Connect with us

Społeczeństwo

„Jakaś baba wpierdoliła mi się pod rower”. Ostateczny wyrok dla cyklisty, który zabił pieszą

Opublikowano

-

Wjechał w starszą panią na chodniku. Uciekł z miejsca wypadku, a potrącona zmarła w szpitalu. Rafał K. musi spędzić za kratami 2 lata i 6 miesięcy. Sąd okręgowy nie zmniejszył mu kary

Cień roweru na chodniku Fot. CC0

To był 7 września 2018 r. Popołudnie. Okolice ronda Waszyngtona w Warszawie. Rafał K. jechał z rowerem autobusem. Wysiadł na przystanku nieopodal słynnej sztucznej palmy. Ci, którzy go tam spotkali mówili potem, że mężczyzna był pobudzony. Mówił do siebie, oglądał się za siebie, zaczepiał innych. Opowiadał coś o goniącej go małpie.

Wsiadł na rower na chodniku i od razu się mocno rozpędził. Jak ustalono potem podczas procesu, dzięki nagraniu z kamer – jechał w pozycji półsiedzącej, kołysał się na boki. Jechał szybko – ok. 30 km/h – choć widział, że na chodniku jest wiele osób. Mijał je slalomem, nadjeżdżając z za ich pleców. „Całkowicie zapomniał, że na chodniku to piesi są najważniejsi, podlegając szczególnej ochronie. Ponadto poruszają się znacznie wolniej i w inny od pojazdów czy rowerów sposób, spacerując, robiąc zakupy czy rozmawiając. Nie chronią ich też elementy odzieży, o karoserii i pasach bezpieczeństwa samochodu czy kołach i ramie roweru nie wspominając. Zarazem nie można też od nich wymagać, żeby dostrzegli szybko zbliżającego się do nich i nie sygnalizującego swojej obecności rowerzystę. Tym bardziej, kiedy ten znajduje się w odniesieniu do nich w taki sposób, że nie są w stanie go zauważyć. Przykładowo z tyłu bądź z boku” – napisał potem w uzasadnieniu sąd.

Gdy z podziemnego przejścia z torbą na zakupy wyszła 62-letnia Barbara, hamował. Ale nie uniknął uderzenia. Trafił ją przy prędkości 20 km/h. Kobieta upadła uderzając głową o beton. Gdy świadkowie podbiegli, zauważyli, że jest nieprzytomna. Po jej policzkach płynęły łzy. Rafał K. próbował na siłę podnosić poszkodowaną. Nie wykazywał jednak empatii wobec starszej pani, której wyrządził krzywdę.

Świadek pierwszy: „Mężczyzna którą ją potrącił rozmawiał przez telefon i powiedział że potrącił jakąś starą rurę, był niezadowolony że kobieta szła chodnikiem, powiedział że ona powinna uważać” (…)  „Oskarżony wykrzykiwał do kobiety oszczerstwa >>stara babo jak ty chodzisz<<”.

Świadek drugi: „Mężczyzna był bardzo agresywny, cały czas mówił że co mu zrobimy i szydził z tej sytuacji. On wykonał dwa połączenia i mówił przez telefon >>jakaś baba wpierdoliła mi się pod rower<<„.

Zgubiła go dobrą pamięć policjanta

Rowerzysta został na miejscu do przyjazdu karetki pogotowia. Na policję już jednak czekać nie zamierzał. Wskoczył na rower i zaczął uciekać – ponownie po chodniku i ponownie bardzo szybko. Dwie kobiety rzuciły się za nim w pościg, ruszyli też ludzie z pobliskich ogródków restauracji. „Kiedy kobieta została zabrana do karetki mężczyzna wykorzystał sytuację, wskoczył na rower i uciekł. Rzuciłam się w pościg za nim z całych sił, tak samo zrobili inni ludzie którzy stali obok, z pobliskiej restauracji wyskoczyli ludzie i też biegli za nim, również chyba trzy samochody jechały za nim ale mężczyzna uciekł” – zeznawała jedna z kobiet. Wielu ludzi krzyczało, by pomóc go złapać. Ktoś nawet próbował zajechać mu drogę samochodem. Nie udało się.

Być może zakładał, że skoro nikomu jeszcze nie podał swoich danych, to uniknie odpowiedzialności. Nie zgłosił się na policję. Musiał być zdziwiony, gdy cztery dni po wypadku – 11 września 2018 r. – został zatrzymany. Policjanci rozpracowali jego tożsamość przez przypadek. Jeden z funkcjonariuszy skojarzył, że widział w innym miejscu takiego rowerzystę rozlepiającego ulotki. Sprawdzono je – i tak policjanci dotarli do zleceniodawcy. Ten podał im dane Rafała K.

Sąd: ta kara ma wyczulić innych rowerzystów

Sąd pierwszej instancji skazał Rafała K. na dwa lata i sześć miesięcy więzienia oraz dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów. Od wyroku odwołał się zarówno prokurator, który żądał 4 lat więzienia, jak i obrońca oskarżonego, który chciał złagodzenia kary.

Sąd Okręgowy Warszawa-Praga w Warszawie wydał wyrok pod koniec września ubiegłego roku. Sędziowie Jacek Matusik, Anna Zawadka i Tomasz Morycz nie znaleźli powodów do złagodzenia kary.

Nie przekonało ich twierdzenie, że nie może być mowy o ucieczce, skoro sprawca został na miejscu wypadku do przyjazdu pogotowia. „(…) kiedy oczekiwano już tylko na Policję, uciekł stamtąd pomimo gonienia go przez znajdujących się w pobliżu ludzi i nie zainteresował się losem pokrzywdzonej, o której poważnym stanie przecież doskonale wiedział. Ewidentnie chciał uniknąć odpowiedzialności karnej, licząc na to, że jego dane osobowe i adresowe nie zostaną ustalone” – czytamy w uzasadnieniu orzeczenia.

Motyw ucieczki mógł być jeszcze inny. Świadkowie zeznali bowiem, że zachowanie rowerzysty wskazywało, iż mógł znajdować się pod wpływem alkoholu lub narkotyków. Trudno było inaczej wyjaśnić jego dziwne pobudzenie. Biegli stwierdzili, że nie ma mowy, aby cierpiał na a chorobę psychiczną, upośledzenie umysłowe lub inne zakłócenie czynności psychicznych, które spowodowałyby, że w czasie czynu nie mógł rozpoznać jego znaczenia lub pokierować swoim postępowaniem. Niestety zatrzymanie dopiero po czterech dniach i niepoddanie go badaniom krwi nie dało podstaw do ustalenia, co mógł zażywać w dniu wypadku.

Sąd podtrzymał karę 2 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Uznał, że to właściwy wyrok, dający szansę na to, że Rafał K. zmieni w przyszłości swoje zachowanie. Wyrok ma być też jednak przestrogą dla innych rowerzystów. „(…) albowiem obecnie, w sytuacji znacznego wzrostu ilości rowerów, hulajnóg i innych tego typu pojazdów poruszających się po drogach, ścieżkach rowerowych i chodnikach, istnieje konieczność wyczulenia prowadzących je osób na zagrożenie, jakie powodują dla innych i wpłynąć na ich zachowanie” – napisali sędziowie.

Sąd apelacyjny utrzymał też w mocy dożywotni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów.

Łukasz Zboralski