Connect with us

Pojazdy

Klątwa LED-ów. Coraz więcej samochodów niewidzialnych w deszczu

Oszczędne LED-y w deszczu i mgle to potężne zagrożenie dla innych kierowców, bo nie świecą wówczas tylne światła. Tymczasem coraz częściej można się natknąć na tak oświetlone auta na autostradach. – Za to grozi nawet 500 zł mandatu – ostrzega Marek Konkolewski z KGP

Opublikowano

-

Oszczędne LED-y w deszczu i mgle to potężne zagrożenie dla innych kierowców, bo nie świecą wówczas tylne światła. Tymczasem coraz częściej można się natknąć na tak oświetlone auta na autostradach. – Jest problem – przyznaje policja i ostrzega: za to grozi nawet 500 zł mandatu

Światła do jazdy dziennej. Fot. Thermos CC-BY-3.0

W wielu nowych modelach światła do jazdy dziennej są już montowane fabrycznie. Ceny takich, które można dokupić wahają się od 50 zł do nawet 500 zł. Fot. Thermos/CC-BY-3.0

Na polskich drogach coraz więcej aut wyposażonych w światła do jazdy dziennej. To zwykle diodowe listwy, mocowane z przodu pojazdu. Prawo pozwala tak jeździć w dzień, przy dobrych warunkach. Ale w deszczu LED-owe oświetlenie staje się bardzo niebezpieczne.

– Ostatnio zdarzyło mi się jechać w autostradą A2, lał deszcz, a na trasie spotkałem kilka samochodów, które nie miały z tyłu włączonego oświetlenia – mówi Bartek, kierowca z Warszawy. – Zauważałem je dopiero, gdy byłem naprawdę blisko. To było mocno niebezpieczne. Myślałem, że ci kierowcy zapomnieli w ogóle włączyć światła. Ale po wyminięciu dwóch aut zorientowałem się, że jadą z tymi włączonymi z przodu LED-ami – dodaje.

Policja: coraz więcej takich kierowców

Sprzedawcy twierdzą, że jest już prawdziwa moda na takie oświetlenie. – Światła LED-owe do jazdy dziennej sprzedają się bardzo dobrze, chociaż teraz w nowych samochodach zaczynają być już montowane w standardzie– mówi Paweł Ślubowski ze sklepu Hadron w Warszawie. Jego zdaniem kierowcy są świadomi, kiedy i jak można ich używać podczas jazdy.

Ale policjanci zauważają, że jest z tym coraz większy problem. – Światła do jazdy dziennej mogą być używane tylko w warunkach dobrej widoczności – mówi mł. insp. Marek Konkolewski z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji. – W innej sytuacji tacy kierowcy są zatrzymywani i grozi za to mandat w wysokości od 20 do 500 zł. Problem jest w tym, że takie światła są ustawione automatycznie i włączają się wraz z włączeniem silnika. Kierowca jest zadowolony, że oszczędza,  ale jeśli nie dostosuje oświetlenia do warunków na drodze lub miejsca np. w tunelu, to bardzo łatwo o wypadek. Jest bardzo wiele takich sytuacji.

Ekspert: homologacja to nie wszystko

– Sposób używania tych świateł, określają jasno przepisy – dodaje dr Tomasz Targosiński z Instytutu Transportu Samochodowego w Warszawie. – Przy pogorszonej widoczności w dzień (opady, pochmurno, mgła) należy przełączyć je na światła mijania – wskazuje. Jego zdaniem kierowcy decydują się na takie oświetlenie, bo wykonane z diod LED światła zużywają mniej energii, a są tak samo dobre, jak te z żarówkami.

Gdy kierowca montuje do swojego auta LED-y, musi wybrać takie z homologacją, by nie stracić dowodu rejestracyjnego podczas kontroli. –  Jednak nie wszystkie lampy, zwłaszcza tanie, są odpowiedniej jakości, nawet jeśli mają znak homologacji – ostrzega dr Targosiński. – Jest też problem w  możliwości szybkiego ich sprawdzenia. Umożliwia to jedynie „Analizator świateł”.

Pracownicy stacji kontroli pojazdów problemu jednak nie widzą: – Rzadko spotykamy się z takimi światłami, a jeśli są to kierowcy są świadomi jak ich używać  – usłyszeliśmy w SKP Grochów.

Leonard Dolecki