Connect with us

Rozmowy i opinie

Łukasz Zboralski, brd24.pl: Dwa lata z odblaskami dla pieszych. Historia powstania dziwnego przepisu

Dziś mijają dwa lata od zobowiązania pieszych do noszenia odblasków poza terenem zabudowanym w nocy. Do teraz nie wiadomo, co ten przepis zmienił na polskich drogach. Dlaczego go więc wprowadzono. Czy odpowiedzią jest tło towarzyszące przegłosowaniu w 2014 r. projektu SLD w tej sprawie?

Opublikowano

-

Dziś mijają dwa lata od zobowiązania pieszych do noszenia odblasków poza terenem zabudowanym w nocy. Do teraz nie wiadomo, co ten przepis zmienił na polskich drogach. Dlaczego go więc wprowadzono. Czy odpowiedzią jest tło towarzyszące przegłosowaniu w 2014 r. projektu SLD w tej sprawie?

Łukasz Zboralski, redaktor naczelny portalu brd24.pl Fot. Włodzimierz Wasyluk

Łukasz Zboralski, redaktor naczelny portalu brd24.pl Fot. Włodzimierz Wasyluk

31 sierpnia 2014 r. weszły w życie przepisy, które nałożyły na pieszych obowiązek noszenia odblasków w nocy poza terenem zabudowanym tam, gdzie nie ma chodników i dróg dla pieszych.
Pozornie trudno podważyć taką regulację, bo pieszy z odblaskiem jest bardziej widoczny niż pieszy bez odblasku – to niepodważalne. Jest w tej sprawie jednak kilka niejasności, które każą pytać: czy troska o bezpieczeństwo pieszych na pewno była głównym powodem wprowadzenia dla nich obowiązku.

Dziwna niewiadoma

Najpoważniejszą wątpliwość musi budzić fakt, że do dziś – a minęły dwa lata – nikt w Polsce nie wie, co osiągnięto dzięki tej regulacji. Policja nie jest w stanie przedstawić danych, które pokazałyby, ile osób ginie poza terenem zabudowanym w miejscach, gdzie nie ma chodnika ani drogi dla pieszych. Wiadomo jedynie, ile mandatów pieszym bez odblasków wlepiła policja. Ale to miara, która do niczego się nie nadaje.

A i to nie jest najdziwniejsze. Bo jeszcze przed wprowadzeniem zmian wiadomo było, że uruchomiono państwową machinę legislacyjną w marginalnej sprawie w zakresie bezpieczeństwa na drogach. Wystarczy zerknąć w policyjne statystyki, żeby się o tym przekonać. W roku 2012 na przejściach dla pieszych doszło zginęło 212 osób, na poboczach – 18. I w dodatku nie wiadomo, ile z tych 18 ofiar zginęło w nocy – czyli w sytuacji, kiedy nowy przepis by im pomógł (o ile by go respektowali).

Dlatego, gdy w 2014 r. przegłosowano w Sejmie projekt zmiany prawa autorstwa Sojuszu Lewicy Demokratycznej, eksperci mieli mnóstwo zastrzeżeń. Michał Beim z Instytutu Sobieskiego nazwał ten przepis bublem. Marcin Hyła, reprezentujący organizacje rowerowe mówił w „Gazecie Wyborczej” wprost: – To, co ostatnio uchwalił Sejm, nie ma żadnego uzasadnienia merytorycznego ani oparcia w statystykach.

Będąca wówczas twarzą projektu SLD Krystyna Łybacka nie miała wielu argumentów w ręku. Powtarzała więc tylko, że kierowcom w nocy trudno zauważyć takich pieszych. I że przecież odblask kosztuje mniej niż 2 zł, więc kosz dla społeczeństwa będzie niewielki.

Jednym zdaniem: nikt nie chciał na tym zarobić, a politycy z pasją zaangażowali się w obronę życia ludzi, którzy ubrani na ciemno chadzają poboczami szos.

Kilka zbiegów okoliczności

Do sprawy projektu autorstwa SLD, do którego oprócz Łybackiej publicznie przyznawał się również ówczesny poseł Sojuszu Leszek Aleksandrzak, należy dołożyć kilka informacji. Być może ważnych.

Już po zmianie prawa Sekretariat Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego usytuowany w ówczesnym Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju wykupił kampanię reklamową w dzienniku „Rzeczpospolita” za blisko 100 tys. zł.
W serii tekstów, mających informować pieszych o nowym obowiązku, pojawiły się także publikacje, w których jako ekspert występował Andrzej Sakowski – biznesmen, który od ponad 20 lat zajmował się sprzedażą materiałów odblaskowych w firmie „Sakowska”.
W jednym z tekstów padało zdanie, które brzmiało jak reklama tego przedsiębiorstwa: „Sakowski wymyślił odblaskowe, samozaciskowe opaski, które stały się światowym przebojem. Tego typu odblask jest dobrze widoczny z każdej strony.” (ten tekst na stronie „Rzeczpospolitej”).
Przedsiębiorca radził też czytelnikom wybierać odblaski, które mają na metce informację o polskiej normie EN/PN 471 lub EN 13356, choć prawo nie określało, że odblask noszony przez pieszego musi spełniać te normy.

Poseł PiS Jerzy Polaczek, były minister transportu po ujawnieniu przez brd24.pl tej sprawy uznał, że taka sytuacja to naruszenie interesu publicznego.

Tuż po wprowadzeniu nowego prawa, nowy obowiązek chwalili członkowie Stowarzyszenia Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego. Wspierali kampanie w tej sprawie.
„Dobrze, że po raz pierwszy taka zmiana pojawiła się w prawie, bo kształtowanie świadomości to jedno, a wymóg prawny to drugie i dobrze, jeśli wymóg prawny z tą świadomością się pokrywa” – wypowiadał się w depeszy PAP Bartłomiej Morzycki, prezes tego stowarzyszenia.
Morzycki – jak można przeczytać na stronie PBD – jest jednocześnie pracownikiem 3M Poland. To polski oddział światowego giganta, który oferuje m.in. rozmaite materiały odblaskowe.

Jeszcze jedna osoba łączy w pewien sposób Stowarzyszenie ze sprawą odblasków dla pieszych. Wiceprezesem PBD jest Andrzej Grzegorczyk. Na stronie PBD informuje, że jest zawodowo jest dziś dyrektorem ds. Projektu w firmie Saferoad CEE Sp. z o.o. we Włocławku.
Grzegorczyk przez wiele lat zajmował się na szczeblu państwowym zarządzaniem bezpieczeństwem na drogach. Był szefem Sekretariatu Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego aż do roku 2010.
W środowisku zajmującym się bezpieczeństwem na drogach jest sprawą wiadomą, że znał się osobiście z Andrzejem Sakowskim. Za jego czasów w Sekretariacie KRBRD została zatrudniona córka właściciela firmy „Sakowski”.

Łukasz Zboralski