Gmina Nowogard zawiadomiła prokuraturę w sprawie radnej, która opowiadała, jak policja dała jej tylko pouczenie za jazdę 170 km/h samochodem. – Do naruszenia żadnego z podanych artykułów nie doszło – mówi nam Jowita Pawlak
Jowita Pawlak, radna z Nowogardu Fot. Facebook/Jowita Pawlak
Głośna sprawa niewyłączonego mikrofonu na sesji rady miejskiej w Nowogardzie znalazła nieoczekiwany finał w doniesieniu do prokuratury.
Przypomnijmy: radna Jowita Pawlak podczas transmitowanej na żywo sesji, w trakcie jej przerwy opowiadała koledze, jak została złapana przez policję za kierownicą samochodu. Jechała 170 km/h i dostała od funkcjonariuszy tylko pouczenie.
„Ale mnie tam złapali raz. Jechali BMW, słuchaj, nieoznakowanym i ja wyprzedzałam, a on wiesz, za mną się chował. I tak trzy razy. Aż za tym trzecim razem mnie wyprzedził, włączył te światła „follow me”, wiesz nie, i „policja”, kurka i musiałam zjechać. Dobrze, że Przemek ze mną jechał. To mówi: no wiecie panowie, no żona mnie tu wiezie na wczasy, nie, że ten. I on mówi – no dobra, to tylko pouczenie. A miałam 170, tak jak mnie nagrał” – relacjonowała.
Po tej sesji gmina Nowogard oficjalnie zawiadomiła prokuraturę. Urzędnicy uważają, że mogło dojść do przestępstwa korupcji i płatnej protekcji. Zwrócili uwagę, że pasażerem samochody był mąż radnej, który jest emerytowanym policjantem (wspomniany przez radną „Przemek”). W piśmie do prokuratury urzędnicy proszą od razu o przeniesienie sprawy poza Goleniów – obawiają się wpływania przez policję na ewentualne postępowanie. [CZYTAJ O ZAWIADOMIENIU]
Radna: to polityczna rozgrywka
Jowita Pawlak uważa, że zawiadomienie do prokuratury ma bardziej wymiar polityczny. – To rozgrywka polityczna burmistrza z opozycyjna kontrkandydatką i wykorzystanie podsłuchu. Do naruszenia czy popełnienia żadnego z zarzucanych mi artykułów nie doszło – mówi portalowi brd24.pl.
Dopytujemy, jak więc wyglądała interwencja policji na drodze po złapaniu jej za przekroczenie prędkości. Czy policjanci sami od razu zaproponowali pouczenie zamiast mandatu? – Nie pamiętam, to było dwa lata temu – odpowiada Pawlak. – Na pewno nikt z nas nie wysiadał z samochodu – dodaje.
luz