Connect with us

Prawo

To koniec fotoradarów w Polsce? Kierowcy odkryli dziurę prawną. Nie płacą mandatów

Opublikowano

-

Coraz więcej kierowców przyłapywanych przez fotoradary w Polsce, ale coraz mniej z nich płaci mandaty. Jak to możliwe? Odkryli dziurę prawną, której nie załatał nikt od stworzenia automatycznego systemu w Polsce

Uszkodzony fotoradar CANARD. Fot. CANARD

Uszkodzony fotoradar CANARD. Fot. CANARD

Gdy niedawno Najwyższa Izba Kontroli pokazała w raporcie zapaść systemu automatycznego nadzoru nad kierowcami w Polsce (1,6 mln niewystawionych mandatów na kwotę blisko 400 mln zł w trzy lata), zaczęliśmy badać, dlaczego tak niewielu kierowców przyłapanych na łamaniu prawa ostatecznie otrzymuje mandaty. Tak odkryliśmy wielką dziurę prawną w systemie CANARD, która tkwi tam od samego utworzenia systemu – i dotąd żaden rząd jej nie załatał.

Mamy świadomość, że publikując te dane być może sparaliżujemy cały system GITD. Mamy jednak nadzieję, że dzięki temu zatrzymany zostanie powolny rozpad tego nadzoru w Polsce, a rząd zdecyduje się na zmianę prawa, która pozwoli uratować ten rodzaj kontroli nad piratami drogowymi.

Coraz więcej przekraczających prędkość kierowców

Sprawdziliśmy, że urządzenia nadzoru CANARD rejestrują coraz więcej wykroczeń. W ubiegłym roku zarejestrowały blisko milion naruszeń prawa, a rok wcześniej nieco ponad 72 tys.

Pierwszy wniosek jest więc niepokojący – kierowcy częściej łamali prawo. Głównie częściej jeździli za szybko tam, gdzie stoją fotoradary – 842 327 wykroczeń w 2018 r. (rok wcześniej – 544 204).  Liczba wykroczeń polegających na przekraczaniu prędkości spadła rok do roku, spadła też liczba przekroczeń prędkości rejestrowanych przez rejestratory przejazdu na czerwonym świetle.

– Jeśli liczba naruszeń zwiększyła się przy zachowaniu takiej samej taktyki, jak wcześniej, czyli wyskalowaniu jednej czwartej fotoradarów tak, by łapały tylko naprawdę duże przekroczenia prędkości, to może być sygnał, że efekt prewencyjny fotoradarów w Polsce przestaje działać – mówi nam osoba znająca kulisy pracy CANARD.

CANARD pisze na Berdyczów

Jak sprawdzilismy liczba wystawionych w 2018 r. przez CANARD mandatów niewiele się jednak zmieniła w porównaniu z liczbą mandatów wystawionych rok wcześniej. Dlaczego?

Szukając odpowiedzi na to pytanie sprawdziliśmy, ilu kierowców w ogóle odpowiada na wezwania CANARD. Okazało się, że ubiegły rok był pod tym względem rekordowy. W ubiegłym roku nie odpowiedziało CANARD:

26 proc. przyłapanych przez rejestratory przejazdu na czerwonym świetle (w 2017 r. – 21 proc.)
30 proc. przyłapanych na przekraczaniu prędkości przez fotoradary (w 2017 r. – 13 proc.)
33 proc. przyłapanych na przekraczaniu prędkości przez odcinkowe pomiary prędkości (w 2017 r. – 21 proc.)

Widać więc, że wyraźnie przybyło kierowców, którzy w ogóle nie odpowiadają na korespondencję z CANARD. Prawie trzykrotnie powiększyła się grupa takich osób, których na przekraczaniu prędkości przyłapano dzięki fotoradarom.

Co dzieje się z ich sprawami? Najczęściej nic. Bo w 2018 r. CANARD skierował 4087 wniosków o ukaranie do sądu. To zaledwie 0,5 proc. wszystkich zarejestrowanych w ubiegłym roku wykroczeń. Wiadomo, że CANARD kierował do sądu także sprawy osób, które odpowiedziały na korespondencję ale np. nie chciały wskazać sprawcy. Jednak nawet przyjmując, że służba kierowałaby do sądu jedynie sprawy tych, którzy w ogóle nie odpowiadali na wezwania, to dotknęłoby to zaledwie 1,6 proc. z nich!

Dlaczego tak się dzieje? Wśród ludzi, którzy znają system CANARD od momentu jego utworzenia, zdziwienia nie widać. Dla nich była to tajemnica Poliszynela. Służba od początku miała problem z prawem w takich przypadkach.

– Nawet jeśli CANARD wysyłał wnioski do sądu w sprawie tych kierowców, którzy nie odpowiadali na wezwania, to nie wszystkie sądy uznawały takie zachowanie za wykroczenie – mówi brd24.pl osoba znająca kulisy tworzenia systemu automatycznego nadzoru nad kierowcami w Polsce.

Istnieje jeszcze jedna bariera – administracyjna. Urzędnicy w tych sprawach muszą ręcznie sporządzać dokumentację procesową. – To całkowicie niweluje „automatyczność” tego systemu nadzoru nad kierowcami i jest jego największą bolączką – zauważa nasz informator.

Potrzebna szybka zmiana prawa

Dane z CANARD, które prezentujemy, wskazują na to, że coraz więcej kierowców jest świadomych tej luki. Już co trzeci nie odpowiada na wezwanie związane z wykroczeniem zarejestrowanym przez automatyczny system nadzoru nad kierowcami w Polsce.

W przededniu rozbudowy systemu (o kolejnych zaledwie nieco ponad 100 urządzeń) rząd powinien błyskawicznie zająć się nowelizacją prawa, która uniemożliwiłaby kierowcom przyłapywanym na łamaniu prawa na drodze „przeczekiwać” sprawy nie odpowiadając na wezwania służby.
W innym wypadku wszyscy wyłapywani przez fotoradary czy odcinkowe pomiary prędkości przestaną teraz odpowiadać na wezwania z CANARD. A to oznacza koniec tego systemu w Polsce.

Łukasz Zboralski