Connect with us

Rozmowy i opinie

Zafiksowanie debaty na pierwszeństwie dla pieszych przesłania rzeczy dla nich ważniejsze

Opublikowano

-

Czy w Jaworznie obowiązują inne przepisy prawa ruchu drogowego niż w całej Polsce? Nie! To dlaczego tam piesi nie giną jak wcześniej? Bo pracowano nad bezpieczną infrastrukturą! To nam umyka, gdy od kilku lat w Polsce wciąż dyskutujemy jedynie o zmienieniu zapisów prawa

Walenie głową w mur. Fot. Kalynsky/CC ASA 4.0

Polska dyskusja o bezpieczeństwie pieszych zawęziła się do sporu o to, czy wpisać w ustawie, że kierowca ma ustąpić także tym zbliżającym się do „zebry”. To walenie głową w mur trwa już wiele lat Fot. Kalynsky/CC ASA 4.0

Od lat w sprawie pieszych dyskutujemy już prawie wyłącznie o tym, czy wpisać do ustawy Prawo i ruchu drogowym wyrażone wprost zasady – że kierowca musi ustąpić także tym dopiero wkraczającym na pasy i zbliżającym się do przejścia.

Oczywiście, że jasny przepis byłby lepszy – i nie jest prawdą to, co wypisują wciąż przeciwnicy tej zmiany prawa, że dałoby to pieszym całkowitą dowolność działania i nawet wina za ich działanie spadałaby na kierowców (tak nie jest i tak by nie było – opisałem to już wyczerpująco naświetlając kwestie takiego prawa, które działa w innych krajach).

Lecz oczywistym jest także – na co od lat wskazuje wielu ekspertów, w tym m.in. Maciej Wroński z TLP – że sam zapis w prawie nie będzie magią i nie sprawi, że wypadki z pieszymi znikną. Bo i dziś, jak słusznie się zauważa, kierowca nie może przejechać pieszego będącego już na pasach, a jednak przejeżdża. Nowy przepis, bez odpowiedniej egzekucji i nadzoru – a trudno powiedzieć, że jest dziś dobra w zakresie już obowiązującego prawa – byłby przydatny jedynie w ustalaniu winy już po zaistnieniu zderzenia z pieszym. A i tu nie zawsze byłby pomocny, bo i dziś niby jednoznacznie nie można przejechać pieszego już będącego na pasach, a sędziowie robią podczas spraw takie wygibasy, że kierowcy i tak zostają choćby jedynie współwinni.

Dorzućmy do tego jeszcze upolitycznienie sprawy „pierwszeństwa pieszych”. PiS zblokowany jest na „nie” od czasów opozycji, a opozycja, która sama tego nie potrafiła legislacyjnie przeprowadzić za rządów PO-PSL, teraz jest „za”. Klincz trwa. I szybko się nie skończy.

Tymczasem grzęznąc od lat w przekonywaniu siebie nawzajem, że przepisy trzeba zmienić (albo że ich zmieniać nie wolno), bardzo niebezpiecznie zredukowaliśmy dyskusję o bezpieczeństwie pieszych. Przez to wszystko umyka nam z oczu to, co naprawdę mogłoby zadziałać efektywnie. W ogóle o to nie walczymy. A przecież mamy już i w kraju dowody, że piesi mogą przestać ginąć tak masowo i to bez grzebania w ustawie.

Infrastruktura, głupcze!

Podam tylko jeden przykład – Jaworzno. Ile już „achów” i „ochów” wszyscy wznieśliśmy mówiąc o tych samorządowcach, którzy naprawdę realnie poprawili bezpieczeństwo na drogach – tak, że miesiącami tam w ogóle nie dochodzi do wypadków śmiertelnych.

Ale czy zauważyliśmy, że to, co wspaniałego stało się w Jaworznie, stało się bez zmiany przepisów dla pieszych? Taka zmiana dołożyłaby i w Jaworznie kolejny impuls poprawy – ale kluczowe było przecież coś innego!
To miasto po prostu zaczęło budować bezpieczną infrastrukturę. Najlepszym obrazem niech będzie ostatnia prośba wielkiego tamtejszego zakładu, żeby w pobliżu niego wybudować przejście dla pieszych. Zarządca powiedział – nie! Nie ma mowy! Przez cztery pasy ruchu może być tylko przejście z sygnalizacją, bo inaczej to jest mordercza pułapka dla ludzi. I zakład pracy dołożył się do sygnalizacji.

Łukasz Zboralski, redaktor naczelny brd24.pl

Czy zaczynacie Państwo rozumieć? Tracąc lata na jałowych dyskusjach czy przepisać kawałek rozporządzenia o znakach dotyczący znaków D-6a i D-6b wprost do ustawy Prawo o ruchu drogowym, w ogóle nie rozmawialiśmy o infrastrukturze. O tym, dlaczego u licha nie zarządzono w Polsce – przy ponad 30-procentowym odsetku pieszych wśród ofiar wypadków – narodowego audytu przejść dla pieszych? Dlaczego nikt nie naciska Ministerstwa Infrastruktury, by w rozporządzeniach narzuciło zarządcom dróg budowę już tylko bezpiecznych przejść? Dlaczego nikt nie prze do zmiany prawa, która pozwoliłaby karać zarządców za budowanie niebezpiecznej infrastruktury, przyczyniającej się do niebezpiecznych sytuacji na drodze?

Skoro (a wiemy to z polskich badań 2014-2015) kierowcy masowo przekraczają prędkość w obszarze zabudowanym oraz (a to z kolei wiemy nieoficjalnie z nieujawnionego do dziś raportu trzymanego w resorcie infrastruktury) prawie nikt z kierowców nie zwalnia w Polsce przed przejściami dla pieszych, to dlaczego nie domagamy się od policji akcji „Prędkość przed przejściami”? Dlaczego nie żądamy spowalniania kierowców tam, gdzie są zebry?

Tak, wiem. Przebudowa infrastruktury trwa dłużej niż wpisanie kilku zdań do ustawy. Ale czy zależy nam na szybkim wpisie do ustawy czy na zmniejszeniu rocznej liczby ok. tysiąca osób pozbawianych życia jako piesi?

Co z tym zrobimy?

Łukasz Zboralski