dróg dopuszczają się rażących zaniedbań w oznakowaniu dróg (91 proc. z kontrolowanych). Wiele znaków ustawionych zostało niezgodnie nawet z zatwierdzoną organizacją ruchu.

Jaka więc sytuacja jest z oznakowaniem obszaru zabudowanego? Można się tylko domyślać, bowiem nikt tego w Polsce nie kontroluje.
– Czy obszary zabudowane są w Polsce źle oznakowane? Z góry nie można tu nic wyrokować, potrzebne są badania ewidencyjne, nałożenie ich wyników na dane o zdarzeniach drogowych, niezbędna jest także aktualizacja danych w bazach zarządców dróg, bo ich jakość jest różna – uważa dr Marzena Nowakowska, ekspert Politechniki Świętokrzyskiej. – Dopiero mając w ręku takie narzędzia można spojrzeć na temat systemowo – zaznacza.
Dr Kazimierz Jamroz z katedry inżynierii drogowej Politechniki Gdańskiej uważa, że to sprawa drugorzędna: – Ja tu problemu nie widzę. To zwykle są drogi lokalne, więc kwestia szybszego dojechania z punktu A do punktu B jest mniej istotna, można zresztą korzystać z możliwości podniesienia dopuszczalnej prędkości za pomocą innych znaków, o ile jest to uzasadnione. Dla mnie sprawa jest jasna tam, gdzie są piesi, gdzie coś się dzieje, jedziemy 50 km/h. Natomiast prawdą jest, że czasem znak stoi za wcześnie, często właśnie w polu.

Policja łapie wśród pól, sąd zmniejsza karę
Niestety nie tylko znaki stoją w polu. Pojawiają się tam też policjanci, którzy kontrolują prędkość pojazdów. Sprawa jednej takiej kontroli trafiła do sądu. Opisał ją portal poboczem.pl
Kierowca został przyłapany przez policjantów na drodze biegnącej wśród rolniczych upraw – choć formalnie oznaczonej jako przebiegająca przez obszar zabudowany. Jechał 75 km/h zamias 50 km/h. Nie zgodził się z karą zaproponowaną przez mundurowych i mandatu nie przyjął.

Krakowski sąd okręgowy w 2012 r. uznał, że kierowcy nie należy się za to wykroczenie grzywna, a tylko upomnienie. Przy okazji zganił policjantów:
„Dokonywanie tej kontroli w miejscach takich jak w tym przypadku wskazuje z prawdopodobieństwem bliskim pewności, iż (…) chodziło o nałożenie pewnej ilości mandatów za przekroczenie szybkości, gdyż takie przypadki we wskazanym miejscu były łatwe do przewidzenia” – napisano w uzasadnieniu (sygn. akt IV 1 Ka 570/12).
Sędzia napisał również, że. „Nie bez znaczenia jest także fakt, że przekroczenie dopuszczalnej prędkości przez obwinionego nie było znaczne, a prędkość z jaką się poruszał nie stwarzała w tym miejscu, o tej porze i w tych warunkach atmosferycznych, żadnego zagrożenia dla bezpieczeństwa ruchu i jego użytkowników. Dlatego w ocenie sądu odwoławczego istniały pełne podstawy do zastosowania wobec obwinionego nadzwyczajnego złagodzenia kary”.

Jednak sąd upomniał także kierowcę wskazując, że  „obwiniony nie jest uprawniony do tego, aby w trakcie prowadzenia pojazdu (…) samodzielnie oceniać, czy każdy mijany przez niego znak drogowy jest posadowiony zasadnie i zgodnie z przepisami, czy nie (…) Brak mu bowiem nie tylko kompetencji, ale i wiadomości na temat kompletnych uwarunkowań, skutkujących posadowieniem w danym miejscu konkretnych znaków. Obwiniony ma więc obowiązek stosowania się do wszystkich znaków drogowych, które mija, także tych, które oceniając obiektywnie i z zewnątrz, są posadowione nieprawidłowo, bądź wbrew zasadom jakie winny być przestrzegane i stosowane przy ustalaniu sposobu oznakowywania poszczególnych odcinków dróg.”

Dla kierowców płyną z tego dwa ważne wnioski. Pierwszy i kluczowy: jakkolwiek głupio znaki zostały ustawione, trzeba się do nich stosować. I drugi: sąd jednak przyznał, że mogą być przy drogach znaki, co do których można mieć podejrzenia, że zostały ustawione nieprawidłowo lub wbrew zasadom, którym mają służyć.

Obszar zabudowany – co mówi rozporządzenie
Do lat 70. ubiegłego wieku za obszar zabudowany uważano teren, na którym stały co najmniej trzy zabudowania w odległości nie większej, niż 15 metrów od drogi. Wywoływało to wiele sporów i było chętnie wykorzystywane przez ówczesną milicję, co sparodiował Stanisław Bareja w filmie „Miś”.

Po zmianach w kodeksie obszar zabudowany był wyznaczany tablicami z nazwą miejscowości – dziś określają to nie zielone tablice z nazwami, ale białe znaki z piktogramem miasta.
W Polsce na obszarze zabudowanym obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h w godzinach od 5 do 23 i do 60 km/h w godzinach 23 – 5. W Sejmie pojawił się projekt, by znieść to rozgraniczenie i wprowadzić jedno – 50 km/h niezależnie od pory dnia.

To, jak powinien zostać oznaczony obszar zabudowany określa rozporządzenie ministra infrastruktury  z dnia 3 lipca 2003 r. w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach (a konkretnie – załącznik nr 1 do tego rozporządzenia).
Zgodnie z przepisami obszar zabudowany rozpoczyna się białą tablicą D-42 „obszar zabudowany” , a kończy D-43 „koniec obszaru zabudowanego”.
Granica obszaru zabudowanego powinna być powiązana z występującą wzdłuż drogi zabudową o charakterze mieszkalnym i towarzyszącym jej ruchem pieszych. Znak ustawia się w pobliżu miejsca, w którym występuje wyraźna zmiana charakteru zagospodarowania otoczenia drogi, i pojawia się np. chodnik, wyjazdy bramowe z posesji czy też pas postojowy lub parking wyznaczony wzdłuż drogi.
Rozporządzenie wskazuje też wyraźnie: jako obszar zabudowany nie powinny być oznakowane miejsca, w których zabudowa mieszkalna jest oddalona od drogi i nie jest z nią bezpośrednio związana, strefy przedmieść, w których zabudowa ma charakter handlowo-usługowy (hurtownie, warsztaty, duże sklepy), jeśli nie wiąże się z nią intensywny ruch pieszych w pobliżu drogi lub też ruch pieszych wynika jedynie z lokalizacji przystanku autobusowego, skrzyżowania dróg lub tez ma charakter sezonowy. Tablicą D-42 nie powinno się także oznaczać miejsc, gdzie konieczność ograniczenia prędkości wynika jedynie z warunków geometrycznych i technicznych drogi.

Nie przekraczaj, ale zgłaszaj!
Gdyby zarządcy dróg stosowali się do prawa, nie spotykalibyśmy „zabudowanych lasów”, a sporo miejskich przedmieść też musiałoby zostać wykluczonych ze znakowaniem białymi tablicami. Dopóki tak nie jest – i nikt nie prowadzi kontroli – kierowcom pozostaje tylko zacisnąć zęby i jechać 50-tką. Tym bardziej, że od 17 maja za przekroczenie prędkości o 50 km/h na obszarze zabudowanym, policja będzie mogła odebrać prawo jazdy na 3 miesiące.

Wprawdzie na zlecenie Sekretariatu KRBRD konsorcjum kilku politechnik przygotowuje wytyczne dotyczące optymalizacji rozwiązań BRD, płynności ruchu drogowego i przepustowości w zakresie geometrii drogi, organizacji ruchu drogowego, wyposażenia i otoczenia dróg. Będą one dotyczyć m.in. oznakowania. Ale opracowanie powstanie dopiero za dwa lata. I w dodatku będzie tylko dla samorządowców zbiorem porad a nie nakazów. W dodatku już dziś przy wyznaczaniu „obszaru zabudowanego” samorządowcy łamią jasno napisane rozporządzenie. Problemem pozostanie brak kontroli.

Kierowcy nie powinni jednak pozostawać bierni. Jeśli nikt nie zadbał o to, by miejsca, w których czekają nas surowe kary, same były wyznaczane zgodnie z prawem – potrzebny jest ruch ze strony społeczeństwa. Jeśli więc zauważacie Państwo znaki, które mogą stać w sprzeczności z ministerialnym rozporządzeniem, piszcie w tej sprawie do nas na adres: redakcja@brd24.pl
Będziemy wspólnie domagać się od zarządców dróg egzekwowania prawa.

Wojciech Romański