Wielu kierowców uważa, że samochód należy zawsze zatrzymać dokładnie przed znakiem STOP. Otóż nie zawsze…
Znak drogowy STOP Fot. CC0
– Na polskich drogach to prawdziwa plaga – przekonuje Karol Kreft z Pomorskiego Stowarzyszenia Instruktorów Nauki Jazdy. – Wśród ogromnej rzeszy kierowców pokutuje przekonanie, że samochód powinno się zatrzymywać przed znakiem STOP. Mamy tu do czynienia z konserwowaną przez lata ludową mądrością, którą wyplenić niezwykle trudno – dodaje.
O skali problemu po części świadczyć mogą policyjne statystyki. Jednym z miejsc, w których najczęściej dochodzi do wypadków są skrzyżowania z drogą z pierwszeństwem przejazdów. Policyjne statystyki nie wskazują, jak wiele z tych zdarzeń wydarza się w miejscach, gdzie stoją znaki STOP. Można jednak zakładać, że w tej masie są i takie skrzyżowania. Warto więc przypomnieć sobie kilka zasad zachowania na drodze oznaczonej STOP-em.
Stanąć, by widzieć
STOP jest znakiem specyficznym. Jego ośmiokątny kształt zdecydowanie wyróżnia go spośród innych oznaczeń drogowych. A wszystko po to, by kierowcy mogli go rozpoznać nawet wówczas, gdy zostanie przysypany śniegiem, albo zamalowany przez wandali. Nie bez powodu ten znak umieszcza się w miejscach wymagających szczególnej uwagi – przy dojeździe do skrzyżowania, gdzie natężenie ruchu jest duże, zaś widoczność nie najlepsza. Dla kierowcy to sygnał, że przed wjazdem na główną drogę, bezwzględnie musi zatrzymać samochód. Pozostaje tylko pytanie: gdzie?
– Żaden przepis nie nakazuje nam, by stanąć przed znakiem STOP” Auto powinniśmy zatrzymać w takim miejscu, z którego będziemy mogli ocenić sytuację na głównej drodze i rozstrzygnąć, czy wjazd na nią w danym momencie jest bezpieczny – podkreśla Kreft.
Czasem miejsce zatrzymania samochodu wyznacza wyrysowana na jezdni linia P-12, często jednak kierowca zdany jest na własny rozsądek i doświadczenie.
Podobne zasady obowiązują, kiedy zbliżamy się do przejazdu kolejowego, który nie został wyposażony w szlabany. Znak STOP to sygnał, że będziemy musieli unieruchomić samochód. Robimy to jednak dopiero, kiedy dotrzemy do wyrysowanej na asfalcie tzw. linii bezwzględnego zatrzymania, albo przed Krzyżem św. Andrzeja.
STOP i włączona sygnalizacja
– Jadąc samochodem możemy też spotkać skrzyżowania wyposażone zarówno w znak STOP i czynną sygnalizację świetlną. W głowach niektórych kierowców wywołuje to niemały zamęt. Sam byłem świadkiem sytuacji, kiedy samochód ruszał spod zielonego światła, ale zanim wjechał na główną drogę, hamował przed ustawionym kawałek dalej STOP-em”- opowiada Kreft. – Jeśli w takim przypadku inny kierowca wjedzie w nasz tył, to oczywiście odpowiedzialnością za kolizję zostanie obarczony on. Faktycznie jednak wina będzie leżała po obydwu stronach – podkreśla. I przypomina, że na tego rodzaju skrzyżowaniach zawsze pierwszeństwo mają wskazania sygnalizacji świetlnej. – Znak zaczyna obowiązywać na wypadek jej awarii, bądź wyłączenia – tłumaczy ekspert.
Kwestie związane ze znakiem STOP reguluje 21 paragraf Rozporządzenia Ministrów Infrastruktury oraz Spraw Wewnętrznych i Administracji w sprawie znaków i sygnałów drogowych.
Zgodnie z policyjnym taryfikatorem za niezatrzymanie pojazdu w związku ze znakiem stop, kierowcy grozi mandat wysokości 100 złotych. Wymuszenie pierwszeństwa podczas włączania się do ruchu może nas kosztować nawet 300 złotych.
Łukasz Zalesiński
Tekst opracowany w ramach kampanii edukacyjnej BRD24.PL i Continental – „Bądź dobrym kierowcą”.