Connect with us

Społeczeństwo

Święte krowy, chodzą pijani, zablokują miasta – co 6 lat temu słyszeliśmy o pieszych w Sejmie

Opublikowano

-

We wtorek w Sejmie zbierze się podkomisja specjalna, która rozpatrzy nowelizację dotyczącą m.in. pierwszeństwa pieszych. Warto wspomnieć, jak sześć lat temu posłowie podobną nowelizację pogrzebali – twierdzili, że miasta zostaną zablokowane, że pijani piesi trzymający się słupa spowodują utrudnienia i że… w Australii jest lepiej

Sytuacja z pieszym na przejściu na Litwie Źródło: YouTube/Litewska Policja

Sytuacja z pieszym na przejściu na Litwie Źródło: YouTube/Litewska Policja

Jakie argumenty usłyszymy we wtorek, gdy specjalna podkomisja sejmowa zajmie się rządową nowelizacją? Nie wiadomo. Wiadomo jedynie, że tym razem wszystkie ugrupowania sejmowe – oprócz Konfederacji – zgadzają się z tym, by kierowca przed przejściem miał jasny obowiązek ustąpienia piszemy wchodzącemu na przejście (a nie tylko już będącemu na pasach).

Nie zawsze tak było. Gdy sześć lat temu posłanka PO Beata Bublewicz proponowała podobną zmianę, posłowie się jej sprzeciwiali. Przypomnijmy, co mówili 23 kwietnia 2014 r. na Komisji Infrastruktury w Sejmie. Bowiem niektórzy z nich nadal mają mandat poselski, a jeden jest nawet ministrem infrastruktury odpowiedzialnym właśnie za bezpieczeństwo ruchu na drogach.

Natychmiast ustanie ruch – Adam Abramowicz (PiS)

„jeśli sobie wyobrazimy skutek wprowadzenia tych przepisów – oczywiście jeśli założymy, że kierowcy się do nich zastosują – natychmiast zobaczymy, jak zostaną zablokowane nasze miasta, jak natychmiast ustanie ruch.

Obecnie sytuacja jest taka, że jedzie pojazd, pieszy stojący przed przejściem, widząc że pojazd musiałby ostro hamować, przepuszcza ten pojazd. Jest to jakby układ dwóch podmiotów, które dosyć racjonalnie reagują na daną sytuację, czyli zdarza się tak, że pieszy czeka, samochód przejeżdża. W momencie, kiedy wprowadzimy zmiany, każdy kierowca będzie musiał zatrzymać się przed przejściem, każdy. I teraz niech państwo sobie wyobrażą, co się będzie działo w miastach. Sądzę, że kierowcy po prostu nie zastosują się do tych przepisów, bo one są nieżyciowe i nie będą mogły być zastosowane. Zostanie tak, jak jest, przepis wejdzie w życie, więc nie wiem, czy chodzi nam o to, aby mnożyć przepisy, które w praktyce są niemożliwe do wypełnienia. Ale załóżmy, że zgodnie z pkt 2, który w ustawie się znajduje, będziemy szkolili i uświadamiali kierowców w kwestii tych zmian – bo tam jest ten pkt 2, państwo wiecie, trwająca miesiąc kampania itd. – kierowcy w to uwierzą, będą chcieli się zastosować do tych przepisów, no i będą zatrzymywać się przed każdym pieszym. Ja sobie tego nie wyobrażam.

Pani poseł, nie przekonała mnie pani argumentacja, że liczba wypadków dzisiaj spada, jak wynika ze statystyk, i że to będzie trwało przez ileś lat, zanim całkowicie wyeliminujemy wypadki na przejściach, bo nigdy ich nie wyeliminujemy. Niestety, taka jest natura ruchu drogowego, że te wypadki się zdarzają i będą się zdarzać. Oczywiście stosując pani uzasadnienie i nie chcąc wyjść na potwora, który nie dba o życie ludzi, zastrzegam, że też bym chciał, żeby tych wypadków było jak najmniej, ale na litość boską, nie wprowadzajmy przepisów, które mają szansę albo nie być przestrzegane, albo po wprowadzeniu których ruch drogowy zostanie całkowicie zablokowany. Dzisiaj naprawdę nie jest aż tak dramatycznie„.

W Australii wprowadzano przepis odwrotny – Maciej Banaszak (Twój Ruch)

„(…) w takim pięknym kraju jak Australia, w którym ustawodawcy też nie mogli sobie poradzić z wypadkami i zabitymi na przejściach dla pieszych, i nie tylko na przejściach, w kilku stanach wprowadzono przepis odwrotny niż ten, który obowiązuje w innych miejscach, czyli że pieszy absolutnie nie ma pierwszeństwa przed nadjeżdżającym pojazdem. Co się stało? Liczba wypadków zmalała. To jest taka ciekawostka; sądzę, że u nas, póki co, na razie nie do wprowadzenia”.

Pieszy to nie święta krowa – Andrzej Adamczyk (PiS)

„Mogę postawić dziś taką oto tezę: jeżeli my w sposób nierozważny damy uprawnienia pieszym i spowodujemy, że każde ich zachowanie w obrębie przejścia dla pieszych ma być interpretowane przez kierowcę jako próba przekroczenia jezdni, to jestem przekonany, że doprowadzimy do większej liczby wypadków. Oczywiście kwestie komunikacyjne, o których mówił mój przedmówca, czyli torowanie, blokowanie dróg itd., itd. są jakby skutkiem ubocznym, ale tym najgorszym skutkiem będzie to, że pieszy będzie uważał – a taka jest natura pieszego, zwłaszcza młodego człowieka – że ma prawo i będzie wchodził na jezdnię. Czy pani spotkała się z sytuacją, kiedy matka wchodzi na przejście dla pieszych, pchając przed sobą wózek, rozmawiając przez telefon, nie patrząc, co dzieje się z lewej strony? W takim razie proponuję, pani poseł, podjąć takie inicjatywy, które dotkną również pieszego, bo pieszy to nie święta krowa„.

„Ty chu…, będziesz musiał stać i czekać, bo ja jestem na przejściu” – Krzysztof Tchórzewski (PiS)

„(…) Miasto, w którym mieszkam, nie jest zbyt olbrzymie, ma 80 tys. mieszkańców. Są tam deptaki, gdzie w taką pogodę jak dzisiaj ludzie idą po kolei, zatrzymują się np. przy takim przejściu dla pieszych w grupie i rozmawiają. Wtedy kierowcy, którzy podjeżdżają, nie do końca wiedzą, czy oni chcą przejść. Bywają nawet sytuacje, że jakiś kierowca się zatrzyma i puszcza wiązkę w stosunku do tych ludzi. Albo też nieraz stoi sobie dwóch podpitych, bo podpity jest uczestnikiem ruchu drogowego, nasze prawo nie zabrania mu poruszania się po przejściach.

Nie dalej jak w tym tygodniu, w sobotę, mimo że to Wielka Sobota, byłem świadkiem, jak dwóch takich chwiejących się stało, dyskutowało i kiedy podjechał człowiek, to jeden z nich wystawił nogę, postawił na ulicy i mówi: Ty chu…, będziesz musiał stać i czekać, bo ja jestem na przejściu. Postawił nogę za krawężnikiem i mówi: Teraz jestem na przejściu, więc czekaj, kochany, zanim ja przejdę. Potem zrobił drugi krok i mówi: Czekaj, zanim ja przejdę. Musimy pamiętać, że dochodzi do różnych zdarzeń i nie możemy powodować sytuacji ekstremalnie nachylonych w jedną stronę.

(…) Jak obserwuję, piesi mają teraz pełną pewność siebie, jeśli chodzi o wchodzenie na przejścia. Bardzo wiele osób w ogóle się nie rozgląda, tylko prosto z chodnika wchodzi na przejście, więc sytuacja w tej dziedzinie za wiele się nie zmieni. My chcemy, żeby sytuacja się zmieniła od strony kierowców, ale nie chcemy zrobić w ogóle nic, żeby zmieniła się od strony pieszych – na tym polega problem (…)”.

Pieszy musi sam na siebie uważać, to jest zrozumiałe, tak zawsze będzie – Jerzy Szmit (PiS)

„(…) Padł tu przykład Australii, gdzie w części stanów wprowadzono bezwzględne pierwszeństwo pojazdów mechanicznych przed pieszym, co w sposób racjonalny i zgodny z oczekiwaniami spowodowało spadek liczby wypadków. Po prostu pieszy wiedział, że nie jest chroniony i sam na siebie musi uważać. To jest zrozumiałe, tak zawsze będzie.

W kilku miastach brytyjskich przeprowadzono eksperyment polegający na zlikwidowaniu znaków drogowych i świateł i okazało się, że w tych miastach również spadła liczba wypadków drogowych, spadła liczba kolizji, ponieważ ludzie wiedzą, że muszą za siebie odpowiadać, muszą brać za siebie odpowiedzialność, a nie wchodzić w zawody z silniejszym przeciwnikiem, czyli z pojazdem, i zastanawiać się, tak jak to jest proponowane w nowelizacji, kto pierwszy dobiegnie, dojedzie do przejścia – czy będzie to pieszy, czy samochód, który będzie mógł skorzystać z pierwszeństwa. Taki wyścig, zawody na pewno są niewskazane i przyniosą skutki przeciwstawne do intencji, które niewątpliwie są słuszne i których nie neguję.

Myślę, że prawo powinno też być obiektywne, tzn. niezależne od woli podmiotów, których dotyczy. W tym przyypadku, jeżeli zaproponowana jest regulacja, zgodnie z którą podmioty będą oceniały, czy mają prawo, czy nie, i w każdej sytuacji będą ryzykowały swoim życiem i zdrowiem, to czy to prawo jest obiektywne? Nie jest obiektywne, bo każdy będzie dokonywał swojej oceny – i kierowca, i pieszy – czy w konkretnej sytuacji, w której się znajdzie, w danym ułamku sekundy, ma pierwszeństwo, czy nie ma pierwszeństwa. Skutki mogą być tak fatalne, jakie czasami niestety są”.

Utrudniają płynność ruchu – Józef Lassota (PO)

„(…) jeśli chodzi o ten sporny punkt, o którym cały czas dyskutujemy, czyli przepis o zamiarze przekroczenia jezdni, to na pewno wymaga on jeszcze analizy, która pozwoli uniknąć wątpliwości, a czasem być może nawet i złośliwości, jeśli ktoś by chciał blokować przejście, bo wiemy, że również piesi w niektórych przypadkach zachowują się w sposób, który utrudnia płynność ruchu„.

A kiedy jakiś pijany osobnik trzyma się znaku drogowego? – Maciej Kopyciński (Forum Związków Zawodowych)

„Być może spotkamy się za jakiś czas, jeśli ten projekt przejdzie przez Komisję i ustawa zostanie przyjęta przez Sejmie, i będziemy dyskutować, jak tę sprawę odkręcić.
Jeśli chodzi o przejścia dla pieszych, to można powiedzieć, że nie wiadomo, jak postępować np. w sytuacji, kiedy jakiś pijany osobnik trzyma się znaku drogowego i nie wiemy, czy on będzie przechodził na drugą stronę, czy nie. Taka sytuacja zdarzyła się np. na egzaminie na prawo jazdy, kiedy taki osobnik przeszedł na drugą stronę, a później wrócił i znowu się tego znaku trzymał. Tak samo nie wiadomo, jak postępować w sytuacji, kiedy dwie panie dyskutują przed przejściem dla pieszych, co na przykład mają w torbie i co kupiły w supermarkecie„.

oprac. luz