Connect with us

Rozmowy i opinie

Jerzy Polaczek: Na otwarciu autostradowych bramek tracą różne gałęzie transportu

Zamiast wydawać 50 mln zł na podnoszenie bramek na autostradach, rząd mógł za 20 mln zł zbudować infrastrukturę elektronicznego systemu poboru opłat, a za 30 mln zł kupić urządzenia dla kierowców – mówi brd24.pl były minister transportu Jerzy Polaczek

Opublikowano

-

Zamiast wydawać 50 mln zł na podnoszenie bramek na autostradach, rząd mógł za 20 mln zł zbudować infrastrukturę elektronicznego systemu poboru opłat, a za 30 mln zł kupić urządzenia dla kierowców – mówi brd24.pl były minister transportu Jerzy Polaczek

Jerzy Polaczek, PiS, były minister transportu

Może gdyby premier osobiście zobaczyła, ile się czeka na wjazd na autostrady, to kompleksowe rozwiązania nie czekalibyśmy ani jednego dnia – mówi Jerzy Polaczek (PiS), były minister transportu. Fot. Jarosław Roland Kruk / Wikipedia/CC-BY-SA-3.0

Projekt zmiany ustawy o autostradach płatnych został przyjęty w ekspresowym tempie. Część posłów alarmowała, że w ostatnim momencie dostali dwie kartki papieru, bez numeru druku, bez żadnych opinii. Dopiero później te opinie przyszły. Dlaczego zamiast pracować nad systemem poboru opłat posłowie zajmowali się pośpiesznie zmianą ustawy o autostradach?
Jerzy Polaczek, poseł PiS, były minister transportu: – To jest rzeczywiście prymitywne i dyskwalifikujące resort infrastruktury oraz ten rząd. Cel, forma i okoliczności procedowania nad tym projektem są uwłaczające. Myślę, że był to akt desperacji i uświadomienie sobie braku podstaw do podejmowania takich decyzji.

Opozycja krytykowała rząd, że zmiany w ustawie nie przewidują skutków finansowych, nie regulują zasad pokrywania deficytu przez koncesjonariuszy czy KFD. Jakie to stanowi zagrożenie?
Właściwie każda ustawa niesie za sobą skutki finansowe i tak jest w przypadku niedawnej zmiany ustawy o autostradach płatnych i KFD. Tym razem państwo postanowiło ukryć swoją nieporadność kosztem 50 mln zł jakie przekazano do KFD, zmniejszając tym sposobem wpływy do budżetu. Bo z punktu widzenia koncesjonariusza jest to decyzja neutralna.
Ale też pamiętajmy, że na otwarciu bramek tracą różne gałęzie transportu. To jest mechanizm naczyń połączonych, który w największym stopniu oddziałuje na kolej, tracącą pasażerów. Kuriozalne jest też to, że przez wakacje nie pobiera się opłat na A1 od samochodów ciężarowych, które w największym stopniu przyczyniają się do dewastacji nawierzchni drogowej. To wszystko są koszty otwarcia bramek na A1.

Po ubiegłorocznej sytuacji z sierpnia, minister Elżbieta Bieńkowska tłumaczyła „że gdzie są bramki tam są korki” i zapowiadała, że jesienią 2014 poznamy system poboru opłat na autostradach. Skończyło się znów na doraźnym rozwiązaniu problemu, czyli otwieraniu bramek w wakacyjne weekendy. Co robili posłowie opozycji, by wymusić na rządzących obiecane działania?
Już w 2012 roku pytaliśmy, jak rząd będzie wdrażał system elektronicznego poboru opłat. Natomiast jesienią ubiegłego roku wnieśliśmy o posiedzenie podkomisji w tej sprawie. Przedstawiono nam materiały Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, ale potem znów nic się nie działo. Dlatego ponownie, wiosną tego roku, poprosiliśmy o zajęcie się tym tematem. I wtedy doszło do kuriozalnej sytuacji, w której GDDKiA i Ministerstwo Infrastruktury zaprzeczały sobie nawzajem.

GDDKiA twierdzi, że wdrażanie systemu elektronicznego jest w tej chwili przedwczesne.
I to jest właśnie paranoja władzy. Latem 2014 roku mieliśmy deklarację ówczesnego rządu z Donaldem Tuskiem i Elżbietą Bieńkowską na czele, że do końca września przedstawią pakiet rozwiązań prawnych i technicznych dotyczących korzystania z autostrad w Polsce.
Tymczasem zmarnowaliśmy cały rok, a jego konsekwencją jest przekazanie 50 mln zł do Krajowego Funduszu Drogowego. Te 50 mln to koszt nieporadności tego rządu.

To prawie trzy razy tyle, ile szacunkowy koszt dostosowania technicznego do wprowadzenia elektronicznego systemu poboru opłat…
Za 20 mln moglibyśmy zbudować infrastrukturę techniczną systemu, a za pozostałe 30 mln kupić urządzenie do korzystania z niego i rozdać je kierowcom.  W dodatku to niejedyne zmarnowane pieniądze.

To znaczy?
200 mln zł kosztowała infrastruktura do poboru opłat na odcinku Gliwice-Wrocław. Za tę kwotę można kupić kilka milionów urządzeń dla kierowców. Tego typu błędów i zaniechań jest więcej.
Niektórzy koncesjonariusze już ponad pół roku temu złożyli pisma dotyczące zawarcia dodatkowych aneksów mających na celu udrożnienie ruchu, a do tej pory nic się nie dzieje.
Co gorsza, bierność rządu wpływa na pogorszenie się  bezpieczeństwa ruchu na odcinkach koncesjonowanych, powoduje mniejsze wpływy do KFD i sprawia, że kierowcom posiadającym viaAUTO, to urządzenie na wielu odcinkach do niczego się nie przydaje.
To ociąganie się z realizacją efektu docelowego – czyli wprowadzenia jednolitego elektronicznego sytemu poboru opłat, cementuje anachroniczne praktyki. I przyzwyczaja opinię publiczną do tego, że można decyzjami politycznymi ręcznie zarządzać ruchem. Tymczasem trzeba iść z duchem czasu.

To co nas teraz czeka? Kiedy realnie w Polsce doczekamy się autostrad bez bramek?
Gdybym był  złośliwy, to zaproponowałbym rządowi wyjazdowe posiedzenie na jednym z punktów poboru opłat, np. w Toruniu, Gliwicach, Krakowie, czy Katowicach. Może gdyby premier osobiście zobaczyła, ile się czeka na wjazd na autostrady, to kompleksowe rozwiązania nie czekalibyśmy ani jednego dnia.

rozmawiał Tomasz Nieśpiał

brd24_viatoll_590