Connect with us

Społeczeństwo

Najsztub nie jest winny potrącenia kobiety na pasach. Wniosek o kasację wyroku oddalony

Opublikowano

-

Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił Piotra Najsztuba od zarzutu spowodowania wypadku. Stwierdził, że nie zabezpieczono żadnych śladów i zrekonstruowanie zdarzenia było niemożliwe, a piesza sama powinna uważać. Prokurator Generalny złożył wniosek o kasację tego wyroku. Wniosek został oddalony
Piotr Najsztub. Fot. Ralf Lotys/CCA 3.0

Piotr Najsztub. Fot. Ralf Lotys/CCA 3.0

Do tego wypadku doszło w październiku 2017 r. w Konstancinie-Jeziornie. Poszkodowana kobieta miała połamane żebra i kość czaszki. Piotr Najsztub jechał samochodem bez ważnych badań technicznych. Jechał też pomimo tego, że wcześniej odebrano mu prawo jazdy (za to nie odpowiadał, bo – jak ustalił portal brd24.pl – urzędnicy Starostwa Powiatowego w Piasecznie nie dopełnili formalności, więc w świetle prawa uprawnienia Najsztuba ostatecznie nie zostały cofnięte).

Sądy: winny, niewinny, niewinny

W tej sprawie najpierw orzekał Sąd Rejonowy w Piasecznie. W 2018 r. uznał dziennikarza winnym i wymierzył mu karę 6 tys. zł grzywny. Dziennikarz. miał też zapłacić 10 tys. zł nawiązki dla pokrzywdzonej (kobieta później zmarła, ale z innych powodów niż wypadek drogowy) i miał też pokryć koszty sądowe w wysokości 6 tys. zł.

Minister Sprawiedliwości uznał, że to niewspółmierna kara do czynu i od tego wyroku złożył odwołanie. Wówczas po ponownym procesie Sąd Rejonowy w Piasecznie uznał, że Piotr Najsztub w ogóle nie ponosi odpowiedzialności za wjechanie w pieszą na pasach.

Prokurator i pełnomocnik oskarżyciela pomocniczego odwołali się od tej decyzji sądu. Dlatego sprawą zajął się Sąd Okręgowy w Warszawie. Uznał tak samo – ze Piotr Najsztub nie jest winny spowodowania tego wypadku. Sędzia podkreślał, że nie zabezpieczono żadnych śladów tego wypadku – nie było śladów hamowania, nie opisano gdzie znajdowała się piesza po potrąceniu ani nie zachowano pozycji auta po zdarzeniu. Dlatego rekonstrukcja tego wypadku okazała się niemożliwa.

Sędzia Piotr Bojarczuk w uzasadnieniu wyroku obciążył też poszkodowaną pieszą. Stwierdził, że nie miała żadnej pewności, iż Najsztub zatrzyma się przed pasami. „To nie jest tak, że bycie osobą pieszą zwalnia wszystkich pieszych od zachowania również szczególnej ostrożności” – zaznaczał.

Ziobro wniósł o kasację. Została oddalona

Z takim osądzeniem sprawy nadal nie zgadzał się Prokurator Generalny. Zbigniew Ziobro wniósł o kasację do Sądu Najwyższego. Jak podał PAP, Sąd Najwyższy 19 maja oddalił kasację uznając ją za „oczywiście bezzasadną”. Orzeczenie zapadło na posiedzeniu niejawnym. Zarzuty Prokuratora Generalnego dotyczyły m.in. nierzetelnej kontroli odwoławczej.

Mógłby odpowiadać za jazdę bez uprawnień, gdyby nie tajemnicza szafa w starostwie

W tej sytuacji jedyną sprawą, za którą karnie mógłby odpowiadać Najsztub, to jazda samochodem pomimo cofniętych uprawnień do kierowania.

Jeszcze w 2010 r. policja odebrała Najsztubowi prawo jazdy, bo dziennikarz przekroczył wówczas dopuszczalną liczbę punktów karnych. Funkcjonariusze skierowali więc do Starostwa Powiatowego w Piasecznie wniosek o cofnięcie kierowcy uprawnień.

Jak ustalił portal brd24.pl urzędnicy piaseczyńskiego starostwa odznaczyli w systemie CEPiK, że Najsztub nie ma uprawnień. Tak wyszło na jaw, że policja kłamała, iż w ich systemie figurował jako osoba wciąż posiadająca prawo jazdy (przy tym policja odmówiła nam odpowiedzi na pytania, ile razy zatrzymywała go od momentu odebrania prawa jazdy).

Ze śledztwa portalu brd24.pl wiemy, że nie dopełniono jednak wszystkich formalności. Oprócz oznaczenia cofnięcia uprawnień w systemie CEPiK urzędnicy muszą jeszcze zgodnie z prawem dostarczyć decyzję administracyjną kierowcy. Tymczasem list z decyzją, który wysłali Najsztubowi, wrócił z adnotacją, że dziennikarz pod tym adresem nie mieszka. W takiej sytuacji urzędnicy powinni zwrócić się do policji o ustalenie adresu kierowcy i dostarczyć dezycję na właściwy adres. Tego jednak już nikt nie zrobił. Pismo i list zostawiono w teczce w szafie starostwa. I nikt tą sprawą nie zainteresował się aż do głośnego wypadku w 2017 r. [CZYTAJ O TYM WIĘCEJ]

W Starostwie Powiatowym w Piasecznie żaden urzędnik nie poniósł konsekwencji za to zaniedbanie.

Łukasz Zboralski