Connect with us

Filmy

Miasto Tychy w spocie obwinia ofiary wypadków. „To jak usprawiedliwianie gwałciciela krótką spódniczką”

Opublikowano

-

Urząd Miasta w Tychach opublikował już dwa złe spoty o bezpieczeństwie na drogach, które narzucały pieszym odpowiedzialność za złe zachowania innych. Trzeci klip przebił jednak wszystko – to obciążanie ofiar wypadków za to, że „miały pierwszeństwo”. – Nie można tolerować takich przekazów – komentują aktywiści walczący o poprawę bezpieczeństwa drogowego w Polsce

Od dłuższego czasu miasto Tychy prowadzi zadziwiającą kampanię dotyczącą bezpieczeństwa na drogach. Do tej pory opublikowało w Internecie dwa kontrowersyjne spoty. W jednym pokazano kierowcę miejskiego autobusu, który niepoprawnie zachowuje się przed przejściem i kazano na takich uważać pieszym, bo „mogą z nich zrobić marmoladę”. Uwag skierowanych do nieprawidłowo jeżdżących kierowców zabrakło.

Drugi spot – choć kierowany do mieszkańców miasta, obszaru zabudowanego – przekonuje, że piesi ubrani na ciemno „podnoszą statystyki wypadków” na przejściach dla pieszych. Nie było w nim ani słowa o tym, że kierowcy w ciemności, powinni bezpiecznie dojeżdżać do przejść tak, aby mieć pewność, że wszystko widzą.

Obwinianie tych, którzy mieli pierwszeństwo, o sprawcach ani słowa

Zdecydowanie najgorszy spot został jednak opublikowany w sobotę (6 stycznia) na miejskim profilu facebookowym. To krótki klip, który pokazuje po kolei trzy osoby. Zaczyna się od człowieka na rolkach, a więc pieszego przedstawionego jako Michał. „Michał uwielbia jeździć na rolkach, ale Michał miał pierwszeństwo” – mówi narrator w spocie, a kamera pokazuje zbliżenie na nogę w gipsie po wypadku. W następnej scenie pokazana jest dziewczyna – Milena. „Od zawsze chciała zostać modelką albo tancerką” – opowiada narrator – „Ale Milena też miała pierwszeństwo i Milena modelką już na pewno nie zotanie” – dodaje i wówczas kamera pokazuje zbliżenie na zabandażowaną twarz kobiety, a przez bandaż zaczyna przesączać się krew.

Trzecie ujęcie to puste miejsce. Narrator opowiada, że miał tam siedzieć Krzysiek, ale „Krzysiek w tej chwili ma pierwszeństwo”. W tle słychać awaryjne hamowanie samochodu, a narrator dodaje, że „Krzyśka już z nami nie ma”.

Spot ma jednoznaczną wymowę. We wszystkich trzech przypadkach zwraca uwagę na rzekomą winę ludzi, którzy w ruchu drogowym mieli pierwszeństwo. W ogóle nie zwraca uwagi na rzeczywistych sprawców wypadków, którzy tego pierwszeństwa nie udzielili. To wadliwy przekaz w kampaniach poświęconych bezpieczeństwu, ale za to znakomicie wpisujący się w oczekiwania kierowców – którzy po wypadkach z pieszymi w Polsce wciąż jeszcze zalewają Internet wpisami obciążającymi nie sprawców a ofiary wypadków.

W klipie urzędu z Tych pojawia się informacja, że powstał jako akcja urzędników oraz Komendy Miejskiej Policji w Tychach. Zaznaczono też, że partnerami akcji są Oficer Pieszy Miasta Tychy Michał Lorbiecki i Oficer Rowerowy Miasta Tychy Michał Kasperczyk.

Pytany przez nas o spot Lorbiecki odpisał, że klip nie był z nim konsultowany. Po obszerniejszy komentarz odesłał nas do rzecznik urzędu miasta.

Powtórna wiktymizacja ofiar – tak, jak przy gwałtach

– To klasyczne obwinianie ofiar. Tak samo, jak mówienie, że dziewczyna została zgwałcona, bo sprowokowała gwałciciela zbyt krótką spódniczką – komentuje Kuba Czajkowski z organizacji Miasto Jest Nasze, walczącej o bezpieczniejsze drogi w Polsce. – To też tak, jakby mówić, że na skrzyżowaniu rację zawsze ma jadący ciężarówką, nawet z podporządkowanej, bo kierowca osobówki musi brać pod uwagę, że zostanie zgnieciony. Nie można tolerować takich przekazów, wskazujących, że silniejszy zawsze ma rację, bo to prowadzi do totalnego bezprawia. Prawo ma chronić słabszych, a nie usprawiedliwiać karygodne zachowania tych, którzy łamią przepisy.

Przykład, który podaje Czajkowski jest trafny. Bowiem tak samo, jak w przypadku ofiar gwałtów w Polsce, także piesi pokrzywdzeni na drodze doznają powtórnej wiktymizacji społecznej – czyli kolejnej krzywdy polegającej na stygmatyzacji ofiary do tego stopnia, że zaczyna ona odczuwać, iż rzeczywiście sama mogła przyczynić się do własnego nieszczęścia.Ten społeczny aspekt wtórnej wiktymizacji dobrze streściła Monika Nazaruk w publikacji Akademii Leona Koźmińskiego „Zjawisko wtórnej wiktymizacji pokrzywdzonych przestępstwem zgwałcenia – wybrane zagadnienia”:

„Na stopień wtórnej wiktymizacji ogromny mają wpływ reakcje społeczeństwa. Zarówno bliskiego otoczenia pokrzywdzonego (rodziny, przyjaciół), jak i szerszej społeczności (jako reakcja na informację o tym, że ktoś padł ofiarą przestępstwa, ale też w znaczeniu atmosfery społecznej, czyli długotrwałego nastawienia społeczeństwa wobec danego zjawiska). W polskim społeczeństwie nadal powielane są mity dotyczące przestępstwa zgwałcenia. Stereotypy są tak silnie wpisane w świadomość ludzi, że często sama ofiara zaczyna doszukiwać się winy za zdarzenie w swoim zachowaniu, braku odpowiedzialności, zachowawczości, czy szeregu innych przyczyn, co w efekcie prowadzi do jej wtórnej wiktymizacji, a nawet postawienia się w roli sprawcy całego zdarzenia. Takie nastawienie społeczeństwa przejawia się chociażby w sposobie przeprowadzania akcji edukacyjnych kierowanych do potencjalnych ofiar – jak nie zostać zgwałconą/zgwałconym, a nie do potencjalnych sprawców, tak jakby to od pokrzywdzonego  zależało czy zostanie zgwałcony” – czytamy w publikacji.

Dokładnie z tym samym wciąż jeszcze mamy do czynienia w Polsce w sprawie ofiar wypadków drogowych, zwłaszcza pieszych. Ponad 30 lat wadliwego Prawa o ruchu drogowym przyzwyczaiło kierowców do tego, że to piesi brali nawet podwójną odpowiedzialność na drodze – za samych siebie wchodzących na przejście oraz za kierowców. To przekonanie – mimo zmiany prawa sprzed trzech lat – trudno wykorzenić. W Internecie widać wiele postaw kierowców, którzy za własne winy wciąż próbują obciążać potencjalne ofiary. Czym innym są jednak prywatne opinie kierowców, a czym innym oficjalne spoty samorządowe, które wpisują się w tak złą retorykę.

O zdanie na temat przekazów spotów z Tych zapytaliśmy rzecznika urzędu miasta. Czekamy na odpowiedź, czy taki przekaz za właściwy uważa obecny komisarz miasta Maciej Gramatyka.

Łukasz Zboralski