Connect with us

Rozmowy i opinie

Ks. Zbigniew Szostak: Bliscy ofiar wypadków potrzebują wsparcia, by dalej żyć

Opublikowano

-

Kiedy kierowca opowiada o tym, jaki to jest sprawny za kierownicą, czego to nie dokonał, jak szybko jechał i jakie to ma sprawne auto, słuchacze zazwyczaj tylko mu przyklaskują. Dobrze, żeby uświadomili sobie, że takim zachowaniem biorą na siebie odpowiedzialność za to, jaki styl jazdy w Polsce jest preferowany i afirmowany – mówi ksiądz Zbigniew Szostak, prezes Stowarzyszenia Przejście i kustosz sanktuarium bł. Karoliny Kózkówny w Zabawie koło Tarnowa

Ksiądz Zbigniew Szostak, prezes Stowarzyszenia Przejście. Fot. Materiały prasowe

Ksiądz Zbigniew Szostak kieruje Stowarzyszeniem Przejście, które wspiera poszkodowanych w wypadkach, a także rodziny ofiar m.in. organizując warsztaty terapeutyczne, rekolekcje. Fot. Materiały prasowe

Agnieszka Niewińska: Od lat aktywnie działa ksiądz na rzecz poszkodowanych i rodzin ofiar wypadków drogowych. W Zabawie, gdzie kieruje ksiądz parafią, powstał pomnik „Przejście” upamiętniający ofiary wypadków komunikacyjnych. Jak to się stało, że zajął się ksiądz tą problematyką?

Ks. Zbigniew Szostak: Przyjechali kiedyś do mnie z Białegostoku rodzice dwóch Karolin. Obie zginęły w wypadku pod Jeżewem w 2005 r. Były maturzystkami, jechały ze szkołą na pielgrzymkę do Częstochowy. Doszło do wypadku autokaru, którym jechali uczniowie. Zginęło dziesięciu maturzystów. Ci rodzice szukali wsparcia, przyjechali do Zabawy właśnie ze względu na to, że nasza parafia to sanktuarium poświęcone bł. Karolinie. Spędziłem z nimi cały dzień i doszedłem do przekonania, że musi tu powstać miejsce, w którym rodziny tych, którzy odeszli znajdą wsparcie. To te rodziny otworzyły mi oczy na to, że trzeba zadbać o tych, którzy zostali.

Dla rodzica śmierć dziecka, to najtragiczniejsze wydarzenie jakie może go spotkać. Na warsztatach i rekolekcjach dla tych, którzy stracili bliskich, przekonałem się, że żałoba najtrudniej przebiega, kiedy urodzenie dziecka, jego obecność bardzo pozytywnie się wpisały w życie rodziców. Wtedy tym trudniej jest im się pożegnać, pogodzić z tą śmiercią.

Jakiej pomocy potrzebują rodziny, które zgłaszają się do księdza?

Pomoc prawną zapewniają im kancelarie prawne, które uzyskują dla nich odszkodowania, a kwestie finansowe też są ważne. Przede wszystkim potrzebna jest im jednak pomoc duchowa. Często bywa tak, że niedługo po uroczystościach pogrzebowych bliscy ofiar zostają sami i w pojedynkę muszą zmagać się ze swoją żałobą. Czasami szukają wsparcia prywatnie, decydują się pójść do psychologa. Nie zawsze jest to wystarczające. Z mojego doświadczenia wynika, że takie osoby potrzebują wokół siebie jakiegoś środowiska. Takie grupy wsparcia, wspólnoty tworzą się u nas w Zabawie podczas warsztatów terapeutycznych, rekolekcji.

Widzę, że ich uczestnikom bardzo dużo daje bycie razem. Tworzą wspólnie takie warunki, w których czują się bezpieczni i zrozumiani prze innych. Program, który teraz realizujemy na warsztatach bardzo ich otwiera. Zależy nam na tym, by potrafili z siebie wydobyć to, co było głęboko poukrywane. W wielu przypadkach bliscy ofiar przez miesiące czy lata jakoś funkcjonowali, ale to „jakoś”, to jest trwanie w pozornym pokoju, który nie daje tego co chciałoby się uzyskać – nie oddychają pełną piersią, nie zmierzyli się z dramatem, który ich spotkał. Nam zależy na tym, żeby zmierzyli się z tym, że dramat nastąpił, potrafili o nim sensownie rozmawiać i – co najważniejsze – na nowo odnaleźli sens i wartość własnego życia.

Ile razy do roku organizujecie w Zabawie takie warsztaty?

Dwa razy w roku. Przede wszystkim w okolicach Światowego Dnia Pamięci Ofiar Wypadków obchodzonego w trzecią niedzielę listopada. Po raz drugi w miesiącach letnich – jeśli się zbierze grupa i mamy na ten cel środki.

W tym roku w uroczystościach Światowego Dnia Pamięci Ofiar Wypadków Drogowych uczestniczył minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. W Zabawie odbyła się także konferencja naukowa Instytutu Transportu Samochodowego. Dużo mówiło się o tym, by w Zabawie wybudować centrum leczenia traumy powypadkowej, którego w Polsce jeszcze nie ma. Jak ksiądz ocenia szanse na taką inwestycję?

Dostrzegam dużo dobrej woli i to jest bardzo obiecujący początek. O budowie centrum leczenia traumy mówimy już od momentu powstania pomnika „Przejście”. Wydaje się, że w tej chwili jest decydujący moment. Usłyszeliśmy wyraźnie deklaracje o intencji budowy takiego ośrodka, ale zobaczymy czy przełożą się na rzeczywistość.

Chcę jednak podkreślić, że centrum już istnieje i działa, choć bez formalnych zewnętrznych struktur i budynku. Korzystamy z wynajętych pomieszczeń, w których organizujemy warsztaty. Przyjeżdżają na nie osoby z całej Polski – od Szczecina po Zakopane, a także z zagranicy – z Niemiec, Stanów Zjednoczonych. Mam nadzieję, że naszą działalnością przekonamy tych, którzy mają możliwości żeby powstał budynek i odpowiednia struktura. Po moich doświadczeniach z budową pierwszego elementu centrum jakim jest pomnik mogę powiedzieć, że uwierzę w budowę dopiero wtedy, kiedy w ziemię zostanie wbita pierwsza łopata. Zobaczymy, czy nasze marzenia i pragnienia się ziszczą. Jeśli centrum leczenia traumy nie powstanie teraz, to najprawdopodobniej nie powstanie nigdy.

Jak sami możemy pomagać, jeśli w naszym otoczeniu są osoby, które straciły bliskich w wypadku?

Najważniejsze, żeby nie filozofować i robić to co, sami byśmy chcieli, żeby dla nas zrobili inni w takiej sytuacji. Dobrze żeby ktoś o tych osobach pamiętał, przyszedł w odwiedziny, wysłuchał. Nie nawracał, nie przekonywał o czymkolwiek, tylko po prostu wysłuchał. Obecność innych oraz cierpliwość, cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość – to jest to czego osobom dotkniętym dramatem najbardziej potrzeba. To najmocniejsza terapia.

Bądźmy obecni, zaprośmy taką osobę do siebie lub sami ją odwiedźmy. Oni o te odwiedziny nie poproszą, bo nie chcą się narzucać, obarczać nikogo tym, co dla nich jest trudne. Często uciekają od ludzi i choć trzeba im dać szansę na to żeby mieli trochę spokoju, to także zapewnić poczucie, że o nich pamiętamy. Na pogrzebie wszyscy chcą być obecni, później w wokół rodziny pojawia się pustka. Nie bądźmy obojętni. Zapalmy znicz, nawet takie wirtualne światełko na stronie internetowej, zamówmy mszę, przyjdźmy jeśli wiemy, że będzie odprawiona w intencji zmarłego. Taka pamięć i obecność innych dla tych, którzy zostali jest jak zastrzyk penicyliny dla chorego.

Szybka jazda, brawura często jest postrzegana przez nas jako spryt, „ułańska fantazja” kierowcy. A może katolicy powinni częściej myśleć o niej w kategorii grzechu?

To nie jest kwestia tego czy ktoś jest katolikiem czy nie. Piąte przykazanie obowiązuje i katolika, i niekatolika, bo wynika z prawa natury. Każdy ma prawo do życia i obowiązek zatroszczenia się o to życie – zarówno swoje jak i drugiego. W Polsce żyjemy niestety w wielkim zakłamaniu. Panuje ogólne przyzwolenie właśnie na taką „ułańską fantazję” kierowcy. Kiedy kierowca opowiada o tym jaki to jest sprawny za kierownicą, czego to nie dokonał, jak szybko jechał i jakie to ma sprawne auto, słuchacze zazwyczaj tylko mu przyklaskują. Dobrze, żeby uświadomili sobie, że takim zachowaniem biorą na siebie odpowiedzialność za to, jaki styl jazdy w Polsce jest preferowany i afirmowany. Tych, którzy chwalą się brawurą na drodze chciałbym zaprosić do odwiedzenia pomnika „Przejście”. Pokazuje on jak krzywe drogi wielu „bohaterów” siedzących za kierownicą zakończyły się linią prostą i krzyżem.

rozmawiała Agnieszka Niewińska