Connect with us

Społeczeństwo

Oblałeś egzamin na prawo jazdy? Dopłacisz tysiąc złotych z obowiązkowe doszkalanie

Opublikowano

-

Do związku zawodowego egzaminatorów na prawo jazdy dołączyli instruktorzy nauki jazdy. Dzień po tej zmianie związek wysłał petycję do ministra infrastruktury, by kandydaci, którzy trzy razy nie zdają na prawo jazdy musieli wykupić 10 godzin jazd doszkalających w ośrodku szkolenia kierowców. Byłoby to dla takich osób dodatkowym wydatkiem sięgającym tysiąca złotych. Nowy wiceminister infrastruktury odpowiedział, że taką zmianę wprowadzi, choć rozważy jeszcze liczbę obowiązkowych godzin

Zdjęcie ilustracyjne: pojazd egzaminacyjny na prawo jazdy kategorii B. Źródło: word.katowice.pl

Polskie egzaminy na prawo jazdy zorganizowane są źle, nie pozwalają kształcić przyszłych bezpiecznych kierowców. Wskazał to m.in. raport Najwyższej Izby Kontroli. Polski system skupia się na wyszkoleniu kursanta do zdania testu składającego się czasem z pułapek opartych na niuansach prawnych. Zatem egzamin, który nie kształci dobrych kierowców, jest za razem piekielnie trudny. Praktyczny egzamin na prawo jazdy kategorii B – czyli na samochody osobowe – zdaje w Polsce za pierwszym podejściem zaledwie do 30 proc. osób. To dramatycznie mało na tle Europy. Na Zachodzie proporcje są odwrotne – egzamin zdaje 70 proc. kursantów.

Przez lata pojawiały się oskarżenia, że oblewanie kursantów, to po prostu dopływ gotówki do wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego, które egzaminy prowadzą. Im więcej powtórek, tym więcej opłat. Jednak kilka lat temu ówczesny minister infrastruktury Andrzej Adamczyk postanowił zablokować egzaminatorom liczbę egzaminów dziennie. Bez względu więc na wynik egzaminu, miesięcznie WORD-y miały zarabiać mniej więcej tyle samo. Okazało się, że zdawalność egzaminów w Polsce wcale nie wzrosła. Jest na podobnym poziomie. Sednem problemu jest więc fatalnie zorganizowany system, zły egzamin i źle prowadzone szkolenia, a nie chęć zysku.

Tymczasem środowisko egzaminatorów i instruktorów OSK zaproponowało zmianę. Złego systemu ona nie narusza, ale za to zgłaszający mają szansę na… większe dochody z kieszeni kursantów.

Egzaminatorzy i instruktorzy OSK chcą zmusić kursantów do dodatkowych godzin. Minister ulega

Związek zawodowy NSZZ Solidarność 80, który zrzesza egzaminatorów pracujących w WORD-ach, 28 grudnia ubiegłego roku poinformował, że dołączyli do niego także przedstawiciele szkół jazdy. Jak wynika z ujawnionych na stronie związku pism, już drugiego dnia po tej informacji związek wysłał do ministra infrastruktury. W swojej petycji powołał się na dane NIK mówiące o tym, że wiele osób ma problem ze zdaniem egzaminu na prawo jazdy i niektórzy podchodzą do niego wielokrotnie.

Związkowcy przekonują w piśmie, że ludzie, którzy nie zdali egzaminu i potem jeszcze do niego kilka razy sami podchodzą mogą tracić nabywane w OSK umiejętności. I zaproponowali rozwiązanie: „wnosimy o wprowadzenie takich przepisów, które spowodują, że kandydat na kierowcę po każdych trzech państwowych egzaminach praktycznych zakończonych wynikiem negatywnym będzie zobligowany do odbycia 10 godzin jazd w Ośrodku Szkolenia Kierowców”.

Taka propozycja oznacza, że każdy, komu nie uda się za trzecim razem zdać na prawo jazdy, będzie musiał obowiązkowo wyłożyć do 1000 zł. Godzina jazdy doszkalającej kosztuje dziś bowiem średnio w Polsce ok. 80 zł. Byłyby to gwarantowany dodatkowy dochód dla ośrodków kształcenia kierowców.

22 stycznia na petycję związkowców WORD i OSK odpisał nowy wiceminister infrastruktury Paweł Gancarz. Z sygnatury pisma wynika, że odpowiedź przygotowali mu urzędnicy Departamentu Transportu Drogowego (to departament znany m.in. z głośnej afery z wadliwymi pytaniami na prawo jazdy i z komisją recenzującą pytania na prawo jazdy, w której do dziś urzędnicy resortu dorabiają do pensji).

W odpowiedzi wiceminister Gancarz daje zielone światło do zmian. „(…) wnioskowana propozycja w przedmiotowym zakresie zostanie podjęta przy stosownej nowelizacji przepisów rozporządzenia oraz po zredagowaniu jej pod względem legislacyjnym, jak i rozważeniu co do liczby godzin” – czytamy w piśmie. Wiceminister dodał, że obowiązkowa liczba dodatkowych godzin, za którą zapłacić będą musieli kursanci zostanie uszczegółowiona „podczas procesu legislacyjnego m.in. w konsultacjach publicznych”.

Wygląda więc na to, że zamiast zmiany wadliwego systemu szkolenia i egzaminowania kierowców w Polsce zacznie się od zmian, które zmienią tylko status majątkowy podmiotów w niej działających.

Łukasz Zboralski